10 kwietnia 2010 roku polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele udała się do Smoleńska właśnie po to, by dać świadectwo prawdzie. Bo Polska nigdy nie pogodziła się ze zbrodnią katyńską i jej konsekwencjami.
Dorota Łosiewicz: A jak oceniał (prezydent Lech Kaczyński) plan z rozdzieleniem wizyt w Katyniu? Marta Kaczyńska: Dla ojca było oczywiste, że musi być w Katyniu w siedemdziesiątą rocznicę mordu, a rozdzielenie wizyt traktował jako kolejne nieczyste zagranie Donalda Tuska, dodatkowo sprzeczne z interesem Polski. Premier Polski powinien dążyć do tego, by wizyta w Katyniu była jedna, a nie wdawać się w grę z Putinem i przychylać do wniosku administracji rosyjskiej. Wydarzenia poprzedzające wylot do Smoleńska były wyjątkowe, pełne napięć i niedomówień.
Źródło: Dorota Łosiewicz, Moi rodzice. Marta Kaczyńska. Rozmawiała Dorota Łosiewicz, Wydawnictwo The Facto, Warszawa 2014, ISBN 978-83-61808-41-1. s. 177.
A potem był 10 kwietnia 2010 roku – i rzeczywiście, tak jak to zasugerował red. Żakowski – wróciły pytania o polską wolność. Skoro Rosja Putina okazuje się najzaufańszym dla polskiego rządu partnerem do wyjaśnienia okoliczności tej tragedii, która się pod Smoleńskiem dokonała, to te pytania musiały wrócić. Wróciły i wtedy, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi oddawały na Krakowskim Przedmieściu hołd tym, którzy zginęli pod Smoleńskiem. I kiedy na ulicach Warszawy, znów, jak w 1861, 1862, najbardziej przeszkadzał władzom Krzyż związany z biało-czerwoną flagą. Te pytania wracały, kiedy z inicjatywy marszałka polskiego sejmu, a potem (po kwietniu 2010 roku) Prezydenta RP, postawiony został pomnik żołnierzy Armii Czerwonej idących szturmować Warszawę w 1920 roku. I wtedy, kiedy można się przekonać (a można się o tym przekonać codziennie), że uznany za patrona polskiej stabilizacji geopolitycznej Władimir Putin nie jest jednak dobrym patronem wolności, ani w swoim kraju, ani wobec sąsiadów.
Do głowy przychodziły mi myśli, że ich dopadli, wykończyli, bo za dużo myśleli, bo domagali się prawdy o Katyniu. Dla Rosjan przekaz, że oni nie byli wyzwolicielami narodów Europy a wprost przeciwnie – byli katami, to podważenie ich całej strategii. Smoleńsk jest konsekwencją zbrodni katyńskiej.
Dowiedziałam się o tej katastrofie późno, ponieważ gdy do niej doszło, byłam chora – od 18 marca leżałam nieprzytomna w szpitalu i dopiero w maju odzyskałam przytomność. Jarek powiedział mi o wszystkim w końcu maja. Ale ja nie w pełni to wówczas zrozumiałam. Leżałam na erce i dookoła następowały rozmaite zdarzenia – ktoś umiera, ktoś ciężko choruje, ciągle był jakiś szum. Dopiero jak przenieśli mnie do separatki, przyśnił mi się potworny sen: napaść na samolot w powietrzu. Opowiedziałam ten sen dwóm pielęgniarkom, z których jedna bardzo się przestraszyła. Pamiętam, że od tego momentu starałam się, by z nikim już nie rozmawiać o katastrofie, by nie wywoływać tego lęku. Chciałabym, żeby to była zwykła katastrofa. Nie bardzo chce mi się jednak w to wierzyć.
Dwa dni później nastąpiło dramatyczne wydarzenie, o którego naturze wiedzieli wszyscy światowi przywódcy, ale wygodniej im było uznać, że to „normalna katastrofa komunikacyjna” (słowa Korwin-Mikkego). Ówczesne milczenie jest jedną z przyczyn dzisiejszej wojny na Ukrainie. Mimo tragedii smoleńskiej szczyt NATO-Rosja w Lizbonie (listopad 2010) przebiegał w sympatycznej atmosferze wzajemnego zrozumienia, a Amerykanie kontynuowali „reset” aż do roku 2013, gdy zorientowali się, że czynione są starania aby „wyprowadzić” ich z Europy.
Gdy spoglądamy na Judasza, jego zakłamanie i złodziejstwo, to nam z pewnością nasuwa się skojarzenie, że ludzie jego pokroju stoją w tle katastrofy smoleńskiej i tego, co się po niej wydarzyło.
Ja wiem, że tym nie ugasimy niczyjego bólu. Sam czuję go wyjątkowo mocno, ale nikt nas nie zwalnia z obowiązków. Państwo polskie funkcjonuje i musi funkcjonować.
Jako historyk nie wierzę w zrządzenie losu, bo bym musiał wierzyć w jakąś spiskową teorię dziejów. To był przypadek. To mogło wydarzyć się z kilku powodów, co pokazują już analizy. Oczywiście, dla przeciętnego człowieka, katolika szczególnie, może to tworzyć wrażenie czegoś pozaziemskiego. Ja jednak pozostaję przy swoim i twierdzę, że to był tylko zbieg okoliczności.
Opis: odpowiedź na pytanie „Jak pan sobie tłumaczy to, co się wydarzyło w sobotę pod Smoleńskiem? Okrutne oblicze ziemi katyńskiej 70 lat później, czy to był tylko przypadek?”
Źródło: Damian Wicher, Nie wierzę w zrządzenie losu, „Tygodnik Prudnicki”, 15 (1007), 14 kwietnia 2010
Jestem głęboko wstrząśnięta tą katastrofą lotniczą i śmiercią polskiego prezydenta. To wielka tragedia o wymiarze ludzkim i politycznym dla Polski, naszego sąsiada.
Katastrofa pokazała w sposób dobitny, że jest dokładnie odwrotnie, niż mówił prezydent Bronisław Komorowski. Słowa o tym, że państwo zdało egzamin, brzmią dziś jak straszliwy żart. Okazało się, że państwo po prostu nie funkcjonowało i nie funkcjonuje tak, jak powinno. Było to widać po katastrofie. W Polsce nie otwarto trumien, nie przeprowadzono sekcji zwłok, a polscy prokuratorzy na miejscu zaniechali swoich obowiązków lub po prostu nie pozwolono im ich wykonywać. Sądzę, że do katastrofy nie doszłoby, gdyby polski premier nie dopuścił do rozdzielenia wizyt i gdyby odpowiednie służby rzetelnie chroniły bezpieczeństwo prezydenckiej delegacji. To, że państwo nie działa poprawnie, widać także w wielu innych sytuacjach. Ludzie mogą się o tym przekonać, czekając latami w kolejce do lekarza specjalisty czy próbując załatwić sprawy w urzędach.
Źródło: Dorota Łosiewicz, Moi rodzice. Marta Kaczyńska. Rozmawiała Dorota Łosiewicz, Wydawnictwo The Facto, Warszawa 2014, ISBN 978-83-61808-41-1. s. 191.
Katastrofa smoleńska była zemstą Władimira Putina na Lechu Kaczyńskim za jego zachowanie w konflikcie rosyjsko-gruzińskim w 2008 roku i postawę w tamtym czasie podczas pobytu w Tbilisi. Nie ma takich wypadków, nie wierzę w tego typu przypadki. To było celowe działanie Putina. Jestem pewien, że był bardzo zadowolony z tego co się wydarzyło.
Katastrofa smoleńska jest wydarzeniem bezprecedensowym w historii Polski oraz w historii Europy. Zginął prezydent RP, zginęła znaczna część elity politycznej. I to, w jakich okolicznościach. To sprawia, że zachowanie w tej sprawie kompletnego milczenia, udawanie, że nic takiego nie było, a nawet jeśli to nas to nie obchodzi jest nawet nie warte oceny. Takie stanowisko jest kuriozalne.
Lecieli tam, żeby uczcić pamięć pomordowanej elity. Giną, nie oddawszy im tego hołdu. To rana, którą bardzo trudno będzie zabliźnić. Każde to nazwisko jest jak cios nożem.
(Lech Kaczyński miał odwagę m.in. udzielić Gruzji) pomocy, broni. Czyli przyczyny były. Czyj interes? Tak, był interes, interes Moskwy. (...) To pytanie o odpowiedzialność za tę zbrodnię, o to, jak mają być potraktowani i ostatecznie ustaleni ci, którzy podjęli decyzję i ci, którzy ją wykonali. Tu, w Polsce, ale przede wszystkim tam, w Rosji. To zadanie wielkie i trudne, ale trzeba je podjąć, w interesie Polski, w interesie naszego regionu, ale także w interesie wolnej Europy.
Likwidacja elity przywiązanej do idei państwowości polskiej i przeciwnej projektowi Eurazji wywołała wielkie wrażenie. Przez pół roku nikt nie przybył do Moskwy i nigdzie nie zapraszano ówczesnego premiera Putina. W celu przełamania ostracyzmu Putin poprosił panią Dilmę Rousseff – komunistkę pochodzenia bułgarskiego, której pomógł uzyskać posadę prezydenta Brazylii – aby zaprosiła go do Brazylii na wizytę państwową. Już uwiarygodniony jako polityk, przybył w listopadzie 2010 r. do Berlina z propozycją utworzenia „harmonijnej wspólnoty gospodarczej” i spotkał się z grupą 300 polityków i przemysłowców niemieckich z Angelą Merkel na czele.
Mam w Wołowcu stado owiec. A słuchając jednej z audycji radiowych, występowali w niej m.in. Kurski i Jakubiak, pomyślałem, że dokupię czarnego barana i nazwę go „Smoleńsk”. Wolno mi, bo po 10 kwietnia zabrnęliśmy w groteskę i surrealizm. (…) Rozdęte urzędnicze ego nie pozwala o sobie zapomnieć nawet po śmierci, ci ludzie nie żyją, a nadal mają fioła na swoim punkcie, słyszę, że ci, którzy wtedy siedzieli w samolocie, to byli święci, że siedziała elita elit. Prawda jest znacznie bardziej prozaiczna – w absurdalnej katastrofie zginęło kilkudziesięciu urzędników państwowych, bo ktoś wpadł na pomysł, żeby lecieli na uroczystości jednym samolotem.
Autor: Andrzej Stasiuk, „Tygodnik Powszechny”, 5 kwietnia 2011
Można powiedzieć, że zginęli na posterunku i to w szczególnym momencie, kiedy jechali oddać hołd zamordowanym w Katyniu. Straszna katastrofa, straszny smutek, straszny żal. Polska bardzo wiele straciła dzisiaj - dodał. Jak zaznaczył, śmierć tylu osób skłania do zadumy. - Właściwie sam nie wiem, co powiedzieć. Bardzo jest mi żal, z żalem myślę o rodzinie prezydenta, o jego bracie Jarosławie. Różni nas wiele, ale to nie moment na różnice.
Myślę, że Rosjanie mieli zasoby techniczne, które pozwoliły na zniszczenie tego samolotu. Oni byli zainteresowani zniszczeniem tego samolotu. Dla nich, na liście wrogów Putina na tym etapie prezydent Kaczyński był, myślę, na pierwszym miejscu.
Na początku było niedowierzanie, a później coraz większa gorycz. Straciliśmy nie tylko głowę państwa, ale i wielu dobrych polityków, ministrów i wojskowych. My, sportowcy straciliśmy prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który był wielkim autorytetem i wspaniałym człowiekiem. Znałem go osobiście. To dla mnie tym większy cios, że tak wspaniały człowiek odszedł w tak tragiczny sposób.
Nagle usłyszałam, jak dziennikarz mówi, że rozpoczęcie uroczystości opóźnia się z powodu problemów z lądowaniem. (…) Wierzyłam, że za chwilę usłyszę, że samolot z prezydencką delegacją właśnie wylądował. (…) Nadal dzwoniłam do rodziców. Wybierając numery jak automat, wciąż wierzyłam, że przeżyli. A potem w telewizji powiedziano, że wszyscy pasażerowie zginęli. Gdy odczytywałam po raz kolejny tekst wyświetlany na żółtym pasku informacyjnym, nadzieja gasła. Nagle zamknął się pewien rozdział życia, choć w tamtych chwilach nie mogłam w to uwierzyć.
Nie bardzo można w to uwierzyć, ale podobno powstaje w Polsce Ruch 10 Kwietnia. Jest to mniej więcej tak, jakby po zamachu na nowojorski World Trade Center dla uczczenia tego wydarzenia zaczęto celebrować Ruch 11 Września, co jest nawet bardzo prawdopodobne i zrozumiałe, ale tylko w Afganistanie.
Niewiarygodna katastrofa w Smoleńsku wstrząsnęła nami wszystkimi. Ta nagła śmierć całkowicie zmieniła perspektywę, z której patrzymy na ludzi, spory polityczne i partyjne, nawet na siebie. Ta śmierć brutalnie przypomniała o przemijalności spraw, które czasem traktujemy tak, jakby miały trwać wiecznie. Hałas niedawnych sporów zastąpiło milczenie, które narzuca śmierć.
Osiem lat temu dotknęła Polskę straszliwa tragedia, najgorsza od II wojny światowej. Nie tylko dlatego, że w katastrofie zginęło po prostu 96 Polaków, ale dlatego, że państwo polskie, że nasza Polska – dopiero co tak niedawno odrodzona po latach zniewolenia, Polska, która wyrwała się zza żelaznej kurtyny – znowu straciła swoją elitę, a w każdym razie dużą jej część. Jakże tragiczny, straszny moment! Najstraszliwszy oczywiście dla rodzin, które straciły ojców, mamy, braci, synów, córki – ale straszliwy dla całej Polski, bo to byli ludzie, którzy tę odrodzoną Polskę budowali i co do których przecież wszyscy mieliśmy nadzieję, że będą ją budowali jeszcze przez długie, długie lata. Bo wielu z nich to byli ludzie, którzy na pewno mieli przed sobą jeszcze lata służby dla Rzeczypospolitej. Czegóż oni mogli jeszcze dokonać!
Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada.
Państwo polskie w obliczu dramatu katastrofy pod Smoleńskiem i jej skutków zdało egzamin. Trzeba dzisiaj wszystkim obywatelom państwa polskiego powiedzieć, że zdaliśmy razem ten trudny egzamin i mamy prawo być dumni ze współczesnego państwa polskiego.
Pijany prezydent w ruskiej trumnie. Tyle zostało, poza krzyżem pod Pałacem i portretami w Sejmie, ze smoleńskiej „żałoby”. Palikot z Brudzińskim znów rozkręcają PO-PiSowy cyrk – nic nowego.
Politycy, dziennikarze, celebryci, elity oraz zwykli obywatele pobili w atakach na braci Kaczyńskich, a szczególnie na Jarosława po śmierci Lecha, światowy rekord brutalności, często noszącej znamiona okrucieństwa. Nie szczędzono razów rodzinie, nie szanowano najbardziej zasługujących na szacunek odczuć, drwiono ze śmierci, życzono jej, przeklinano, licytowano się w lżących wyzwiskach.
Premier rządu w emocjonalnym wystąpieniu powiedział, że była to największa tragedia, jaką zna współczesny świat. To po prostu ocena, bardzo subiektywna. Nieprawda. Nie minęło 100 dni od dramatu Haiti, gdzie zginęło 300 tysięcy ludzi. Gorszych, bo nieznanych? Bo nie z rządu? Bo nie z rządu naszego? W ciągu dwóch tygodni na polskich drogach ginie więcej osób. Znajmy miarę. A raczej umiar.
Pytanie jest niezmienne od początku: jak w XXI wieku mogło się zdarzyć coś takiego w Polsce, która miała rząd, armię, kontrwywiad, wywiad, wszelkie służby? Okazało się, że to był domek z kart, który runął.
Rosjanie mogą zniszczyć rosyjski samolot, oni wiedzą najlepiej, oni robili wcześniej takie rzeczy. W Smoleńsku nie było urządzeń pozwalających na lądowanie. Myślę, że oni przygotowywali się do tego, przygotowali to i zrobili to w sposób bardzo tragiczny. Putin jest zdolny do tego, to jest profesjonalny zabójca. To jest człowiek, który nigdy nie powstrzymuje się kiedy trzeba kogoś zniszczyć.
Rozmiar tragedii jest tak wielki, że wszyscy powinniśmy wziąć prawdziwą lekcję, której tak często brakuje, jeśli chodzi o obyczaje, (…) żeby godnie przeżyć tę traumę.
Śmierć polskiej elity z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele była prostą konsekwencją otwarcia Polski przez rząd Tuska na wpływy rosyjskie. (…) O tym agenturalno-rosyjskim uzależnieniu polityki Donalda Tuska musimy dziś jasno mówić.
Tak, to mógł być zamach. Nie można tego wykluczyć. W każdym innym kraju to byłby pierwszy wariant, który by rozważano i którego nie odsunęłoby się na bok, póki by się go nie wykluczyło.
Ta reakcja na śmierć prezydenta, na śmierć wielu polityków i nie tylko, pokazała nową twarz Polaków w sensie nie tego, że Polacy nagle zmienili zdanie o Lechu Kaczyńskim, tylko przywiązanie do państwa. Czego nam strasznie brakowało. To wytworzyło atmosferę identyfikacji z Państwem Polskim.
To próba nerwów dla Polaków na całym świecie, którzy zadają sobie dziś pytanie: czy Polsce rzeczywiście udało się uciec przed duchami z przeszłości? Czy te pokrwawione demony niszczące od dwustu lat pokolenie za pokoleniem nie wyszły ponownie z lasu?
Autor: Neal Ascherson, dziennikarz „The Guardian”, „Forum”, 12 kwietnia 2010
To, co się stało w Smoleńsku, jest, jak czuję, karą Boską. Jest karą Boską za politykę historyczną. Jest karą za igranie śmiercią i męczeństwem. Śmierć i męczeństwo to sprawy najpoważniejsze. Niestety, polscy politycy nie umieją ich uszanować. To dotyczy nie tylko dzisiejszych polskich polityków i nie tylko prawicowców, dotyczy także sanatorów, endeków, moczarowców różnych epok. W Polsce powszechne jest bezwstydne wykorzystywanie męczenników i ofiar śmiertelnych po to, aby mogli zbijać na nich kapitał ludzie jak najbardziej żywi i żywotni. Pełni jak najbardziej ziemskich apetytów. Gotowi do jak najbardziej cynicznych szwindli. Gromadzący w swoich lepkich łapach jak najwięcej kasy albo jak najwięcej władzy. Ludzie, których chorobliwy egoizm i egotyzm widoczny jest na pierwszy rzut oka, podczepiają się pod nieżywych altruistów, pod tych, którzy, jak mówi Pismo, „wydali swoje ciało za swoich przyjaciół”. Nieżywi altruiści są nieżywi, więc nie mogą się bronić, gdy ktoś próbuje ukraść ich chwałę, aby się nią pomazać. Ci, którzy – nieraz za sprawą równie łapczywych polityków z przeszłości – stali się mięsem armatnim i zginęli, są bezbronni, gdy znów się robi się z nich mięso armatnie, tym razem dla armat propagandowych.
(…) to, że się w ogóle zdarzyła, okrywa nas, Polaków, hańbą.
Autor: Andrzej Grabowski, Grabowski: Być dobrym Polakiem to nie być aż Polakiem, „Gazeta Wyborcza”, 28–29 kwietnia 2012
Tragedia smoleńska stała się najważniejszym wydarzeniem w III RP, najtragiczniejszą chwilą w polskiej historii od czasu II wojny światowej. Stała się wydarzeniem, które wpływa na los dzisiejszej Polski i życie Polaków w sposób niebywale silny; które nas podzieliło bardzo głęboko. Dlatego próba zmierzenia się z tym tematem jest nie tylko wielkim wyzwaniem, ale i obywatelskim obowiązkiem twórcy.
Tragedia smoleńska została nazwana przez premiera Tuska, tego samego dnia, największą tragedią Polski, Polaków po II wojnie światowej. Tak ją również odczułem i odczuwam do tej pory. A ponieważ długi czas razem z innymi Polakami byłem oszukiwany, wmawiano mi jakieś rzeczy nieprawdopodobne, wydawało mi się, że mam do czynienia z manipulacją.
Wielokrotnie mówiłem, że w Smoleńsku doszło do nieszczęśliwego wypadku. Mówienie, że to była śmierć męczeńska jest niskie, pozbawione szacunku dla ofiar tego nieszczęśliwego lotu.
Wierzący lub mniej wierzący stajemy przed tajemnicą niespodziewanej śmierci i pytamy, czy to ślepy los, czy też wola Boga, który wszystko przewiduje i działa według swoich planów?
Przez nasze narodowe szeregi przeszedł Bóg i przez cieniutką granicę miedzy życiem i śmiercią skinął na tych najbardziej dojrzałych i poprosił ich prosto z samolotu do siebie. Tam, w pobliżu Katynia, jest taki dyskretny właz do nieba. Przed siedemdziesięciu laty tędy co noc przechodzili polscy żołnierze czwórkami, kompaniami ponad 200 chłopa co noc. Dziś przeszła grupa skromniejsza, ale za to dwaj prezydenci, kilku generałów, biskupi, ministrowie, parlamentarzyści. Fundamentem naszego żalu i bólu jest to, że urwała się nadzieja z nimi łączona.
Wtedy ustaliliśmy, że doszło do eksplozji, która ostatecznie samolot zniszczyła – to sprawa zasadnicza, bo jest jeszcze wiele dodatkowych szczegółów. Obecnie wiemy dużo więcej. Znaleźliśmy w zapisie jednego z rejestratorów moment eksplozji – został zidentyfikowany. Zajmujemy się obecnie jego analizą i wykluczeniem wszystkich możliwości innej interpretacji tego elektronicznego zapisu.
Wychowałam się na Gombrowiczu, nie na Sienkiewiczu. Ludziom o światopoglądzie zbliżonym do mojego jest chyba trudniej radzić sobie z takimi zbiorowymi emocjami. U mnie – niemal automatycznie – włącza się mechanizm samokontroli: żeby nie popaść w zbytnią patetyzację uczuć. A jednak… Jeszcze kilka dni temu nie przyszłoby mi do głowy, że uronię łzę po prezydencie Lechu Kaczyńskim, a teraz muszę przyznać, że kilka razy oczy mi się zaszkliły. To jest normalny ludzki odruch, bo wiemy, że życie tych, którzy zginęli, zostało nagle przerwane. Chyba wszyscy stracili kogoś bliskiego, więc to też jest odruch zwykłej ludzkiej solidarności w bólu. Poza tym działa wyobraźnia: to straszny zbieg okoliczności, że w tym samolocie było wielu ludzi w kwiecie swojej działalności, niektórych nawet znałam osobiście i darzyłam szczerym szacunkiem.
Wypadek prezydenckiego samolotu to dla mnie podwójna tragedia osobista. Dlatego że – jak pamiętacie – z paroma z tych ludzi miałem otwarte problemy do rozwiązania. I dzisiaj ja im wybaczam i nie mam pretensji, ale mnie już nie wybaczą. Teraz muszę Pana Boga prosić o wybaczenie, bo też przecież parę błędów na pewno popełniłem i coś tam na sumieniu też jest.
Ze zbrodnią katyńską już na zawsze nierozerwalnie związana jest katastrofa smoleńska (...) Największa tragedia w powojennej historii Polski. W Smoleńsku, podobnie jak w Katyniu, zginęły polskie elity. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wraz z małżonką, ostatni prezydent Polski na uchodźctwie, marszałkowie, ministrowie, posłowie i senatorowie, duchowni rożnych wyznań, szefowie wielu urzędów centralnych, przedstawiciele rodzin katyńskich, generałowie, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, piloci i cała załoga samolotu. Wspaniali ludzie.
Był wybitnym mężem stanu, który odegrał kluczową rolę w ruchu Solidarności i był szeroko podziwiany w USA jako przywódca oddany sprawie postępu, wolności i ludzkiej godności.
Byłem wstrząśnięty i zasmucony śmiercią Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony i wszystkich osób, w tym wysokiej rangi urzędników rządowych, na pokładzie samolotu, który rozbił się w Rosji. Prezydent Kaczyński zostanie zapamiętany jako silny polityk, który nieustannie stał na straży wartości, który chciał, aby Polska była bardziej zamożnym i szczęśliwym narodem. Ponieważ rząd i naród Polski opłakują to wielką narodową tragedię, rząd i naród na Malediwach składa szczere współczucia dla Ciebie, rządu i narodu Polskiego. Nasze serca są z wszystkimi, którzy stracili swoich bliskich w wypadku.
Drodzy przyjaciele, obywatele Polski. Wszyscy ubolewamy nad tragicznym zdarzeniem do jakiego doszło. Obiecuję, że wszystkie fakty dotyczące wypadku zostaną wyjaśnione razem z polską stroną. Wyrażam najgłębsze kondolencje dla Polaków w imieniu wszystkich Rosjan. Ogłaszam także, że 12 kwietnia będzie dniem żałoby w Rosji.
Głębokim bólem napełniła mnie wiadomość o tragicznej śmierci Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony oraz osób, które towarzyszyły mu w drodze do Katynia. Spośród nich pragnę wymienić Pana Ryszarda Kaczorowskiego, byłego Prezydenta RP na uchodźctwie, biskupa polowego Tadeusza Płoskiego, prawosławnego arcybiskupa polowego Mirona Chodakowskiego i ewangelickiego duszpasterza polowego ks. Adama Pilcha. Wszystkie ofiary tego dramatycznego wypadku – parlamentarzystów, polityków, przedstawicieli wojska i Rodzin Katyńskich i inne osoby – polecam łaskawości miłosiernego Boga. Niech przyjmie ich do swojej chwały. Rodzinom tych, którzy zginęli i wszystkim Polakom składam szczere kondolencje i zapewniam o mojej duchowej bliskości. Na ten trudny czas wypraszam dla Narodu polskiego szczególne błogosławieństwo wszechmogącego Boga.
Jest to trudno wyobrażalna tragedia. Wspólnie z narodem polskim na trzy dni pogrążymy się w żałobie. Wierzę, że przedstawiciele różnych narodowości, przeżywający ogromny ból wspólnie z narodem polskim, w tych dniach wykażą solidarność z Polakami przeżywającymi ogromny ból.
Lech Kaczyński naznaczył polską historię całą swoją biografią. Historycy sporządzą bilans Jego dokonań. Dziś nie jest moment na żadne wyważone oceny. Dziś jest czas na żal i dobrą pamięć. Lech Kaczyński służył polskiej niepodległości od marca 1968 r. Często powtarzał, że wtedy wybrał drogę sprzeciwu wobec dyktatury. I tę Jego decyzje będę zawsze wspominał z wielkim szacunkiem i sentymentem. Różniliśmy się, także w ostatnich latach, w ocenach zdarzeń politycznych. Wszelako zawsze myślałem o Lechu Kaczyńskim z szacunkiem dla Jego patriotyzmu. I te myśli towarzyszą mi od chwili, gdy usłyszałem straszną wiadomość o katastrofie lotniczej. Lech Kaczyński był człowiekiem prawym, życzliwym, rozumnym. I był człowiekiem szalenie sympatycznym czego nierzadko doświadczyłem. Takim będę Go pamiętał.
Autor: Adam Michnik, „Gazeta Wyborcza”, 12 kwietnia 2010
Łączymy się w głębokim bólu z narodem polskim. Znałem prezydenta Kaczyńskiego jako patriotę i wielkiego przyjaciela Izraela.
Przez całe swoje życie prezydent Kaczyński walczył o wolność, nie tylko o wolność Polski, ale także Gruzji i wszystkich ludzi pozbawionych wolności. Nigdy nie zapomnimy ciężkiego okresu w 2008 roku, kiedy Lech Kaczyński przyjechał do Tbilisi, ryzykując własne życie, i spędził te wyjątkowo trudne godziny z Gruzinami.
Autor: Dawid Bakradze, przewodniczący gruzińskiego parlamentu, dziennik.pl
To druzgocąca strata dla Polski, dla Stanów Zjednoczonych, dla całego świata. Prezydent Kaczyński był powszechnie podziwiany w Ameryce jako przywódca oddany walce o wolność i ludzką godność.
To ogromna tragedia Polski, ale też Litwy i całej społeczności międzynarodowej. Prezydent Lech Kaczyński w naszej pamięci pozostanie jako jeden z najwybitniejszych polskich polityków, wielki i szczery przyjaciel Litwy, który w znacznym stopniu przyczynił się do rozwoju strategicznego partnerstwa Litwy i Polski. Pogrążamy się w smutku z narodem polskim.
W imieniu narodu, rządu brazylijskiego i jego własnym, przekazuję Premierowi oraz narodowi polskiemu najszczersze i braterskie wyrazy współczucia zapewniając, iż w momencie bólu i straty Brazylia okazuje solidarność (…).
W imieniu całego NATO i moim osobiście, wyrażam moje głębokie kondolencje narodowi polskiemu, rodzinie prezydenta oraz rodzinom tych, którzy zginęli w tym straszliwym wypadku. To tragedia dla nich i dla Polski. Moje myśli są dziś z nimi.
12 lat temu ziemia smoleńska zabrała nam polskiego Prezydenta, profesora Lecha Kaczyńskiego, jego małżonkę i 94 przedstawicieli polskiej elity. Zostawili po sobie pustkę, ale pamięć o nich jest wciąż żywa.
A tamci, co odeszli do ponadwiecznych, stanęli pokornie przed Tym, który nas stworzył. Dla nich skończyły się już rządy. Skończyły się kadencje, partie, kluby, orientacje, nie ma już dyskusji o aborcji, eutanazji o partnerach, lesbijkach i gejach. Dla nich skończyła się wiara, spełniła się nadzieja. Zaczęło się niebo. A piekło zostało tu.
Opis: fragment homilii podczas mszy św. w intencji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej w Bazylice Archikatedralnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie 10 kwietnia 2013.
Bo zginął nie tylko prezydent, nie tylko ludzie z jego Kancelarii, ale także prezes Narodowego Banku Polskiego, prezes Instytutu Pamięci Narodowej i wiele innych, znaczących w życiu publicznym osób. Było oczywiste, że w wyniku tej katastrofy nastąpiła zmiana układu politycznego w Polsce, zmiana o charakterze strukturalnym. Równowaga sił pomiędzy obozem, nazwijmy go niepodległościowym, a tym który można określić jako okrągłostołowy została zachwiana. Spodziewałem się więc, że to co mamy, ten zły model państwa powstały po 1989 roku, zostanie wzmocniony i utrwalony.
Dwie koleżanki posłanki (Izabela Jaruga-Nowacka, Jolanta Szymanek-Deresz), marszałek Szmajdziński. Wczoraj składałem mu życzenia z okazji 58 rocznicy. Pytał mnie jak to jest, kiedy przekracza się 60-tkę. Powiedziałem mu, że niedługo się przekona. (…) Znaliśmy się od wielu wielu lat. Zawsze w moim życiu był obecny, życiu politycznym. Trudno mi się oswoić, że jego już nie ma. Cały czas mam wrażenie, że go usłyszę, albo do niego zadzwonię. Zresztą jak się dowiedziałem, że ten samolot się rozbił i że on był na pokładzie, to wziąłem telefon i zadzwoniłem do niego z nadzieją, że to nieprawda. Ale niestety jego komórka milczała. (…) Pamiętajmy, że ludzi nie można zastąpić. Już nie będzie drugiego Lecha Kaczyńskiego, nie będzie Jerzego Szmajdzińskiego.
Dziewięćdziesiąt sześć córek i synów narodu, pod przewodnictwem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii. Byli wśród nich ludzie odpowiedzialni za najważniejsze sektory życia państwowego, przedstawiciele największych ugrupowań politycznych, cywile i wojskowi, świeccy i duchowni różnych wyznań, także osoby nie identyfikujące się z żadnym wyznaniem. Słowem – reprezentacja nas – narodu. Tego dnia Polska utraciła prezydenta i znaczną część politycznych elit. Jak powiedział przy odsłonięciu pomnika Prezydent Andrzej Duda – zginęli bo byli razem, zginęli bo chcieli oddać hołd polskim oficerom, zamordowanym w Katyniu. Polskie skrzydła wbiły się w czarną ziemię. A w naszej katedrze polskie skrzydła wzbijają się w białe niebo. Dumny orzeł zrywa żelazne łańcuchy, zrywa się do lotu.
Jestem przekonany, że Ryszard Kaczorowski – niezłomny patriota, zasłużony działacz ruchu harcerskiego, jeden z najszlachetniejszych synów pokolenia niepodległej Polski – pozostanie w pamięci potomnych jako wzorzec męża stanu, który na pierwszym miejscu stawiał zawsze dobro wspólne i pożytek Rzeczypospolitej.
Jeszcze w czwartek spotkałem się z prezydentem – motywem kampanii Lecha Kaczyńskiego miała być „Ballada o małym rycerzu”.
Autor: Adam Bielan, „Gazeta Wyborcza”, 12 kwietnia 2010
Leszek Kaczyński to nie tylko moja młodość, ale również taki ciężki czas, gdy ludzi z odwagą nie było tak wielu jak dzisiaj. Takie przyjaźnie długo się pamięta i trzeba naprawdę wiele zrobić w dalszym życiu by taką przyjaźń zabić. Niezależnie od różnic i sporów, które toczyliśmy już nawet nie z Leszkiem, ale z prezydentem Lechem Kaczyńskim, spotkanie z nim było zawsze spotkaniem przyjaciół.
Możesz lubić lub nie lubić Kaczyńskiego, ale on był osobą naprawdę wyjątkową. Nie było w nim nic fałszywego. Możesz spotkać dobrego polityka, możesz spotkać mądrego politykiem, możesz spotkać świetnego organizatora, ale bardzo rzadko spotykasz w polityce dobrych ludzi.
Nasze przejście Krakowskim Przedmieściem jest pytaniem: kto winien śmierci prezydenta? Mgła, wąwóz, piloci, naprowadzający czy brzoza? Myśmy ich zabili. Zabiliśmy ich słowami, kłamstwem, chamstwem, przekleństwem i szyderstwem. Zaklejaliście sobie usta krzyżem. Bezbożni, perfidni oszuści i fałszywie płakaliście.
Opis: fragment homilii podczas mszy św. w intencji wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej w Bazylice Archikatedralnej pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie 10 kwietnia 2013.
Niech przykład tego wielkiego, pięknego życia dla Boga, dla Ojczyzny, dla bliźniego, jaki przedstawiał druh Ryszard Kaczorowski, późniejszy prezydent i przyjaciel Polski, niech będzie dla nas zachętą, byśmy umieli żyć tymi prawdami i ideami, za które można i warto ponosić wielkie ofiary.
Oni wszyscy mieli krew i kości. Mieli emocje, marzenia, plany. Mieli swoich bliskich. Czekała na nich w domu wielka miłość, czekał obiad albo późna kolacja. Każdy z nich obiecał, że o 18 będzie w domu…
Pamiętam, jak byłem zdumiony – i chyba wielu z was – kiedy po katastrofie smoleńskiej dziennikarze wyjęli z szuflad piękne zdjęcia pary prezydenckiej, cudowne, urocze. Gdyby nie śmierć pary prezydenckiej, chyba nigdy byśmy ich nie zobaczyli. Ktoś mi myśli, ktoś mi pokazuje świat, żebym myślał według jego woli, dobierając odpowiednio zdjęcia.
Panie Prezydencie, 10 kwietnia był Pan, tak jak każdego innego dnia, na służbie. Na służbie Rzeczypospolitej. Zmierzał Pan do Katynia, aby oddać hołd ofiarom ludobójczego mordu sprzed 70 lat. Na tej drodze dosięgła Pana tragiczna śmierć. Leszku, Leszku. Słowa patriotyzm, pamięć historyczna, polska tożsamość, nie były dla Ciebie pustymi dźwiękami. Nasycałeś je głęboką treścią.
Patrząc na wypełnioną dzisiaj po brzegi salę posiedzeń polskiego Sejmu, widzę tu całą Polskę, całe państwo polskie. Są tu bowiem posłowie i senatorowie, jest premier, jest rząd, są przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, są reprezentanci najwyższych urzędów i organów państwa. Jednak fotel prezydenta jest pusty. W związku z tym, że w takiej sytuacji konstytucja nakłada na Marszałka Sejmu obowiązek pełnienia funkcji głowy państwa do czasu rozstrzygnięć wyborczych, ośmielam się prosić wszystkich o pomoc w przeprowadzeniu kraju przez ten trudny i bolesny okres. Parlament polski poniósł ogromną stratę. Od nas wszystkich zależy, czy ten ból, ból po stracie naszych koleżanek i kolegów, zdołamy zamienić w siłę na rzecz współpracy, porozumienia i pojednania, czy może w jakąś formę sporu, gorszących kłótni. Wszyscy ponieśliśmy bolesną stratę. Pewnie każdy z nas, patrząc na kwiaty złożone w miejscach, gdzie siedziały nasze koleżanki, siedzieli nasi koledzy, myśli teraz o nich, wspomina ich. Pewnie każdy z nas robi swego rodzaju rachunek sumienia, myśli o słowach niepotrzebnych, które padły nie raz, a które dzisiaj bolą autorów. Sądzę, że każdy z nas pewnie myśli też o tych słowach, które, niestety, nie padły, a które mogły budować jedność i porozumienie. Czasem warto o tym pomyśleć, także w tak trudnym momencie. Patrzymy nie tylko na te miejsca, gdzie siedzieli nasi przyjaciele, patrzymy nie tylko na te kwiaty, ale także na mównicę sejmową, skąd nasze koleżanki, nasi koledzy zabierali głos w ramach debaty politycznej. Bardzo chciałbym, abyśmy na niej skupili dzisiaj nasze myśli, wspomnienia,
nasze dobre intencje. Bardzo chciałbym, żebyśmy razem, poprzez udział wszystkich klubów parlamentarnych, parlamentu jako całości, złożyli na tej mównicy kwiaty, odczytując jednocześnie imiona i nazwiska koleżanek i kolegów, którzy nie zasiądą już w tej Izbie, w polskim parlamencie.
Pierwsza dama Maria Kaczyńska, choć nie pełniła funkcji politycznych ani urzędniczych, miała odwagę głosić swoje poglądy nawet wbrew interesom formacji bliskiej mężowi. Broniła kompromisu wokół ustawy antyaborcyjnej wtedy, gdy część polityków domagała się jej zaostrzenia. Odważnie wypowiadała się za procedurą in vitro. Wsparła obrońców Doliny Rospudy. Były to jej osobiste poglądy wygłaszane bez żadnych podtekstów politycznych, bez związku z polityczną taktyką. Ale były ważnym głosem w debacie na ten temat.
Praca z Piotrem Nurowskim była przyjemnością. To był człowiek, który nie uznawał barier między ludźmi, potrafił jak mało kto kruszyć lody i skracać dystans.
Prezydent Kaczyński był wybitnym mężem stanu, który odegrał kluczową rolę w ruchu Solidarności i był szeroko podziwiany w USA jako przywódca oddany sprawie postępu, wolności i ludzkiej godności.
Prezydent Kaczyński i jego małżonka Maria przyczynili się do pogłębienia relacji między narodami polskim i żydowskim, mieli również olbrzymi wkład w zabliźnianie ran przeszłości oraz budowanie wspólnej i lepszej przyszłości.
Prezydent Kaczyński zginął na posterunku. Całe życie uważał, słusznie, że niepodległość jest rzeczą nadrzędną. Działał, by niepodległość odzyskać, a potem umacniać. W tym też duchu, budowania niepodległości oraz budowania pojednania z Rosją, jechał do Katynia.
Rzeczywiście tam było nie tylko trzech posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego, poseł Wojtas, Woda i Deptuła, ale także elita, można powiedzieć kwiat polskiej polityki ale także duchowieństwa, wojska. Faktycznie co najmniej 80 proc. osób spośród wszystkich ofiar znałem osobiście, miałem okazję z nimi się spotkać.
W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginęło wiele wybitnych postaci. Jedną z nich był poseł PO Arkadiusz Rybicki. Aram - takim kryptonimem nazwała go ubecja inwigilująca go w czasach PRL-u, gdy był działaczem opozycyjnego Ruchu Młodej Polski. Ale tak też mówili do niego przyjaciele i ludzie dla których był kimś bliskim. Aram podobnie jak ja był uczniem gdańskiej Jedynki liceum z którego okien widać bramę Stoczni.
Z głębokim żalem przyjąłem wiadomość o nagłej śmierci Jego Ekscelencji Prezydenta RP, Pana Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki, Pani Marii Kaczyńskiej. Pragnę złożyć Panu, Panie Marszałku, a za Pana pośrednictwem również pogrążonej w żalu rodzinie Pary Prezydenckiej, moje najszczersze kondolencje.
Znałem prezydenta Kaczyńskiego osobiście z kilku spotkań w Radzie Europejskiej, a także w Warszawie, i jestem zasmucony jego śmiercią. Polska straciła wielkiego patriotę i głowę państwa. Jego politycznym zobowiązaniem była służba polskiemu narodowi.
Ale jest też sprawa wystąpienia zgodnie z prawem międzynarodowym zastępcy ambasadora Piotra Marciniaka do władz rosyjskich o eksterytorialność terenu, gdzie nastąpiła katastrofa. To rutynowa rzecz, a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował się wycofać z tej decyzji. To bardzo poważna sprawa. Trudno sądzić, żeby została podjęta bez wiedzy i zgody premiera Donalda Tuska. Jest mnóstwo rzeczy, o których do tej pory nie wiedzieliśmy.
Co do natury eksplozji samolotu Tu-154M nie ma wątpliwości; trwają dyskusje, jaki był charakter eksplozji, w którym miejscu został umieszczony ewentualny ładunek wybuchowy; to nie są rozstrzygnięte sprawy.
Część Polaków uważa, że przyczyna musi być proporcjonalna do skutku. Śmierć prezydenta i 95 innych ludzi nie może wynikać z tak banalnych przyczyn jak mgła czy błędy w pilotażu i w naprowadzaniu. Religijny instynkt skłania nas do szukania głębszego sensu. A dla PiS-u katastrofa będzie wyjaśniona, gdy Tusk, Sikorski, Arabski i Klich przyznają się do zamordowania prezydenta w spisku z Putinem. My uważamy, że komisja ministra Jerzego Millera wyjaśniła przyczyny katastrofy. Jeśli Kaczyński tak nie uważa, to niech powie, czy zgadza się z tekstem w propisowskiej „Gazecie Polskiej Codziennie”, według którego Tu-154 został zestrzelony za pomocą głowicy z ładunkiem termobarycznym. Czy to jest pic dla naiwnych, czy stanowisko PiS-u?
Czy dla zweryfikowania hipotezy o zamachu nie wystarczą dotąd dokonane ekshumacje oraz zgoda wielu rodzin tych, którzy zginęli na dokonanie dalszych ekshumacji? Dlaczego zmuszać do tego także tych, którzy takiej ekshumacji się sprzeciwiają? Biskupi prawosławni wydali w tej sprawie jednoznaczne oświadczenie; nie mogą tego uczynić także biskupi katoliccy?
Do destrukcji samolotu wystarczy niewielki ładunek, podłożony w odpowiednim miejscu, a odpalony przy podchodzeniu do lądowania. Najlepiej na rosyjskiej ziemi, by przejąć śledztwo i wszystkie dowody, by je zniszczyć. Dlatego widzieliśmy panów z piłami mechanicznymi tnących części tupolewa, a części poszycia dachu „nie odnaleziono”. Dlatego zalutowano trumny ze zwłokami, a pani Kopacz zabroniła je otwierać. Po co bomba termobaryczna? By wszystkich zabić, by nikt nie przeżył. Przed klasyczną bombą można się schować. Przed odłamkami osłonią drzwi, rząd foteli. W wybuchu bomby termobarycznej zabijają fala uderzeniowa i brak powietrza do oddychania.
Gdy pokazałem moim znajomym z Platformy – w celu uniknięcia możliwych przekłamań – raport zespołu ekspertów niezależnych, który skonsultowaliśmy z ekspertami amerykańskimi i brytyjskimi, jeden z tych polityków pokazał mi wtedy tego SMS-a. Powiedział mi, że nie podejrzewał wcześniej, iż mógł być tak bardzo manipulowany w sprawie śledztwa przez rząd.
Gdyby śledztwo toczyło się pod auspicjami NATO, raport końcowy byłby miażdżący dla rządu i MON-u. Doszłoby do dymisji rządu – chodziło o utrzymanie się na stołkach.
Generał Błasik nie był jednak zwykłym pasażerem. Z własnej woli przejął dowodzenie Tu-154M. Zadokumentował to przy trapie samolotu na lotnisku w Warszawie, składając meldunek prezydentowi Kaczyńskiemu o gotowości załogi do wykonania zadania. W ten bezprecedensowy sposób pozbawił kompetencji dowódcę maszyny i w decydującej fazie lotu zasiadł w kokpicie. Poza tym jaki pasażer może przebywać w kabinie pilotów podczas lądowania, w dodatku w skrajnie niekorzystnych warunkach atmosferycznych?
Jak ktoś pędzi kiepską drogą we mgle 150 km na godzinę i się rozbija – co przy takich warunkach i takiej prędkości jest normalne – to czy zastanawiamy się nad odpowiedzialnością tych, którzy robili tę drogę taką, że jest dziurawa i kręta? Czy zastanawiamy się nad tymi, którzy produkowali ten samochód – że w takich warunkach walnął w drzewo? Nie wolno tak było jechać – rozsądek i prawo na to nie pozwalają.
Macierewicz powiedział mi: „Wiem, że jest pan inteligentnym człowiekiem. Doskonale pan wie, że zamach smoleński to tylko narzędzie polityczne”. Te słowa głęboko zapadły mi w pamięć. Mogłem wywnioskować, że minister Macierewicz sam nawet nie wierzy w zamach, dlatego być może ma do tego takie chłodne i cyniczne podejście.
Materiały dowodowe nie tylko zostały pozostawione przez rząd Donalda Tuska w dyspozycji Federacji Rosyjskiej, ale był także ukrywane, niszczone i fałszowane. Strona rosyjska jasno stwierdzała, że Polska nie otrzyma materiałów dowodowych i warunkuje po dzień dzisiejszy otrzymanie tych materiałów zgodą Rzeczpospolitej Polskiej na przyjęcie raportu pani Tatiany Anodiny.
Autor: Przewodniczący komisji Antoni Macierewicz.
Opis: o ustaleniach i prezentacja „Raportu z badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu-154M nr 101 nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj na terenie Federacji Rosyjskiej”.
Minął już rok od jej powołania i jak na razie nie mają się czym pochwalić. Jest tylko szereg niespełnionych obietnic. To jedna wielka porażka. (…) Problem z podkomisją pana Berczyńskiego jest taki, że jej członkowie nie są ekspertami od wypadków lotniczych i mogą wyciągać błędne wnioski. Na szczęście można je później prostować.
Opis: o komisji pod przewodnictwem Wacława Berczyńskiego badającej katastrofę Tu-154 w Smoleńsku.
My w tej chwili już naprawdę bardzo dużo wiemy, co się naprawdę stało na lotnisku smoleńskim. Nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach, natomiast jesteśmy w sensie procesowym w trochę trudniejszej sytuacji - wyraźnie trudniejszej - ale mam nadzieję będziemy je poprawiać i finał będzie pewnie właśnie taki.
NATO powiedziałoby nam o wiele więcej na temat przyczyn katastrofy niż możemy się dowiedzieć od Rosjan. Rosjanie nie są zainteresowani by pokazać całą sytuację (…). Zwrócenie się do NATO tuż po katastrofie było obowiązkiem premiera! Przecież wtedy nie wiedzieliśmy co się stało. To mógł być np. zamach czeczeńskiego terrorysty. Na teren obok lotniska z ręczną wyrzutnią rakiet mógł wejść każdy.
Nic nie wskazuje na to, by eksplozje w skrzydle i centropłacie miały być skutkiem katastrofy. Było odwrotnie – katastrofa była skutkiem eksplozji. W tej sprawie komisja jest jednomyślna. Lot przebiegał normalnie, mimo wysiłków strony rosyjskiej, by fałszywie sprowadzać polskich pilotów. Wybuch w skrzydle i centropłacie nastąpił w ostatnich sekundach lotu. Sama utrata skrzydła, gdyby doprowadziła nawet do obrócenia samolotu, nie doprowadziłaby do śmierci wszystkich pasażerów. Zniszczenia w centropłacie, w tym także uderzenie lewych drzwi w ziemię, świadczą jednoznacznie, że istniała gigantyczna energia, która wbiła drzwi w ziemię. To jeden z wystarczających dowodów na eksplozję. Rozrzucone ciała i rozpad samolotu pokazują gigantyczną falę wybuchową, która jako jedyne zjawisko fizyczne mogła doprowadzić do tak tragicznych zniszczeń. W 2012 roku olbrzymia ilość śladów materiałów wybuchowych została odnaleziona przez ekspertów polskiej prokuratury. Państwo polskie przyjęło klasyfikację katastrofę jako „kontrolowany lot do ziemi”, co także stwierdził rosyjski MAK. Anulowanie raportu oznacza, że Polska wycofuje poparcie dla Rosji jeśli chodzi o oskarżenie pilotów o spowodowanie katastrofy. Moim obowiązkiem jako przewodniczącego było stwierdzenie, że ta klasyfikacja jest nieprawdziwa i zostaje anulowana.
Nigdy nie byłem jego zwolennikiem, ani w żaden sposób nie jestem związany z PiS-em, ale nie mogę patrzeć na to, jak się kłamie. Gdyby raport przygotowało NATO nie można by było zwalać winy na Rosjan, gen. Błasika czy zmarłego prezydenta.
Opis: o próbach obciążania odpowiedzialnością za katastrofę Rosjan, generała Błasika i prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Osobiście słyszałem, jak bodaj 3 dni po wydarzeniu minister Sikorski w telewizji CNN poinformował świat, że przyczyną był „błąd pilota podczas próby lądowania w trudnych warunkach atmosferycznych”. Taką wersję powieliły wszystkie media w Polsce (bez „Gazety Polskiej” i „Naszego Dziennika”), co świadczy o rozmiarach agenturalnego opanowania rynku medialnego.
(Podkomisja) określiła przyczynę zdarzenia lotniczego z udziałem statku powietrznego Tu-154m (...) 10 kwietnia 2010 r. nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj w Rosji jako wynik aktu bezprawnej ingerencji.
Autor: Przewodniczący komisji Antoni Macierewicz.
Opis: o ustaleniach i prezentacja „Raportu z badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu-154M nr 101 nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj na terenie Federacji Rosyjskiej”.
Pomysł zamachu pod Smoleńskiem to surrealizm kompletny. Może ktoś w to wierzy? Nie wiem, ja uważam, że pan Jarosław raczej chichocze w domu, ale oczywiście mogę się mylić.
Autor: Janusz Głowacki, rozmowa Agnieszki Kublik, „Gazeta Wyborcza”, 15 kwietnia 2011
Potwierdzenie tych faktów zawarte jest nie tylko w dokumentach rosyjskich kontrolerów lotu (...), ale także w analizach rejestratorów pokazujących kolejne fazy lotu. Powtarzam raz jeszcze, w ostatnim momencie zostały zmienione kąty pochylenia i kąty natarcia i samolot zaczął odchodzić na drugi krąg.
Prokuratura Krajowa, która przejęła śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej powoli, systematycznie znajduje drogę do tego, aby winnych postawić przed wymiarem sprawiedliwości i właściwie ukarać.
(Przedstawiciele Polski) nigdy nie słyszeli, ani nie widzieli całości oryginałów zapisów rejestratorów lotu, nie badali zniszczeń wybuchowych w centropłacie i innych części samolotu, nie widzieli zapasowego silnika elektrycznego ani nie dokonali laboratoryjnej analizy silników, nie otrzymali też większości dokumentów lotniska Smoleńsk Siewiernyj oraz rosyjskiego systemu kontroli lotów.
Przyczyna śmierci została przez komisję ustalona – pasażerowie zostali zabici eksplozją centropłatu, czyli środkowej części samolotu przed samym przyziemieniem.
Skandalem jest, że dziś jedynym dokumentem w obiegu międzynarodowym jest rosyjski raport MAK. Doskonale wiemy, że jest to dokument propagandy antypolskiej. On nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Należałoby oczekiwać, że rząd polski podejmie jakąś akcję w tej sprawie, że będzie walczył z tymi tezami. Jednak takiej aktywności dziś nie widać.
Ta katastrofa jest obrazem stanu państwa polskiego. To państwo upadło na kolana tam w Smoleńsku. Tam, gdzie pozostało tych 96 ofiar tej katastrofy. To państwo tam klęczy nadal na kolanach.
Ten samolot leciał z szybkością ok. 300 km na godzinę i jeszcze przyspieszał. O ziemię uderzył najsłabszą częścią, a nie tą, która chroni wnętrze; środkowy silnik najprawdopodobniej przeleciał przez kabinę… Biorąc to pod uwagę, nieustrzeżenie się błędów przy identyfikacji zwłok czy sekcji jest niemożliwe. Ofiar było 96, a sekcji wykonano 300. To chyba pokazuje, z czym musieli zmierzyć się ci, którzy robili te badania.
Opis: odnosząc się do nawoływań o ekshumowanie zwłok w związku ze spiskowymi podejrzeniami wobec strony rosyjskiej.
To jest elementarna zasada, że jeżeli biorę się za robotę i chce dojść do prawdy to muszę wykorzystać wszystkie środki i postępować w sposób jak najbardziej racjonalny i kompleksowy. Nie mogę powiedzieć, że ze względu na miłość, prawda, do pana premiera Putina nie odważę się wykonać jakichś tam badań.
Trauma smoleńska wielu Polaków jest ważniejsza niż rosyjskie umizgi. Polski rząd nie powinien działać na złość Polakom. Nie wolno też było walki z całym KGB zrzucić na biednego galicyjskiego urzędnika Jerzego Millera. To był obowiązek Tuska i Komorowskiego.
Autor: Jan Rokita w wywiadzie z Piotrem Zarembą, Jan Rokita: Zazdroszczę Arabom, „Uważam Rze” nr 6/2011, s. 50.
Trzeba mieć świadomość, że tzw. katastrofa smoleńska jest jedyną w świecie, o której rozstrzygnięto co do przyuczy i sposobu bez badania podstawowych dowodów, jaki stanowi wrak. Nie ma drugiego takiego przypadku w całej historii katastrof lotniczych.
Trzeba wreszcie zacząć pytać o rolę czołowych polityków prawicy w tym zamachu. (…) Czy nie byli zamieszani w ten zamach, bo chcieli na przykład pozbyć się konkurencji? Nikt jeszcze nie wykluczył takiej możliwości. (…) Czy wiodący politycy polskich partii prawicowych przypadkiem nie podłożyli tej właśnie bomby pod samolotem w Smoleńsku i rozpylili mgłę, żeby się pozbyć niezbyt popularnego prezydenta, uratować jego wizerunek, robiąc z niego męczennika, stworzyć atmosferę zagrożenia i doprowadzić do wyboru kandydata bardziej reakcyjnego. Ten plan się jednak nie powiódł. Wtedy uaktywnili tzw.plan „c”, o którego nieistnieniu wcale nie jestem przekonany. Plan „c” przewidywał oskarżenie Rosjan i premiera Tuska o zdradę, w wypadku gdyby się nie udało zamachem smoleńskim doprowadzić do przewrotu faszystowskiego w Polsce.
Te ciągłe nieodpowiedzialne bzdury o jakimś zamachu smoleńskim, bez wskazania, kto jest za ten zamach odpowiedzialny, ale sugerując, że to jest prawdopodobnie rząd polski, a może i sowieci, może i razem. To jest coś tak wstrętnego i szkodliwego, że, mam nadzieję, osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej jakoś inaczej odniosą się do tego. To jest strasznie wredna robota robiona widocznie przez parę osób cierpiących na jakieś psychologiczne trudności, które, być może, z punktu widzenia ludzkiego są zrozumiałe, ale dla których nie ma miejscu w życiu politycznym.
Wcale nie chodzi o to, że Rosjanie tuż po tragedii rozbijali wrak, niechlujnie przeprowadzili sekcje, co mógłbym ewentualnie złożyć na karb ich ogólnie lekceważącego podejścia do życia ludzkiego. Ale dalszy ciąg tej sprawy, demonstracyjne nie dopuszczanie Polaków do kolejnych czynności śledczych, okazywanie iż mają to w zupełnej pogardzie, to już jest nie do obrony. To była świadoma decyzja Putina, pokazanie, że Polska nie jest traktowana jako samodzielny podmiot, ale jako część niemieckiej strefa wpływów. I że możemy tylko tyle, ile uzgodnią wcześniej Moskwa z Berlinem. A Polska, pan Tusk to państwo… sezonowe.
Wiceambasador w Moskwie Piotr Marciniak złożył notę w sprawie eksterytorialności miejsca katastrofy. Następnie polecono mu ją wycofać. To było posunięcie wykonane na polecenie Radosława Sikorskiego, ale czy bez wiedzy Tuska? Tu już jest bardzo poważny przepis kodeksu karnego — zdrada dyplomatyczna.
Wiele lat bardzo ciężkiej pracy, różnego rodzaju eksperymentów, czasem udanych, czasem nieudanych, różnych hipotez – potwierdzanych i niepotwierdzanych, ale przede wszystkim ta stalowa wola, która doprowadziła do tego, że mimo bardzo ostrego przeciwdziałania jesteśmy dzisiaj już nieporównanie bliżej prawdy, niż byliśmy osiem, czy siedem lat temu.
Zamieszanie na wieży kontrolnej, obecność osoby trzeciej na wieży kontrolnej – niedopuszczalne. Tak samo jak niedopuszczalna była obecność generała Błasika w kabinie załogi, tak samo niedopuszczalna była obecność tego pułkownika, który stał za plecami kontrolerów. To też wywierało jakiś wpływ.
Zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta i innych to niesłychana zbrodnia. Każdy, kto chociażby przez matactwo czy poplecznictwo miał z tym coś wspólnego, powinien ponieść konsekwencje. W tym kierunku będziemy działali. (…) Jedyną teorią, która wszystko wyjaśniała był wybuch.
Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada.
Ale tak się złożyło, że wśród tych osób był Prezydent RP, jego Małżonka, ostatni prezydent na uchodźstwie i wiele osób, które pełniły różnego rodzaju wysokie funkcje w życiu społecznym, w życiu religijnym, w wojsku. Była to więc śmierć znacznej części polskiej elity. I chociaż śmierć zwykłych Polaków byłaby równie ważna, to trzeba pamiętać, że to buduje szczególny związek z tym, co wydarzyło się w 1940 roku w Katyniu. Tam też mordowano polską elitę. I dlatego trzeba o tym pamiętać, dlatego nie wolno tego z naszej pamięci wypierać. I dlatego musimy tu mówić nie tylko o pamięci, ale także o godności. Bo naród, który ma poczucie godności, państwo, które chce być traktowane jako państwo poważne musi tego rodzaju tragiczne wydarzenia uwzględniać i upamiętniać je. Nie może się bać. I to jest szczególnie istotne.
Ani ten pomnik, który już stoi, i który jest poświęcony wszystkim, którzy zginęli tego pamiętnego dnia 10 kwietnia 2010 roku, ani ten, który jest poświęcony jednemu człowiekowi, który był politykiem, prezydentem, ministrem, pełnił wiele różnych funkcji, nie jest przeciwko nikomu. My chcemy jedności Polaków. Ale jedności wokół dobra a nie wokół zła. Chcemy silnej Polski, Polski sprawiedliwiej, takiej, z którą będą się liczyć. Chcemy Polski godnej.
Dlatego że zginęli Polacy, zginęli razem w służbie publicznej – i Polska nie może o nich nie pamiętać. Bo ludzie muszą wiedzieć, że kto ginie w służbie publicznej, ten jest upamiętniony po to, żeby byli także następni, którzy do służby publicznej pójdą i będą jej oddani. Będą służyli Rzeczypospolitej w przekonaniu, że warto, i że to przekonanie – że warto i że jest to zaszczyt – będą miały także ich rodziny i ich najbliżsi. Bo wtedy takie ryzyko jest w jakimś sensie wkalkulowane w koszt służby, choć oczywiście każdy ma nadzieję, że do tragedii nigdy nie dojdzie.
Miałem zaszczyt uczestniczyć w uroczystościach upamiętniających prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz członków towarzyszącej mu delegacji, którzy zostali brutalnie zamordowani przez Putina 12 lat temu.
Autor: Christopher Miller, były sekretarz obrony USA.
Najpierw pod pretekstem religijnym szczuje się i zniesławia ludzi. Później pod pretekstem kłamstwa, że plac ma służyć obronności, przejmuje się plac i stawia się pomniki brata. To budzi niesmak i nie zmusi się Polaków do jakiegoś szacunku.
Pamiętać o nich to wielkie zobowiązanie dla nas wszystkich, zobowiązanie do ciężkiej pracy na rzecz Polski. Każdego dnia. Jesteśmy to winni tym wszystkim wspaniałym ludziom, których straciliśmy 10 kwietnia 2010 roku. W tamtych dniach jako Polacy pokazaliśmy, że w chwilach trudnych potrafimy być wspaniałą wspólnotą, potrafimy być zjednoczeni i solidarni.
Stanie pomnik Lecha Kaczyńskiego. Możecie państwo zapytać – dlaczego? Dlaczego tu w świętym miejscu w Warszawie ma stanąć pomnik akurat tego prezydenta? Czy dlatego, że zginął w Smoleńsku? Nie. Dlatego, że przez całe swoje życie, w którym ogromną część obejmowała aktywność w sferze publicznej był w tym nurcie, tworzył ten nurt, który miał największe znaczenie. Który budował najpierw drogę do wyzwolenia ojczyzny, a następnie, gdy ta wyzwolona okazała się nie taka, jaką chcieliśmy, do tego by się zmieniła. Począwszy od Wolnych Związków Zawodowych, które były przed 1980 rokiem zaczynem Solidarności, poprzez Solidarność, w której pełnił różne funkcje, aż do funkcji I zastępcy przewodniczącego, głównie w podziemiu, poprzez działalność publiczną już po 1989 roku budował nurt polskiego życia.
Tam jest 96 nazwisk, bez żadnych tytułów, bez funkcji, po prostu 96 osób, Polek i Polaków, choć nie wszyscy byli polskiej narodowości, to wszyscy byli polskimi obywatelami; osób, które wspólnie wybrały się do Katynia właśnie po to, by podtrzymać pamięć. I już to jest wystarczającym powodem, żeby ten pomnik tutaj stanął. Gdyby to była wycieczka z jakiegoś miasteczka czy wsi, i byli to ludzie, którzy nie pełnią żadnych wysokich funkcji, nie są szeroko znani, to i tak ten pomnik tutaj powinien stanąć. Tak, powinien stanąć, bo jest wyrazem pamięci o ludziach, którzy chcieli uczynić coś ważnego, nie tylko w wymiarze osobistym, ale także w wymiarze narodowym, odnoszącym się do naszej historii, naszej pamięci. Tej trudnej pamięci, pamięci o Katyniu, ale pamięci tak ważnej. I powtarzam: nawet gdyby to były osoby zupełnie nieznane, to sam fakt, że chcieli, jest wystarczający.