Prowokacja gliwicka
niemiecka akcja dywersyjna tuż przed początkiem inwazji na Polskę Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
niemiecka akcja dywersyjna tuż przed początkiem inwazji na Polskę Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Prowokacja gliwicka (niem. Überfall auf den Sender Gleiwitz) – niemiecka operacja dywersyjna typu false flag na niemiecką radiostację w Gliwicach, dokonana w czwartek 31 sierpnia 1939 o godz. 20:00, wykorzystana przez niemiecką propagandę jako główny „dowód polskich prowokacji”.
Państwo | |
---|---|
Miejsce | |
Data |
31 sierpnia 1939 |
Godzina |
20:00 |
Liczba zabitych |
1 osoba: Franciszek Honiok |
Typ ataku | |
Sprawca |
Alfred Naujocks i inni członkowie Sicherheitsdienst |
Położenie na mapie Rzeszy Niemieckiej | |
50°18′48,20″N 18°41′20,27″E |
Berlińskie radio informowało ponadto o kilku innych atakach rzekomych powstańców, których – już na terytorium Niemiec – wspierać miały regularne oddziały Wojska Polskiego, wyposażone w broń ciężką. W ten sposób nazistowska propaganda już 31 sierpnia o godz. 22:30 obwiniła Rzeczpospolitą o rozpoczęcie wojny, a III Rzeszę przedstawiła jako ofiarę polskiej agresji. Dla Hitlera incydenty graniczne stanowiły alibi („od godziny 5:45 [sic] odpowiadamy ogniem”[1]), a dla Francji mogły stanowić pretekst do nieudzielenia Polsce militarnej pomocy. Prowokacja gliwicka była jednym z serii przedsięwzięć Hitlera, mających zapobiec przekształceniu planowanej agresji III Rzeszy na Polskę w II wojnę światową, poprzez powstrzymanie sojuszników Rzeczypospolitej od wywiązania się z zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, co by oznaczało dla Niemiec ryzykowną wojnę na dwa fronty.
Podpisanie 23 sierpnia 1939 roku paktu Ribbentrop-Mołotow i ustalenie kolejnego rozbioru Polski kończyło dyplomatyczne przygotowania Niemiec do wojny z Polską. Pozostała jeszcze sprawa sojuszu Polski z Francją i Wielką Brytanią. Niemcy, obserwując postępujący serwilizm Zachodu, liczyły, że także w przypadku Polski rządy francuski i brytyjski wybiorą „pokój za wszelką cenę”. Jednak – aby mogły one poczuć się usprawiedliwione z niewywiązania się z traktatowej pomocy Polsce – Niemcy wywoływały dziesiątki incydentów, nie tylko granicznych, obarczając za nie winą Polskę. Główną rolę miały odegrać trzy incydenty zainscenizowane w rejonach nadgranicznych Górnego Śląska 31 sierpnia 1939 r.
Inicjatywa przeprowadzenia trzech incydentów pochodziła z Kancelarii Rzeszy. Wysłała ona polecenia do Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu (Oberkommando der Wehrmacht- OKW), w których zobowiązała je do usunięcie wojska z ustalonych odcinków granicznych na czas przeprowadzenia akcji specjalnych. Rozkazano także odkomenderowanie potrzebnych do tych trzech akcji ludzi. Natomiast Abwehra (Wywiad Wojskowy) miała dostarczyć polskie uzbrojenie i wyposażenie dla 150-osobowego oddziału. Rozkaz zorganizowania takich akcji otrzymał szef Policji (Polizei), SS-Reichsführer Heinrich Himmler, a nadzór nad ich bezpośrednią realizacją miał pełnić szef Służby Bezpieczeństwa (Sicherheistdienst - SD) SS-Gruppenführer Reinhard Heydrich oraz podległy jemu szef Tajnej Policji Państwowej (Gestapo) SS-Oberführer Heinrich Müller. Intensywne przygotowania do trzech akcji rozpoczęły się na początku sierpnia. Miejscem pierwszej akcji miał być niemiecki urząd celny w m. Stodoły (Hochlinden). Placówka zostanie zaatakowana przez "polski" oddział wojskowy, a dla uwiarygodnienia napadu, na miejscu akcji będą pozostawieni martwi "napastnicy" w polskich mundurach. Druga akcja została zaplanowana w m. Byczyna (Pitschen), gdzie oddział "polskich powstańców", w ubraniach cywilnych zaatakuje nadgraniczną niemiecką leśniczówkę, po czym wycofa się bez strat.
W Gliwicach SD zaplanowała użycie niewielkiej grupy swoich funkcjonariuszy pozorujących powstańców śląskich ubranych po cywilnemu. Zadaniem ich będzie opanowanie czynnej radiostacji i nadanie komunikatu wzywającego Polaków do czynnego wystąpienia przeciwko państwu niemieckiemu. Także w tym przypadku, na miejscu akcji, mają być pozostawione zwłoki napastników.
Wydaje się, że zaplanowanie przeprowadzenia trzech incydentów na wieczór dnia 31 sierpnia było błędem. Akcje te powinny być przeprowadzone wcześniej, aby ich efekty medialne zdążyły dotrzeć do różnych adresatów i nie zostały zdominowane przez wiadomości o rozpoczętej kilka godzin później wojnie. Incydentów tych w żadnym przypadku nie można określić mianem „pretekstu” do rozpoczęcia wojny przeciwko Polsce. Decyzje zapadły znacznie wcześniej, przygotowania zostały zakończone, terminy ustalone i za kilka godzin wielka niemiecka machina wojenna z lądu, morza i powietrza miała uderzyć na Polskę.
Jednak terminu „pretekst” użył faktycznie A. Hitler na odprawie dowódców Wehrmachtu w Obersalzbergu 22 sierpnia 1939 roku: Dam propagandowy pretekst do rozpętania wojny, obojętnie, czy wiarygodny. Zwycięscy nikt później nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też nie.
Zaplanowanie i przeprowadzenie tych incydentów mogło stanowić co najwyżej pretekst dla polityków Francji i Wielkiej Brytanii do niewywiązania się ze zobowiązań sojuszniczych wobec Polski. Pretekst, ponieważ nasi sojusznicy nie planowali rzeczywistego wypełnienia swoich traktatowych zobowiązań, co dobitnie pokazała historia. Również spotkane bardzo częste określanie tych incydentów mianem „prowokacji” nie wydaje się właściwe, a przemawiają za tym wymienione powyżej argumenty. Najtrafniejszym określeniem tych wydarzeń jest termin – mistyfikacja.
Na początku sierpnia SD rozpoczęła intensywne przygotowania do przeprowadzenia trzech akcji.
10 sierpnia Heydrich wezwał do siebie Naujocksa i poinformował o planach napaści na Polskę. Wydał mu polecenia zainscenizowania na granicy polsko-niemieckiej kilku incydentów. Pierwszym zadaniem było przebranie kilku niemieckich więźniów z długoletnimi wyrokami i ich zamordowanie. Ciała następnie należało rozrzucić wzdłuż polsko-niemieckiej granicy, w taki sposób, by wyglądało to na atak polskich żołnierzy na posterunki niemieckie[2]. Naujocks udał się do hotelu w Gliwicach i czekał na rozkaz wkroczenia do akcji. Ten jednak nie następował. 12 sierpnia Hitler wyznaczył termin ataku na Polskę na 26 sierpnia, jednak 25 sierpnia termin ten przesunięto na 1 września na 4:30[3].
31 sierpnia po południu Heydrich uruchomił akcję hasłem niem. Großmutter gestorben – (pol. „Babcia umarła”). Następnie – na osobisty telefoniczny rozkaz Himmlera – usunięto ochronę radiostacji. O godz. 18.00 skierowano tam dwóch funkcjonariuszy policji, z których jeden miał wpuścić napastników przez furtkę w ogrodzeniu, a drugi wszedł do środka, sfraternizował się z załogą i w czasie napadu – jako zaaresztowany towarzysz niedoli pracowników – pilnował, by ci nie postąpili „nierozważnie”[potrzebny przypis]. Pomiędzy godziną 19 i 20 oddział Naujocksa złożony z siedmiu osób opuścił hotel bez dokumentów (na wypadek ewentualnego aresztowania) i w zniszczonych ubraniach. Udawali oni cywilnych powstańców śląskich[3]. O godzinie 20 weszli przez tylne drzwi do budynku radiostacji gliwickiej i bez przeszkód dotarli do sali nadajnika, gdzie pracowało trzech techników w asyście policjanta. Wszyscy słuchali wiadomości wieczornych, nadawanych i retransmitowanych z Wrocławia o 20.00. Pracownicy zostali skrępowani i zamknięci w piwnicy[3]. Wówczas oddział napotkał nieprzewidziane problemy. Nie udało im się uruchomić urządzeń nadawczych. W skład oddziału wchodził wykwalifikowany radiotechnik, ale jemu również nie udało się wyemitować sygnału. Był on zagłuszany przez silniejszy nadajnik położony 150 kilometrów dalej, we Wrocławiu[3]. Po trwających ponad 10 minut poszukiwaniach po groźbach pobicia zmuszono załogę do wydania tzw. mikrofonu burzowego. Był to zwykły mikrofon radiowy, służący kilka razy w roku do zawiadamiania radiosłuchaczy o nadciągającej burzy. Nie były to ostrzeżenia, ale informacje, że za chwilę radiostacja przerwie nadawanie ze względu na wyładowania atmosferyczne. Chodziło o to, żeby radiosłuchacze poczekali na zakończenie burzy i nie regulowali w tym czasie częstotliwości szukając sygnału stacji (na tanich odbiornikach w ciągu dnia na Górnym Śląsku można było słuchać tylko niemieckiej radiostacji z Gliwic i polskiej – z Katowic)[a]. Jeden z pracowników wydał i podłączył ten mikrofon. Dzięki niemu udało się przerwać sygnał z Wrocławia i wyemitować odezwę w języku polskim nawołującą do powstania śląskiego[4].
Jak podawał Das 12 Uhr Blatt:
polscy powstańcy śląscy zameldowali się przy mikrofonie jako polska radiostacja gliwicka (...). Ogłosili, że miasto Gliwice i radiostacja (...) znajdują się w polskich rękach oraz ogłosili podłą i oszczerczą mowę względem Niemiec (...).
Dwadzieścia lat później pewien mieszkaniec Gliwic śledzący zajścia w radiu wspominał:
Zamieszanie, przerwa w nadawaniu, (...) polskie slogany, później znów zamieszanie (...) i komunikat, że Polacy napadli na radiostację i ją zajęli. (...) Słuchało się tego jak słuchowiska (...), a niektórzy z Gliwic myśleli, że ktoś pijany pozwolił sobie na głupi żart.
Wchodzący w skład grupy Naujocksa lektor zaczął czytać po polsku kilkuminutowy komunikat. Do radiosłuchaczy dotarło jednak tylko 9 wyrazów: Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach… Następnie radio zamilkło z przyczyn, których dotąd nie wyjaśniono. Po wydarzeniach w radiostacji Naujocks spędził w Gliwicach jeszcze jedną noc po czym udał się do Berlina gdzie tłumaczył się Heydrichowi z tego, że polskiego apelu nie można było usłyszeć w radiu. Nie wynikało to nieudolności grupy Naujocksa, tylko z warunków technicznych i braku anteny do nadawania.
Pod względem technicznym napad na radiostację w Gliwicach skończył się niewypałem i kompromitacją organizatorów, którzy popełnili jeszcze wiele innych błędów. Ale Hitler był na to przygotowany. Wcześniejsze o rok doświadczenia z licznych prowokacji w czeskim Kraju Sudetów, własny udział w puczu monachijskim i kilka zamachów na Hitlera miało jedną wspólną cechę: wszystkie były w jakimś aspekcie nieudane. Należało więc cały zamysł przeprowadzić tak, by spodziewane trudności techniczne nie zniweczyły celu napadu. Dla propagandy niemieckiej była on dużym sukcesem szeroko opisywanym w mediach. Przygotowano obszerny komunikat o „polskich prowokacjach”, który dwie godziny później został nadany przez wszystkie nadajniki państwowej rozgłośni Deutschlandsender (31 sierpnia 1939, godz. 22.30). W ten sposób Hitler zyskał pewność, że wieść o rzekomym naruszeniu niemieckiej granicy przez Polskę na pewno dotrze do Wielkiej Brytanii i Francji. Dzięki temu „sukcesowi” Naujocks umocnił swoją pozycję w szeregach SD, a wraz z utworzeniem 27 września 1939 Reichssicherheitshauptamt (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy) (RSHA) został szefem wywiadu zagranicznego SD, a jego bezpośrednim przełożonym został Heydrich[5].
To znów posłużyło do ostatecznego wzmocnienia trwającego już wiele miesięcy procesu wielopiętrowej psychomanipulacji politycznej, którego ostatecznym efektem miała być bierność Francji i Anglii wobec niemieckiej agresji na Polskę. Założenia Hitlera i Ribbentropa co do możliwości ograniczonego terytorialnie konfliktu z Polską okazały się iluzją 3 września 1939, z chwilą wypowiedzenia wojny III Rzeszy przez Wielką Brytanię i Francję. W konsekwencji III Rzeszę czekał nie Blitzkrieg, czy seria Blitzkriegów, lecz długa, umiędzynarodowiona wojna na wyczerpanie.
Przebieg prowokacji gliwickiej został dość dokładnie poznany już w roku 1945 na procesie norymberskim. Ustalonej wówczas wersji trzymają się z grubsza dwa najważniejsze filmy o prowokacji gliwickiej: Der Fall Gleiwitz[8] i Operacja Himmler[9]. Natomiast do obiegu naukowego weszła inna, zupełnie dowolna narracja na ten temat. Do jej rozpropagowania przyczyniły się m.in. dzieła[10] Normana Daviesa, który – z braku źródłowych opracowań polskich – korzystał z publikacji anglojęzycznych. Historiografia PRL-owska ograniczała się w tej sprawie do propagandy i nie przeprowadziła najbardziej elementarnych dowodów.
W obszernej bibliografii przedmiotu wyróżnia się praca niemieckich autorów Alfreda Spießa i Heinera Lichtensteina pod tytułem Unternehmen Tannenberg. Der Anlass zum Zweiten Weltkrieg[11]. Walorem książki Spießa i Lichtensteina jest wydobycie wielu cennych zeznań i dowodów, a także pokazanie przygotowań do trzech operacji (Gliwice, Stodoły, Byczyna) na tle stosunków panujących w najwyższych sferach nazistowskiego aparatu władzy. Autorzy jednak nie odwiedzili Gliwic i błędnie opisali sam przebieg napadu.
Seamless Wikipedia browsing. On steroids.
Every time you click a link to Wikipedia, Wiktionary or Wikiquote in your browser's search results, it will show the modern Wikiwand interface.
Wikiwand extension is a five stars, simple, with minimum permission required to keep your browsing private, safe and transparent.