dzieje polskiego państwa i jego terenów Z Wikiquote, wolnego zbiornika cytatów
Historia Polski – obejmuje dzieje państwa i narodu polskiego od X do XXI wieku.
1 maja 2004 roku to jeden z najważniejszych dni w naszej narodowej historii. Przez wieki Rzeczpospolita była częścią politycznego Zachodu. W wielu wymiarach nasz kraj uczestniczył w jego życiu politycznym, kulturalnym i naukowym. Rozbiory Polski brutalnie przerwały ten stan. Pokolenia Polaków walczyły o to, by Polska niepodległa powróciła na należne jej miejsce w rodzinie wolnych narodów. Udało się to w roku 1918. Niestety, niepodległość nie trwała długo. Dwadzieścia lat temu historyczne czerwcowe wybory rozpoczęły nowy okres.
Opis: w orędziu z okazji 5-lecia Polski w Unii Europejskiej, 30 kwietnia 2009.
Źródło: Patryk Wawrzyński, Prezydent Lech Kaczyński. Narracje niedokończone, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2012, ISBN 9788377802823, s. 102–103.
Jestem synem Narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, który wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć, a on pozostał przy życiu, pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako Naród, nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek środków fizycznej potęgi, jak tylko własna kultura.
Jeszcze większe straty niż powstania przynosiły Polsce, mieszkańcom jej ziem, kolejne lata obcego panowania. Ziemie polskie i ich ludność traktowane były – czy to z perspektywy Petersburga, czy Berlina, czy Wiednia – jako peryferie, mniej lub bardziej ważne, ale zawsze peryferie Imperium. Peryferie, które się wykorzystuje w interesie imperialnego centrum.
Źródło: Spór o powstanie, teologiapolityczna.pl, 16 stycznia 2018
Krzyż Powstania Styczniowego był także przystankiem na drodze do niepodległości. Wywalczyli ją w 1918 – razem z Powstańcami Wielkopolskimi – i obronili w 1920 (razem z Powstańcami Śląskimi) ci, którzy o Powstaniu roku 1863 pamiętali z największym szacunkiem. Potem potęga dwóch sąsiednich kamieni młyńskich wrogich Polsce imperiów znów tę niepodległość starła. I wybuchały kolejne powstania (...) To jest istota polskości: 255 lat walki o wolność. Od konfederacji dzikowskiej 1734 r. do strajków „Solidarności” 1988. W samym centrum tej długiej, podtrzymującej polskość tradycji jest Powstanie Styczniowe.
Najbardziej uświadomiłem to sobie, kiedy znalazłem się w Paryżu na wielkim światowym zgromadzeniu UNESCO, gdzie byli przedstawiciele tylu narodów, starych i młodych, europejskich i pozaeuropejskich, gdzie mogłem i musiałem powiedzieć, musiałem wyznać tę prawdę, że naród, któremu odbierano jego polityczną niepodległość w sposób czasem brutalny, gwałtowny, pozostał sobą przez swoją kulturę. I to dziedzictwo każdy z nas, a ja w sposób szczególny, nosimy w sobie. To nam przekazują nasze matki i nasi ojcowie, to nam przekazuje nasza szkoła. To dziedzictwo jest chrześcijańskie, jest więc równocześnie zakorzenione w Kościele, w tysiącleciu chrześcijaństwa polskiego.
Nasza historia jest taka, że najpierw zatrzymaliśmy na kilkaset lat ekspansję Niemców na wschód, potem parcie islamu na zachód. W końcu zatrzymaliśmy pochód rewolucji bolszewickiej. W międzyczasie stworzyliśmy pierwszą w Europie republikę, z obieranym odpowiedzialnym przed prawem władcą i zasadą równouprawnienia religii, czego doczekaliście się kilkaset lat po nas. A już w XX wieku powiedzieliśmy jako pierwsi „nie” Hitlerowi, wy dopiero po nas, zmuszając zachód do przystąpienia do wojny z tym europejskim potworem. Potem stworzyliśmy Solidarność, doprowadziliśmy do upadku Sowiety, wszyscy inni się do nas dołączyli w ramach tego procesu. To jest historia wielkiego narodu, który ma wielką i chwalebną tradycję, a nie tylko martyrologiczno-cierpiętniczą.
Nie sposób zrozumieć dziejów Narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa… Na tym placu Zwycięstwa w stolicy Polski proszę wielką modlitwą Eucharystii wspólnie z Wami, aby Chrystus nie przestał być dla nas otwartą księgą na przyszłość. Na nasze polskie jutro.
Polacy mieli 27 królów, ale także licznie zwoływane sejmy. 270 sejmów – żaden inny kraj europejski nie miał tak trwałej tradycji ciągłego sejmowania i sejmikowania, trwającej od XV do końca XVIII wieku.
Polska jako pierwsza przeciwstawiła się zbrojnie hitlerowskim Niemcom, choć proponowano jej inne wyjście. Niemieccy okupanci dokonali w Polsce gigantycznych zbrodni, zbrodni ludobójstwa. Prawie dwieście tysięcy ludzi zostało zamordowanych w czasie Powstania Warszawskiego. Monstrualna zbrodnia Holokaustu dokonana na naszych ziemiach była całkowicie, w stu procentach zbrodnią niemiecką, za którą odpowiada naród niemiecki. Muzeum Powstania Warszawskiego powinno być, podobnie jak Żydowskie Muzeum Holokaustu, wielką instytucją edukacyjną dla Polaków i innych narodów, ale także wielką instytucją broniącą prawdy o Polsce i przekazującą tę prawdę. To wobec świadomej działalności ludzi nam niechętnych i wrogich, ludzi, którzy chcą dokonać haniebnego dzieła obciążenia zbrodniami ich ofiar i faktycznego uniewinnienia katów – zadanie niesłychanie trudne.
Polskie doświadczenie walk o niepodległość, wbrew krytykom, jest wyjątkowe na tle doświadczeń innych krajów. Śmiem twierdzić, że takiej serii polskich powstań, których najważniejszym hasłem była „niepodległość”, nie można znaleźć w doświadczeniach innych narodów. Można po prostu numerycznie porównać liczbę tych powstań, ich intensywność i trwałość, a także poniesione ofiary.
Skupisko żydowskie w Polsce urosło do poziomu czołowego ośrodka kulturalnego, politycznego i organizacyjnego całego narodu żydowskiego, rozproszonego po świecie. Jeśli tak się stało, znaczy to, że musiały ku temu istnieć odpowiednie warunki, nic bowiem nie powstaje i nie rozwija się w próżni. Powstanie tych warunków jest bezpośrednim owocem stosunku państwa, a w okresie rozbiorów – społeczeństwa polskiego do swoich współobywateli Żydów. Kto zapoznał się chociażby pobieżnie z historią Polski w średniowieczu, czy też z historią Żydów w tym okresie, nie może pominąć wielkiej gościnności okazanej przez naród polski prześladowanym w innych krajach Żydom. Kazimierz Wielki był i jest wielki nie tylko w oczach Polaków, ale także Żydów. Nie wolno także zapominać o wkładzie Polaków – poprzez osobę papieża Jana Pawła II – w zwalczanie antysemityzmu na świecie.
Trzeba wychować młodzież w duchu historii Polski i patriotyzmu, a nie tak jak byli wychowywani Francuzi i Niemcy przed II wojną światową czy obecnie. Gdyby Rosja wszczęła inwazję na Zachodnią Europę, niedługo by walczyli. Należy młodym ludziom wytłumaczyć, czym jest wolność, czym jest polska historia.
Książę polski i skupiona wokół niego elita władzy mieli wybór między utrzymaniem pogaństwa i walką o pełną niezależność polityczną (dziś wiemy, że byłby to wybór prowadzący w dłuższym czasie do klęski) a przyjęciem chrztu, co wprowadzałoby Polskę w krąg chrześcijańskiej cywilizacji europejskiej i ułożyło zarazem stosunki z Cesarstwem na zasadzie uznania luźnej jego zwierzchności. Mieszko I wybrał tę drugą możliwość, dzięki czemu zapewnił Polsce podstawy jej rozwoju i uczestnictwa we wspólnocie państw i ludów Europy.
Autor: Michał Tymowski, Najkrótsza historia Polski, Gdańsk 1993, s. 9.
Twórcy państwa, które otrzymał w spadku Mieszko, o tym nie myśleli. Nie wiedzieli może nawet, że kładą fundament pod Polonię/Polanię – państwo przyszłych Polaków. Ale budowali swoje dziedzictwo z pasją. Wiedzieli, że warto. Ich dziedzice: Mieszko, a potem Bolesław umieli nie tylko to docenić, ale stworzyli coś trwałego, co przetrwało – na razie – ponad już tysiąc lat. W tym, co zbudowali odnajdywać będą swój dom, swoje dziedzictwo także inni, spoza rodziny książęcej, spoza drużyny księcia – ci, których nazwać możemy po prostu mieszkańcami piastowskiego państwa. Tworzyć będą tę więź pracą kolejnych generacji. Są, niemal na pewno, w tej pracy także nasi przodkowie.
Źródło: Andrzej Nowak (historyk), Dzieje Polski. Tom 1. Do 1202 Skąd nasz ród, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2014, ISBN 9788375531602, s. 78.
Tzw. chrzest Polski jest więc polityczną kreacją, która ma ustanowić sztuczny fundament narodowej samoświadomości Polaków – akt założycielski chrześcijańskiego państwa, które od ponad tysiąca lat trwa jako jednoznaczna wspólnota kulturowo-religijna.
Zwrot Mieszka w stronę Czech był w tej sytuacji wyborem najlepszym. Rozbijał (ewentualny) sojusz czesko-wielecki, bardzo dla Gniezna niebezpieczny. Pozwalał nawet na wsparcie kolejnych wypraw militarnych Mieszka posiłkami czeskimi. Dawał jego wychodzącemu dopiero z nadnoteckich borów państwu uznanie ze strony księstwa już zaakceptowanego w rodzinie łacińskiej Europy – i to na zasadach równoprawnych, potwierdzonych mariażem córki Bolesława z Mieszkiem. Pozwalał tą drogą – a nie poprzez saskich biskupów i baronów – sięgnąć do źródła wiary chrześcijańskiej. Przyjęcie chrztu oczywiście było decyzją o konsekwencjach najdalszych.
Idź złoto do złota. My, Polacy, w żelazie się kochamy.
Opis: słowa komesa Skarbka, posła księcia Bolesława III Krzywoustego do króla Henryka V oblegającego Głogów w 1109. Wypowiedział je wrzucając pierścień do skrzyni z precjozami, które niemieccy agresorzy przywieźli w celu przekupienia obrońców
Źródło: Maciej Wilamowski, Konrad Wnęk, Lidia A. Zyblikiewicz, Leksykon polskich powiedzeń historycznych, Kraków 1998, s. 47.
Gorze się nam stało.
Opis: wypowiedziane tuż przed śmiercią słowa księcia śląskiego Henryka II Pobożnego na widok klęski jego wojsk podczas bitwy z Mongołami pod Legnicą 9 kwietnia 1241. Uważane za jedno z najwcześniej zapisanych zdań w języku polskim
Źródło: Maciej Wilamowski, Konrad Wnęk, Lidia A. Zyblikiewicz, Leksykon polskich powiedzeń historycznych, Kraków 1998, s. 44.
Napływ osadników niemieckich stworzył w Polsce nową sytuację etniczną. Do XII w. Polskę zamieszkiwała prawie wyłącznie ludność rodzima, słowiańska, wywodząca się z plemion lechickich okresu przedpaństwowego. Przybysze: kler (niemiecki, francuski i włoski), rycerstwo różnego pochodzenia, kupcy niemieccy lub żydowscy – należeli do warstw elitarnych i byli początkowo nieliczni. Od XIII w. począwszy wśród poddanych książęcych rosnący odsetek stanowili ludzie pochodzenia niemieckiego. W miastach osiadła także bogata ludność żydowska, obdarzona w 1264 r. specjalnym przywilejem przez wielkopolskiego księcia Bolesława Pobożnego.
Autor: Michał Tymowski, Najkrótsza historia Polski, Gdańsk 1993, s. 17.
Począwszy od przybycia Krzyżaków w 1226 roku aż po zajęcie przez nich Pomorza Gdańskiego w roku 1309, Zakonu nie uważano za wroga. Zgodnie z oczekiwaniami księcia Konrada Mazowieckiego, Krzyżacy ujarzmili Prusów, uwalniając Mazowsze od najazdów kłopotliwych sąsiadów z północy. Przyszłość pokazała, że zwalczanie Prusów z pomocą Krzyżaków było jak przysłowiowe gaszenie ognia benzyną. W miejsce konglomeratu plemion, u północnej granicy Polski wyrosło scentralizowane państwo o zasobnym skarbcu i dużych zdolnościach mobilizacyjnych. Samych braci-rycerzy w Zakonie Krzyżackim nie było więcej niż 1500. Jeśli jednak doliczymy do nich służących Zakonowi współbraci, miejscowe rycerstwo zobowiązane do służby wojskowej, najemników i zagranicznych gości, to zdolność mobilizacyjna Zakonu sięgała kilkunastu tysięcy ludzi. Co więcej, Zakon miał ambitne plany poszerzania swych posiadłości.
Za panowania Kazimierza Wielkiego przeprowadzono więcej lokacji wiejskich i miejskich niż w całym okresie poprzedzającym i w czasach następnych monarchów. Sieć osadnicza, szczególnie miejska, powstała w XIV wieku w Polsce, przetrwała z niewielkimi stosunkowo zmianami po dzień dzisiejszy.
Jagiełło, wyprawiając się przeciwko zakonowi, chciał osiągnąć ograniczone polityczne cele. Nie przygotowywał się do zniszczenia zakonu w Prusach. To zwycięstwo pod Grunwaldem, zaskakujące co do skali, nagle taką perspektywę stworzyło. Aby osiągnąć znacznie więcej w wymiarze politycznym, polska dyplomacja musiałaby się solidnie w Europie napracować, nie mając wcale gwarancji sukcesu. Nie byliśmy supermocarstwem europejskim, które może sobie pozwolić na lekceważenie świata zewnętrznego.
W walkach z zakonem krzyżackim Kościół objął kierownictwo umysłów polskich i Kościół sam demaskował „chytrych nieprzyjaciół Chrystusa”. Zbijane też były przez Kościół wszelkie dynastyczne uroszczenia do Polski ościennych dynastii. Wziął Kościół w swą opiekę Władysława Jagiełłę, popierał dynastię Jagiellońską i przyczyniał się niemało do wytworzenia tego, co zwiemy ideą Jagiellońską. Nową formułą kierunku uniwersalistycznego były unie, a formuła „wolni z wolnymi, równi z równymi” wyrażała katolickie pojmowanie uniwersalizmu najlepiej.
Autor: Feliks Koneczny, Kościół jako polityczny wychowawca narodów, Krzeszowice 2001, s. 34–35.
Wielka bitwa, wielkie zwycięstwo, niezbyt korzystny pokój. W taki sposób interpretowało postanowienia toruńskie wielu historyków. Nie wzięli jednak pod uwagę, że na polach grunwaldzkich Zakon został złamany i odtąd nie śmiał już wystąpić w walnej bitwie przeciw Polakom.
Fale reformacji w Polsce szybko hamowały, bo miały ziemskie przyczyny. W XVI w. szlachta przechodziła masowo na protestantyzm, bo nie chciała płacić podatków kościelnych i podlegać kościelnym sądom.
Niemniej jednak jest rzeczą bezsporną, że królowie Polski nigdy w niczym nie byli zależni od Cesarstwa. Toteż Niemcy nigdy do tego nie pretendowali, lecz przeciwnie, Polacy zdobyli część Śląska i suwerenność nad Prusami.
Państwo polsko-litewskie było potężne – poza Rosją i Turcją największe w Europie – ale jego ustrój był ewenementem w skali kontynentu. W żadnym z wielkich państw europejskich szlachta nie odgrywała tak znaczącej roli politycznej, a monarchowie nie mieli tak ograniczonych kompetencji.
Republikańsko nastawionej szlachcie, niechętnie uiszczającej dziesięciny i występującej przeciw płaceniu annat (roczny dochód z biskupstwa należny Stolicy Apostolskiej z okazji każdego jego wakansu), kalwinizm odpowiadał ze względu na bardziej demokratyczną, gminną strukturę władzy kościelnej, dopuszczającą do głosu przedstawicieli stanów, oraz ze względu na jego dążność do niezależności Kościoła od państwa, aż do wypowiedzenia w określonych warunkach posłuszeństwa królowi.
Autor: Stanisław Litak, Od reformacji do oświecenia. Kościół katolicki w Polsce nowożytnej, Lublin 1994, s. 41–42.
W czasie sejmu lubelskiego 1569 r. Zygmunt August złamał opór magnaterii litewskiej, przyłączając południowo-wschodnie, ruskie ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego do Korony. Uchwalono następnie unię lubelską. Król zrezygnował z następstwa tronu na Litwie, co otwierało obu państwom drogę do wspólnej elekcji władcy. Oba państwa zachowały odrębne urzędy, prawa, wojsko i skarb. Łączyły je wspólny sejm, władca i polityka zagraniczna. Była to więc unia realna, a nie tylko personalna. W sferze społeczno-kulturalnej przyniosła ona dalsze ujednolicenie kultury politycznej szlachty, konsolidację – złożonego z różnych grup etnicznych i religijnych – narodu szlacheckiego.
Autor: Michał Tymowski, Najkrótsza historia Polski, Gdańsk 1993, s. 40.
Źródło: Maciej Wilamowski, Konrad Wnęk, Lidia A. Zyblikiewicz, Leksykon polskich powiedzeń historycznych, Kraków 1998, s. 164.
Zryw reformatorski w Polsce miał (…) – poza miastami pruskimi – charakter ruchu w zasadzie elitarnego, o ogromnym ładunku intelektualnym i emocjonalnym, o wielkim dorobku ogólnokulturalnym, bardzo wysoko ocenianym przez większość historyków. Tragedią jego było od początku właśnie niewątpliwe oderwanie od mas, w polskich warunkach groźniejsze niż gdzie indziej, gdzie autorytet i silna władza państwowa decydowały o sprawach religijnych w sposób o wiele bardziej bezwzględny.
Autor: Jerzy Kłoczowski, Dzieje chrześcijaństwa polskiego, wyd. uzupełnione, Warszawa 2007, s. 120.
Zygmunt III Waza, przenosząc pod koniec XVI wieku stolicę ze światłego i inteligenckiego Krakowa do Warszawy, zmienił bieg naszej historii tylko dlatego, że chciał być bliżej do swoich, szwedzkich, interesów.
Wiek XVII stanowił jedyną, jak dotąd, epokę naszej kultury, w której język polski służył kontaktom intercywilizacyjnym. Znało go wielu przedstawicieli włoskiej, mołdawskiej i pruskiej dyplomacji, jak też rosyjskiej elity intelektualnej, zwłaszcza duchowieństwa, wśród którego ludzie piszący równocześnie po rusku, polsku i łacinie nie należeli bynajmniej do rzadkości.
Wybuch powstania Chmielnickiego w 1648 roku to decydujący moment w dziejach Rzeczypospolitej i Ukrainy. W naszej historii to wydarzenie bardzo ważne, co najmniej tak samo istotne jak unia polsko-litewska w Krewie z roku 1385. Wojna domowa z Kozakami, którzy zajęli wtedy około czterdziestu procent terytorium państwa, doprowadziła bowiem do eskalacji konfliktów na wszystkich możliwych frontach. Ujawniła słabość potężnego z pozoru państwa. Dała pretekst do ataku Rosji oraz zachęciła Szwecję, a później Turcję, by ruszyły na Rzeczpospolitą.
Zawsze takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie.
Opis: obiegowe stwierdzenie oparte na frazie z aktu fundacyjnego Akademii Zamoyskiej wydanego w 1601
Źródło: Maciej Wilamowski, Konrad Wnęk, Lidia A. Zyblikiewicz, Leksykon polskich powiedzeń historycznych, Kraków 1998, s. 174.
Konstytucja była kamieniem, który spowodował lawinę. Była prowokacją, na którą Rosja odpowiedziała tak, jak odpowiedzieć musiała, chroniąc swoje imperialne interesy. Było to również wyzwanie rzucone zdecydowanej większości szlachty, która nie chciała żadnych poważniejszych zmian w ustroju państwa.
Źródło: Andrzej Chwalba, Wojciech Harpula, Zwrotnice dziejów. Alternatywne historie Polski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, s. 275.
Polacy mieli pecha, bo żyli dwoma trzema potężnymi narodami i w XVIII wieku okazali się niezdolni do budowy nowoczesnego państwa. Reszta wynikła sama z siebie. Powstrzymywano poważnie rosnącą w siłę narodowość polską przez zamykanie granic, osadzanie chłopów niemieckich na polskich terytoriach, prowadzoną wszelkimi środkami germanizację.
Autor: Golo Mann, Niemieckie dzieje w XIX i XX wieku, Olsztyn 2007, s. 250.
Trzeba nam ludzi zrobić Polakami, a Polaków obywatelami.
Opis: wypowiedź podczas debaty sejmowej w 1773 popierająca zamysł utworzenia Komisji Edukacji Narodowej.
Źródło: Maciej Wilamowski, Konrad Wnęk, Lidia A. Zyblikiewicz, Leksykon polskich powiedzeń historycznych, Kraków 1998, s. 169.
Chłopi bali się Polski niesłychanie, wierząc, że z jej powrotem przyjdzie na pewno pańszczyzna i najgorsza szlachecka niewola. Powstania uważali za jakąś potworną zbrodnię, której nawet nie umieli nazwać ani określić, a powstańców za dzikich, pomylonych zbrodniarzy, będących plagą ludności i nieszczęściem dla chłopów.
Olbrzymia większość Polaków (szlachty przede wszystkim) była gotowa po rozbiorach oportunistycznie zaakceptować zło i pogodzić się z okupantami w zamian za spokojne życie prywatne i finansowe. Już by nas nie było, gdyby nie wielcy romantycy, którzy doprowadzili świadomie i umiejętnie, posługując się najpiękniejszym polskim językiem, do odnowy ducha. Do stworzenia nowej opowieści o polskości i o jednostce. Bez ich słów w XIX wieku nie powstałaby podstawa dla wolnej Polski.
Powstanie 1863–1864 było najdłużej trwającym zrywem niepodległościowym w epoce porozbiorowej. Do walki wciągnęło wszystkie warstwy społeczeństwa, odcisnęło się silnie na ówczesnych stosunkach międzynarodowych, a wreszcie spowodowało ogromny przełom społeczny i ideowy w dziejach narodowych, co wywarło decydujący wpływ na rozwój nowoczesnego społeczeństwa polskiego.
Podczas Wielkiej Wojny 1914–1918 polscy politycy z Galicji, ale także niektórzy z Królestwa Polskiego, lobbowali w Wiedniu za tak zwanym trialistycznym rozwiązaniem kwestii polskiej po zakończeniu wojny, to znaczy za powstaniem dużego organizmu o nazwie Austro-Węgro-Polska. Polscy politycy wierzyli, że to realne. Liczyli na przyłączenie do Galicji Królestwa Polskiego oraz zamieszkałych przez Polaków ziem Rosji. Stolicą polskiej części wspólnej monarchii Habsburgów miała być Warszawa.
Doświadczenia roku 1920 zaważyły decydująco na polskiej polityce zagranicznej. Próby federacyjne Piłsudskiego zawiodły. Polska nie znalazła na wschodzie partnerów chętnych lub dostatecznie silnych. Sama okazała się za słaba, aby zapewnić niepodległość Ukrainie. Z Niemcami zawarła już była pokój w Wersalu 28.VI. 1919 roku, z Rosją i Ukrainą Sowiecką – w Rydze 18.III. 1921 roku. Oba pokoje przedstawiały się jednak bardzo niepewnie. Moskwa prowadziła na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej zbrojną dywersję (…) Berlin nie zaniedbywał żadnej okazji, aby domagać się zmiany polskiej granicy zachodniej na swoją korzyść. (…) Mówienie więc o błędach tzw. polityki dwóch wrogów jest albo zwykłym krętactwem, albo dowodem ignorancji i bezmyślności. Nie było polityki dwóch wrogów. Była rzeczywistość dwóch nieubłaganych wrogów, z którymi Polska musiała sobie radzić. Próbowała utrzymywać z nimi pokojowe stosunki, wiedziała jednak, że gdy się wzmocnią (a wzmacniali się pospiesznie) czeka ją znów nieunikniona śmiertelna rozprawa.
Autor: Andrzej Pomian, Polska broni niepodległości 1918-1945, Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1990, ISBN 0 85065 206 5. s. 35–36
Gdy w roku 1918 „wybuchła” Polska, musiała stoczyć bój w obronie niepodległości. Samotnie stanęła przeciw rewolucyjnej armii rosyjskiej i zwyciężyła. „Cud nad Wisłą” 1920 r. odrodził państwo polskie i uratował system wersalski. Niemcy i Rosja nigdy się z tym nie pogodziły. Zawarły sojusz z tragicznym dla Polski finałem w 1939 r.
Źródło: Krzysztof Komorowski, Powstanie Warszawskie, Wydawnictwo "Czasopisma Wojskowe", Warszawa 1994, s. 6.
Jednym z najokazalszych osiągnięć Polski międzywojennej było stworzenie systemu wychowawczego, który obejmował zarówno szkołę, jak i organizacje młodzieżowe i wojsko. Uformowana w nim młodzież celująco zdała egzamin z patriotyzmu w latach II wojny światowej.
Nie widzę dla nas innego wyjścia aniżeli czwarty rozbiór Polski.
Autor: Władimir Potiomkin, wiceminister spraw zagranicznych ZSRS do ambasadora Francji w Moskwie Roberta Coulondre, 4 października 1938.
Źródło: Czesław Grzelak, Wrzesień 1939. W szponach dwóch wrogów, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2013, ISBN 9788373995536.s. 17.
Ostatnie lata II Rzeczypospolitej wypełniały z jednej strony przyspieszony rozwój gospodarczy, z drugiej zaś rosnące zagrożenie zewnętrzne. Lata 1936–1939 były okresem bardzo dobrej koniunktury, rozbudowy przemysłu, szczególnie Centralnego Okręgu Przemysłowego w widłach Wisły i Sanu, pełnego wykorzystania budowanego od lat dwudziestych portu w Gdyni. Interwencjonizm państwowy, trafny wybór inwestycji, rozwój kolei, gospodarki morskiej, budownictwa (także mieszkaniowego) były zasługą wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego. Poziom życia ludności wzrastał, malało bezrobocie, a część wiejskich nadwyżek siły roboczej wchłaniały nowe inwestycje. Było to ważne ze względu na wysoki przyrost naturalny.
Autor: Michał Tymowski, Najkrótsza historia Polski, Gdańsk 1993, s. 120–121.
Po 1918 r. Polska znów znalazła się pomiędzy tymi samymi dwoma „kamieniami młyńskimi”, jak nazywa Żeromski Rosję i Niemcy. Jednak wojna światowa spowodowała wiele zmian i to nie tylko w granicach tych państw, ale i w ustroju wewnątrzpolitycznym, co w rozmaity sposób oddziałuje na cele polityki zagranicznej.
Po pierwsze, Polska ledwie powstawszy z martwych, już zmuszona była z bronią w ręku bronić swojego istnienia: walczyć z bolszewicką szarańczą w sposób planowy i dzielnie, na skalę całego państwa. Walczyła ona sama – i tylko ona. (…) Po drugie, Polska – to jedyna realna awangarda na wschodzie Europy. Tu w istocie znajduje się klucz do bolszewickiego problemu. Jeśli Polska nie wytrzyma – wówczas bolszewickie fale zaleją europejski świat. Głód, zdziczenie, wojna domowa zapanują w Europie. Już z tego jednego powodu każdy wróg bolszewików powinien ze szczególną ostrożnością odnosić się do Polski, dobrze pamiętając, że wszelka pomoc dla Polski jest zabezpieczeniem przeciw bolszewikom.
Polacy czują się pewni siebie, bo liczą na poparcie Francji i Anglii i na pomoc materiałową Rosji, ale mylą się. Tak jak Hitler nie uważał za możliwe załatwić sprawy Austrii i Czechosłowacji bez zgody Włoch, tak nie myśli on dziś o tym, by załatwić spór polsko-niemiecki bez Rosji. Były już trzy rozbiory Polski: zobaczymy czwarty!
Autor: Karl Bodenschatz, współpracownik marszałka III Rzeszy Niemieckiej Hermanna Göringa, do przedstawiciela ambasady francuskiej w Berlinie.
Źródło: Czesław Grzelak, Wrzesień 1939. W szponach dwóch wrogów, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2013, ISBN 9788373995536.s. 19.
Polska międzywojenna bywa często opisywana jako państwo faszystowskie, co jest błędem. Piłsudski i jego zwolennicy stworzyli rządy autorytarne, ale nie faszystowskie. Polska nie była państwem totalitarnym, a jej przywódcy nie głosili jawnie antydemokratycznych poglądów. Piłsudski i jego następcy nigdy nie określali swego systemu władzy mianem „dyktatury”.
Autor: Richard M. Watt, Gorzka chwała. Polska i jej los 1918–1939, tłum. Piotr Amsterdamski, Warszawa 2005, s. 414.
Polska stała się ofiarą tych stosunków wojskowo-politycznych, które panowały w Europie w latach 1933–1939. Jesteśmy znowu mądrzy po szkodzie, ale mimo że nasza szkoda była szkołą dla innych, nie wszyscy z niej skorzystali.
Źródło: Mieczysław Cieplewicz, Eugeniusz Kozłowski (oprac.), Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach, wyd. MON, Warszawa 1989.s. 381–382.
Problemem, który doczekał się rozwiązania w okresie rządu Grabskiego, była reforma rolna. (…) Sejm uchwalił ją ostatecznie 28 grudnia 1925 r. Według ustawy parcelacji dobrowolnej miały podlegać majątki powyżej 180 ha, na Kresach ponad 300 ha, a w przypadku majątków uprzemysłowionych ponad 700 ha. Odszkodowanie miało równać się cenie rynkowej ziemi.
Autor: Wojciech Roszkowski, Historia Polski 1914–1993, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s. 46.
W maju komendancie, dowodziłem tylko książkami w swoim instytucie, ale gdybym dowodził inną bronią, musiałby tym razem pójść przeciwko komendantowi.
Opis: odpowiedź dana Józefowi Piłsudskiemu między majem a wrześniem 1926, na jego pytanie skierowane do Stefana Roweckiego: „A ty co robiłeś w czasie walk majowych? Nie widziałem ciebie nigdzie”.
Współczesna historia cywilizacji zna mało wydarzeń posiadających znaczenie większe od bitwy pod Warszawą w roku 1920. Nie zna zaś ani jednego, które by było mniej docenione... Gdyby bitwa pod Warszawą zakończyła się zwycięstwem bolszewików, nastąpiłby punkt zwrotny w dziejach Europy, nie ulega bowiem wątpliwości, iż z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby otworem dla propagandy komunistycznej i dla sowieckiej inwazji (…). Zadaniem pisarzy politycznych jest wytłumaczenie europejskiej opinii publicznej, że w roku 1920 Europę zbawiła Polska.
Opis: hasło sformułowane w środowisku ONR-Falanga, pojawiające się m.in. w gazecie „Falanga” w wydaniu z 5 lipca 1938 we frazie „Zakład Oczyszczania Kraju wyśle Żydów na Madagaskar”.
Źródło: Maciej Wilamowski, Konrad Wnęk, Lidia A. Zyblikiewicz, Leksykon polskich powiedzeń historycznych, Znak, Kraków 1998, ISBN 8370068804, s. 180.
Okres II wojny światowej
1 września 1989 r. wspominamy 50 rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. Kiedy tego dnia w godzinach porannych Polska została zaatakowana od Zachodu, cały Naród był gotów odpowiedzieć na ten zbrojny najazd, podejmując wojnę w obronie śmiertelnie zagrożonej Ojczyzny. Minęło wówczas niewiele więcej niż dwadzieścia lat od chwili, kiedy Polska odzyskała niepodległość i mogła znowu rozpocząć samodzielne życie jako suwerenne państwo. A chociaż w tym stosunkowo krótkim okresie państwo to natrafiało na wiele trudności zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych na drodze swego rozwoju, to jednak rozwój ten wyraźnie postępował. Dlatego też zdecydowana była wola obrony Ojczyzny nawet pomimo nierównych sił. Godny podziwu i wiecznej pamięci był ten bezprzykładny zryw całego społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia Polaków w obronie Ojczyzny i jej istotnych wartości.
Administracja niemiecka musi dołożyć starań, by wzajemnie wygrywać przeciwko sobie Polaków i Żydów.
Autor: dr E. Wetzel i dr G. Hecht, pracownicy Urzędu dla Sprawy Polityki Rasowej III Rzeszy Niemieckiej.
Opis: zalecenia dla Generalgouvernement (Generalnego Gubernatorstwa), w: Traktowanie ludności byłych obszarów polskich z punktu widzenia polityki rasowej.
Źródło: Tadeusz Kułakowski, Gdyby Hitler zwyciężył…, Książka i Wiedza, Warszawa 1959, s. 30.
– Czy Polska mogła uniknąć wojny? – Nie tylko Polska, lecz i cała Europa mogła uniknąć długiej niszczącej wojny kosztem krótkiej i stosunkowo łatwej operacji wojskowej, gdyby przyjęto polską propozycję wojny prewencyjnej z Niemcami, z którą zwrócił się do Francji w roku 1933 marszałek Piłsudski, a którą powtórzył w roku 1936 minister Beck. Po odrzuceniu tej propozycji stale prąca naprzód ekspansja hitlerowskich Niemiec musiała wcześniej czy później doprowadzić do wojny – chyba że wszystkie państwa poddawałyby się Hitlerowi bez walki, jak Austria i Czechy.
Źródło: Mieczysław Cieplewicz, Eugeniusz Kozłowski (oprac.), Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach, wyd. MON, Warszawa 1989.s. 50.
Gdy w całej Europie powstawały rządy kolaboracyjne z Niemcami, to jedynie Polska jako jeden jedyny kraj nie zgodziła się na to, nie udało się Niemcom utworzyć żadnego rządu wspierającego, a przecież wiele państw posiadało wojska walczące przy boku Niemiec.
Autor: Czesław Cywiński, prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy AK.
Źródło: Gloria Victis, radiomaryja.pl, 2 sierpnia 2008.
Historia jest skomplikowana, ale jeśli sporządzamy próbę jej bilansu, porównując postawę poszczególnych społeczeństw i narodów w okresie II wojny światowej, w okresie tak dramatycznej i tragicznej próby, z jakim nic, co wydarzyło się później nie da się porównać, to bądźmy sprawiedliwi. Właśnie z takiego bilansu wyrasta poczucie dumy polskiej wspólnoty narodowej i walka z tym poczuciem dumy jest zjawiskiem budzącym refleksję, budzącym zastanowienie o jej przyczyny, o jej powody i budzącym opór.
Kiedy wyjdziemy poza perspektywę polską i zauważymy, że w latach 1939–1989 trwała pięćdziesięcioletnia wojna z totalitaryzmami, Powstanie (warszawskie) również inaczej wypada. (…) Pamiętajmy, że te dwa totalitaryzmy zaczęły od ataku na Polskę w 1939 r. Mało który naród w Europie ma takie doświadczenie pięćdziesięcioletniej walki, aż do „Solidarności” i 4 czerwca 1989. Nawet u nas wielu nie zdaje sobie z tego sprawy.
Mam już ponad 70 lat, żyłem w Polsce przed wojną, przeżyłem wojnę na wschodnich terenach polskich, nie widziałem tam Polaków mordujących, natomiast widziałem Polaków mordowanych. Z drugiej strony widziałem Białorusinów, widziałem Łotyszów, Estończyków, Ukraińców, którzy mordowali, a polskich jednostek, które by mordowały, nie widziałem. Ale tego wszystkiego ci idioci nie wiedzą. Im się tego nie mówi. Tak jest, niech mi nie opowiadają. Ja wiem, jak było.
Modlimy się za żołnierzy, żołnierzy Wilna i Lwowa, Pojmanych w napaści z tyłu, zdradzieckiej i judaszowej, Kiedy nie mieli już nawet okrutnych praw każdej wojny, Która pozwala zabijać, aby samemu nie zginąć, Żołnierzy w łagrach śmiertelnych, żołnierzy w bagnach zatrutych, Żołnierzy w lodach kamiennych, żołnierzy bitych i skutych, Żołnierzy naszej wolności.
Modlimy się za niewinnych. (…)
Modlimy się za Polaków, męczonych bo byli z Polski, Za Żydów rozstrzeliwanych, bo mieli z nami ojczyznę. Za Ukraińców zesłanych, bośmy pospołu osiedli, Za wszystkich bliźnich po kraju, po ojcach ich i po matkach, Za owoc tej samej ziemi, ludzi tej samej przyrody I chleba tego samego, ognia, powietrza i wody, Za wszystkich z naszego domu
Opis: Msza żałobna w katedrze nowojorskiej, Nowy Jork, 11 kwietnia 1943; o historycznej Mszy z 20 marca 1943, w intencji pomordowanych Polaków – ofiar II wojny światowej.
Odpowiadając na tę kampanię na łamach „Rzeczpospolitej” napisałem taki tekst pod tytułem „Westerplatte nie Jedwabne”. I w tym tekście wykładam w istocie sedno mojego poglądu na pamięć polskiej historii, historii II wojny w szczególności. Otóż nie da się budować wspólnoty trwania, nie da się tej wspólnoty wspierać, jeśli opieramy pedagogikę tej wspólnoty wyłącznie na wstydzie, a bilans II wojny światowej nie może być – zgodnie z sumieniem historyka – uznany za zawstydzający dla Polaków. Jest inaczej. Ten bilans jest wyjątkowo silnie wzmagający poczucie dumy narodowej. I nie da się tego zmienić inaczej, jak fałszując historię.
Otóż w tym, co obserwujemy w ostatnich latach, mamy bardzo wyraźną tendencję do przypisania polskiej historii w II wojnie światowej wyłącznie prawa do historii krytycznej, to znaczy takiej, w której odsłaniane są nasze kolejne kłamstwa dotyczące bohaterstwa polskiego, dotyczące polskich ofiar, ich ilości. To są tylko kolejne kłamstwa do wykrycia. Historia Żydów natomiast – bezdyskusyjnie największej ofiary w II wojnie światowej, zasługującej na największe współczucie i szacunek – jest przedstawiana wyłącznie jako historia monumentalna. To z kolei także nie jest prawdą, bo i historia Polski, i Polaków zasługuje i na pomnik, i na krytykę w II wojnie światowej. Tak samo historia Żydów, także polskich Żydów w tym okresie zasługuje i na pomnik dla milionów ofiar, i na krytykę dla tych, którzy byli oprawcami. W gettach – policja żydowska, współpracownicy sowieckiej policji politycznej – na ziemiach wschodnich Rzeczpospolitej.
Siedemdziesiąt lat temu Polska otrzymała cios w plecy. Wojsko Polskie walczyło wtedy w Warszawie, Modlinie, na Helu, w rejonie Lwowa, na Lubelszczyźnie i w wielu innych miejscach naszego kraju; trwała jeszcze bitwa pod Kutnem. Tego dnia około drugiej w nocy ponadsześćsettysięczna armia sowiecka wdarła się w granice Rzeczypospolitej – dokonała aktu agresji; nie było to wkroczenie. O godzinie trzeciej nad ranem polski ambasador został wezwany do sowieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, żeby dowiedzieć się, że państwo polskie nie istnieje, a rząd uciekł. W rzeczywistości rząd Rzeczpospolitej urzędował wtedy na jej terytorium. Doszło do najzwyklejszego aktu agresji – aktu, który był aktem wojennym. Polska stała się ofiarą dwóch agresorów w trakcie, gdy wojna jeszcze trwała. (…) tę prawdę trzeba choćby i codziennie powtarzać.
Symbolem, w którym pamięć ta zaczęła w otwarty sposób niszczyć polską pamięć, symbolem najbardziej wymownym, stało się wypromowanie Jedwabnego, jako najważniejszego wydarzenia, miejsca pamięci dla całej polskiej historii w okresie II wojny światowej. Te ponad dwa tysiące artykułów i notek, które ukazały się w ciągu 2 lat na łamach Gazety Wyborczej (oznacza to, że w przeciętnym numerze Gazety Wyborczej w ciągu 2 lat tej kampanii, na progu minionej dekady, ukazywało się 5 do 6 wzmianek na temat Jedwabnego) były po to, żeby wbić do głowy, że to jest najważniejsze! Jedwabne, nie Westerplatte!
Świadczą o tym również straty poniesione. Były one ogromne, może proporcjonalnie większe niż straty poniesione przez którekolwiek ze sprzymierzonych państw. Nade wszystko straty w ludziach, a równocześnie ogromne zniszczenie kraju. Straty ponoszone na Zachodzie i na Wschodzie, wiadomo bowiem, że 17 września 1939 r. Rzeczpospolita została zaatakowana również od Wschodu. Podpisane dawniej akty o nieagresji zostały złamane i przekreślone umową pomiędzy hitlerowską Rzeszą Niemiecką a Związkiem Radzieckim z dnia 23 sierpnia 1939 r. Umowa ta, która bywa określana jako „czwarty rozbiór Polski”, wydawała równocześnie wyrok śmierci na sąsiadujące z Polską od północy Państwa bałtyckie.
To jest najważniejsze wydarzenie historyczne, jeśli chodzi o dwudziestowieczną historię Polski. Trzy miliony polskich obywateli zostało zamordowanych w sposób niesłychanie brutalny, jak nigdy przedtem i miejmy nadzieję – nigdy potem. I to społeczeństwo nic na ten temat nie wie.
To nie znaczy absolutnie, że nie było Jedwabnego, że nie było rozlicznych indywidualnych powodów do wstydu w ciągu tego czasu „drugiej apokalipsy”, kiedy ludzie w nieludzkich warunkach postępowali nieludzko: Polacy, Niemcy, Żydzi. Ale pedagogika, którą otwarcie z taką siłą zaczęto nam wtłaczać do głowy w ostatnich kilkunastu latach sprowadzała się do podziału narodowościowego, a nawet rasowego: polska historia zasługuje na krytykę a Polacy na zawstydzenie. Historia Żydów w II wojnie światowej zasługuje tylko na monument, na pomnik. Używam tutaj sformułowań, które pochodzą z rozróżnienia trzech typów historii, czy uprawiania historii, rozróżnienia, jakiego dokonał Fryderyk Nietzsche w latach 70-tych XIX wieku, mówiąc, że historię uprawia się na sposób monumentalny, krytyczny albo antykwaryczny. Tu mamy do czynienia właśnie z takim antagonizmem, przeciwstawieniem historii krytycznej i monumentalnej.
To Polacy, sąsiedzi, nie żadni Niemcy, spalili Żydów w stodole w Jedwabnem. I to Polacy dokonali wielu innych mordów na Żydach. To Polacy denuncjowali innych Polaków, tych szlachetnych, którzy ukrywali Żydów. Przecież Ulmowie i setki im podobnych nie zginęliby, gdyby nie polscy sąsiedzi. Znam ludzi żyjących w małych miejscowościach, którzy do dziś wolą się nie przyznawać, że ich rodzice czy dziadkowie ukrywali w czasie wojny Żydów (pomyśleć, po upływie kilkudziesięciu lat!).
Trzeba stwierdzić, że początkowo większość Polaków nie rozumiała wyjątkowej sytuacji i tragedii ludności żydowskiej. Oddzielenie murami gett, często bardzo ściśle kontrolowanych, izolowało (niekiedy prawie całkowicie – jak w Łodzi) społeczeństwo żydowskie od polskiego. Poza nielicznymi grupami – głównie lewicowymi – brak było aż do 1940 r. poważniejszych kontaktów podziemia polskiego ze społecznością żydowską. Problem żydowski był natomiast poruszany w prasie konspiracyjnej – głównie socjalistycznej i wydawanej przez ZWZ-AK – oraz w raportach wysyłanych do rządu polskiego w Londynie. Kontakty polsko-żydowskie zintensyfikowały się w 1942 r., w związku ze zwiększającym się terrorem hitlerowskim, a zwłaszcza z akcją bezpośredniej eksterminacji ludności żydowskiej. Dramatycznym wyrazem tej akcji stała się wywózka w lecie 1942 r. 300 tys. warszawskich Żydów do obozu zagłady w Treblince. Równolegle do likwidacji getta warszawskiego hitlerowcy likwidowali inne getta i środowiska żydowskie na terenie okupowanej Polski.
Źródło: Społeczeństwo polskie wobec martyrologii i walki Żydów w latach II wojny światowej. Materiały z sesji w Instytucie Historii PAN w dniu 11 marca 1995 r., red. nauk. K. Dunin-Wąsowicz, Warszawa 1996, s. 5.
Według wielokrotnie w czasie wojny powtarzanych deklaracji i instrukcji przywódców Rzeszy, celem polityki okupacyjnej była degradacja narodu polskiego i przeobrażenie go w rezerwuar taniej siły roboczej.
Wspólna decyzja z sierpnia 1939 roku, podpis przedstawicieli niemieckiej Rzeszy i Związku Radzieckiego, skazujący na śmierć Polskę i inne państwa, nie był wydarzeniem bez precedensu. Powtórzyło się to, co zostało już raz zadekretowane między naszymi sąsiadami na Zachodzie i na Wschodzie przy końcu XVIII wieku. I co było podtrzymywane programowo aż do początków obecnego stulecia. Około połowy tego stulecia powtórzyła się ta sama decyzja zniszczenia i eksterminacji. O tym narody europejskie nie mogą zapominać. Zwłaszcza na tym kontynencie, o którym powiedziano, że jest „Europą ojczyzn”, nie można zapominać o podstawowych prawach zarówno człowieka jak i narodu! I trzeba budować taki układ sił, aby nigdy żadna przewaga ekonomiczna czy militarna nie pociągnęła za sobą niszczenia drugiego, zdeptania jego praw.
Za spokój duszy sióstr i braci w sobotę modlili się żarliwie, za tych co na polu chwały, Ziemi Polskiej broniąc, polegli, za tych co wśród burzy na statkach polskich pod polską banderą ginęli, za skrzydlatych rycerzy co Londynu bronili, za młodych synów Polski co pod Tobrukiem umierali, za dzielnych żołnierzy, po których tylko mogiły ostały pod Narwikiem, za tych, którzy rozstrzelani lub na śmierć zakatowani zostali w Niemczech, za miliony ofiar zapędzonych na Sybir, za tych, którzy w moskiewskich więzieniach na szubienicach ostatnim tchem o Polsce myśleli i za Nią cierpieli, za setki tysięcy dzieci, za miliony sióstr i braci, którzy żyją, a których życie cierpieniem jest niewysłowionym.
Opis: dziennik polonijny „Nowy Świat” o Mszy żałobnej w katedrze pw. św. Patryka w Nowym Jorku, USA, 20 marca 1943, w intencji pomordowanych Polaków – ofiar II wojny światowej.
Autorytet papieża Jana Pawła II i prymasa [Stefana] Wyszyńskiego napełnił społeczeństwo polskie nadzieją, że możliwa jest zmiana jego położenia i odrzucenie pętających Polskę więzów. W 1980 r. nadzieja ta znalazła spełnienie w powstaniu „Solidarności”.
Autor: Michał Tymowski, Najkrótsza historia Polski, Gdańsk 1993, s. 148.
Bez męstwa Polaków wszystkie dyplomatyczne zabiegi i międzynarodowe negocjacje z końca lat 80. nie przyniosłyby przemian w Europie. To zwyczajni ludzie zapoczątkowali zmianę biegu historii.
Figura żołnierzy wyklętych pojawiła się w języku w połowie lat 90. Pojęcie to fałszywie sugeruje, iż antykomunistycznych konspiratorów łączyła jakaś więź organizacyjna lub wspólnota celów. Propagujący to określenie ludzie przekonują, iż w warunkach reżimu komunistycznego podziemna walka zbrojna była jedyną honorową, a jednocześnie racjonalną strategią działania. Deprecjonują opór stawiany komunistom przez Polskie Stronnictwo Ludowe i inne działające wówczas legalnie środowiska polityczne i społeczne. Wielu z nich twierdzi jakoby w latach 1944–53 (w innej wersji 1944–63) żołnierze zwani wyklętymi walczyli w najdłuższym w historii Polski narodowym, antykomunistycznym powstaniu. Mówią tak, choć żaden konspirator czy partyzant nie nazywał siebie żołnierzem wyklętym, żaden z nich nie określił swej ówczesnej aktywności powstaniem. Pojęcia te kreują uproszczony, infantylny, w dużym stopniu fałszywy obraz powojennego podziemia.
Autor: Rafał Wnuk, Czy tzw. żołnierze wyklęci są powodem do dumy?, w: 100 pytań na 100 lat historii Polski (1918–2018). Pomocnik historyczny „Polityki” nr 5/2018, s. 62.
Myśli pani, że w 1947 r. po sfałszowanych i przeprowadzonych w atmosferze zastraszenia wyborach życie nie toczyło się normalnie? Ludzie chodzili na potańcówki, mieli romanse, wychowywali dzieci, żyli chorobami najbliższych, zakupami. Ludzie zawsze będą żyć normalnie, bo mają niesamowitą zdolność przystosowawczą. Tylko część czuje strach. Ci, których pozbawia się możliwości realizacji swoich talentów, i ci, którzy gotowi są do poświęceń, nie tylko dla siebie i swojej rodziny.
Później przyszła niewola, pół wieku niewoli (…) niewoli, którą stworzyły dwa totalitaryzmy, totalitaryzm niemiecki ze swoimi monstrualnymi zbrodniami, a później komunizm. W pierwszej fazie okrutny, ludobójczy wręcz, później łagodniejszy, ale ciągle będący jednak niewolą.
Radio Wolna Europa było drogowskazem nie tylko dla wszystkich działań niepodległościowych w kraju, ale również odegrało wielką rolę w dziedzinie kulturalnej.
Ten system niósł śmiertelną chorobę. Samowola ludzi z aparatu, nieodpowiedzialnych przed nikim. Dwa systemy prawne: jeden obowiązujący zwykłych obywateli, i drugi, a właściwie brak pierwszego – zupełna bezkarność prominentów. Fasadowość wszystkiego. Slogany i hasła, którymi ozdabiano płoty i mury w całym kraju („Dobro człowieka najwyższym celem partii!”). Słowa, w które nikt nie wierzył.
Źródło: Historia „Cudownej meliny”, w: Kazimierz Orłoś, Historia „Cudownej meliny”. Cudowna melina, „Kanon literatury podziemnej”, Warszawa 2009, s. 24.
Wicemarszał Terlecki obraża Polaków pisząc, że „po 1945 najlepsi szli do lasu lub zostawali w konspiracji”. Z liczebności band wynika, że dużo tego dobrego nie było.
Fakty są takie, że w 1989 r. nastąpiła w Polsce w zasadzie bezkrwawa rewolucja, ale płacimy za to cenę – tą ceną są choroby, które wciąż drążą nasze państwo; w SN wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali ludzi niepodległościowego podziemia.
Forma transformacji nie była właściwa. Mówię o porozumieniu z komunistami, a przede wszystkim o podzieleniu majątku narodowego, o sposobie jego przejęcia. Można powiedzieć, że było to wywłaszczenie Polaków z ich wspólnej własności. Bo cokolwiek powiemy o tzw. własności socjalistycznej – majątku państwowym z okresu PRL – to przecież był to majątek wypracowany przez całe społeczeństwo.
„Okrągły stół” przebiegał w atmosferze dwuznaczności i niejasności moralnej. Nie rozdzielono starych i nowych czasów, PRL i niepodległej Polski. Zabrakło elementu inauguracji. Nie zburzono Bastylii. „Okrągły stół” na pewno tym nie był, dzień 4 czerwca 1989 roku też nie. Zaciążyło to w istotny sposób na świadomości społecznej. Cały czas istnieje element kontynuacji. Nie wiadomo, gdzie się kończy PRL, a zaczyna wolna Rzeczpospolita. Nie powiedziano ludziom wyraźnie, czym było powojenne pięćdziesięciolecie: formą protektoratu, obcą okupacją czy ułomnym państwem polskim?
Opis: w książce pt. Czas na zmiany. Rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim wydanie II z 2014 r., wstęp, okładka – tył.
Źródło: Michał Bichniewicz, Piotr M. Rudnicki, Czas na zmiany. Rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, wydawnictwo Editions Spotkania, 2014, ISBN 9788379650088.
To był bardzo ważny zwrot w historii Polski. Dokładnie w trzy lata po wyborach czerwcowych pewien etap – żeby Polska nie była krajem postkomunistycznym, czy też postkolonialnym – się wówczas skończył, niestety skończył się przegraną. Gdyby wtedy wszystko potoczyło się inaczej, Polska byłaby lepsza, silniejsza, bogatsza, ilość społecznego nieszczęścia byłaby znacznie mniejsza. Jako naród bylibyśmy w nieporównanie lepszej kondycji.
Od 2015 roku żyjemy w Polsce, która nie mogłaby być członkiem Unii Europejskiej czy NATO. Polska Macierewicza nie dostałaby się do NATO, Polska Kaczyńskiego nie dostałaby się do Unii.
Jest wiele podobieństw w kształtowaniu się ustroju Polski międzywojennej i obecnej III Rzeczypospolitej. W obu przypadkach najpierw ustrój budowano według najwyższych standardów demokracji i prawa, a potem, przy aprobacie dużej części społeczeństwa, wycofywano się z części z nich.
Wejście w struktury Unii Europejskiej, na równych prawach z innymi państwami, jest dla naszego Narodu i bratnich Narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziejowej sprawiedliwości.