Dni wesołe z żoną są tylko dwa, pierwszy przy weselu, a drugi przy pogrzebie.
Opis: Dni wesołe, w: Specyjał na stół pański, albo Argute dicta et facta, XVIII wiek
Źródło: Dawna facecja polska (XVI–XVIII w.), oprac. Julian Krzyżanowski i Kazimiera Żukowska-Billip, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1960, s. 472.
Gdy na dziewczynę zawołają: żono! Już ją żywcem pogrzebano! Wyrzeka się przyjaciół, ojca, matki, brata, Nawet… słowem, całego wyrzeka się świata, Skoro stanęła na cudzym progu!
Jeśli rano wstajesz, a jesteś nieżonaty, to proś Boga o dobrą żonę, ona jest warta, żeby co dzień o nią prosić, bo taka rzadko się zdarza. Jeżeli jesteś żonaty, to proś o dzień spokojny, bo nawet najlepsze kobiety mają swoje niespokojne dnie.
Oto masz chłopa. Tobie ze swoją żoną rozmawiać nie pozwoli, bojąc się, byś jej nie zbałamucił, ale sam bez niej kroku zrobić nie może. Żebyś mu zaproponował najświetniejszy interes, nie wykona go bez sankcji żony czy też nie zrozumie bez jej wyjaśnień. (…) Nasz chłop składa się z żołądka i muskułów, bo rozumu i woli zrzekł się na benefis swej żony.
Autor: Bolesław Prus, Placówka, Warszawa 1956, s. 62.
Opis: wymiana uwag pomiędzy dziedzicem i jego szwagrem.
Praca żony jest nieoceniona – w podwójnym tego słowa znaczeniu: jako bezcenna i jako nie uznawana.
Są żony jak mordercy: z umysłem zepsutym, nieczułe, innych mężczyzn kochają, ale swymi mężami pogardzają, gotowe nawet zabić tego, który zdobył ich swym bogactwem. Są żony jak złodziejki: Cokolwiek mąż kupi, zarobi dla niej lub zapracuje, ona stara się jeszcze coś z tego podbierać. Są żony tyrany: zgnuśniałe, żarłoczne, skłonne do wylegiwania się, gwałtowne, złośliwe i nieokrzesane, takie dominują nad mężczyzną, który ich utrzymuje. Są takie żony jak matka: ze współczuciem troszczą się o swego męża, jak matka o syna, z dbałością zarządzają majątkiem. Są żony przypominające siostrę: trzymają się swego małżonka niczym młodsza siostra starszego brata i skromnie wypełniają jego życzenia. Są żony i przyjaciółki zarazem: których widok męża zawsze cieszy jak widok przyjaciela po długim rozstaniu, szlachetne i cnotliwe, oddane swemu mężowi. Są żony posłuszne: łagodne i lękliwe, znoszące męża cierpliwym sercem, chętnie spełniające jego pragnienia.
Śmieszne są te młode żony: przed ślubem jeszcze zachowają pewną zdolność krytyki i myślenia, ale potem – na długie kilka tygodni rozlewają się w jedno jezioro upojenia i dźwięczą monotonną kaskadą miłosnej egzaltacyi.
Znalazł sołtysa w chacie, akurat gdy mu wymyślała żona – tak sobie, bez powodu. Olbrzymi chłop, siedząc na ławie pod ścianą, oparł jedną rękę o stół, drugą na oknie i słuchał kobiecego ujadania z taką powagą jakby mu w gminie raport czytano. (…) Przy obcych żona folgowała sołtysowi, aby nie wystawiać na szwank jego urzędu.
Autor: Bolesław Prus, Placówka, Warszawa 1956, s. 210
Żon się nie zmienia. Chyba, że któraś któregoś puści kantem.
Żona ma w swej pieczy mężowskie sumienie i winna tak postępować, by jej czyny nie kusiły małżonka do złego. Gdyż niegodziwością jest zachęcanie do popełnienia grzechu. A zabić kogoś w gniewie to przecież grzech.