Każdego roku w grudniu w rocznicę mojej śmierci, idę na swój grób. Wybieram zawsze porę wieczorną, aby uniknąć widoku ludzi. Na cmentarzu jest pusto. (…) Grób mój leży na uboczu, dlatego droga do niego jest daleka – zarośnięta wysokimi drzewami, które przy podmuchach wiatru szeleszczą i skrzypią.
Opis: o odwiedzaniu swojego konspiracyjnego „grobu”, w książce Benefis konspiratora.
Od czasów studenckich byłem związany z kościołem akademickim św. Anny. Pomysł pierwszego grobu narodził się spontanicznie, nie miałem żadnego projektu, szkiców, zastosowałem to, co było pod ręką w zrujnowanej świątyni. Chodziło mi o oddanie nastroju tamtych miesięcy. Sądząc po reakcji ludzi, chyba się udało.
Opis: o przygotowanych przez siebie Grobach Pańskich w kościele św. Anny w Warszawie.
Szkolenie operatorów odbywało się w warunkach specjalnych. Każdy z nich musiał podpatrywać życie ulicy, ale tak, aby nie być zauważonym przez przechodniów, a tym bardziej agentów Gestapo. Poza tym uczono ich cierpliwości, wyznaczając miejsca, na których – jak kot na myszy – musieli czekać godzinami, aby uchwycić ciekawy moment okupacyjnego życia.
Teraz naprawdę czułem, że jestem chory. Policzki mi pałały. Nie minęła godziną, jak do celi przyszli ludzie w białych fartuchach, którzy kazali mi natychmiast zmierzyć temperaturę. Miałem silną gorączkę. Pobrano mi próbkę krwi, a wieczorem nie kazano kłaść się spać, tylko iść z gestapowcami do kancelarii. Słaniałem się na nogach. Gestapowcy trzymali się z daleka. Z pytań, jakie kierował do mnie urzędnik, siedzący za barierą, zrozumiałem, że będę przeniesiony na tak zwaną „szpitalkę” na Pawiaku.
Opis: o zarażeniu tyfusem w niemieckim więzieniu Gestapo w czasie II wojny światowej aby przygotować ucieczkę.
Wiedziałem, że nie zdradzę, ale po wstępnym biciu zdawałem sobie sprawę, co mnie dalej czeka. Z meldunków, jakie otrzymywaliśmy w konspiracji, dokładnie znane mi były metody stosowane przez Gestapo. Mało dociekliwego i rozumowego prowadzenia śledztwa – natomiast dużo bicia i tortur. Równocześnie myślałem, aby w czasie wyprowadzania mnie z lokalu drukarni próbować ucieczki. Oczywiście, było to z góry skazane na niepowodzenie, ale mogli mnie zastrzelić i uniknąłbym w ten sposób dalszego śledztwa.
Mój brat Stanisław Miedza-Tomaszewski po skończeniu Akademii Sztuk Pięknych zaprzyjaźnił się z kołami związanymi z prezydentem Starzyńskim i z poruczenia tych właśnie ludzi organizował pierwsze wydawnictwa konspiracyjne. Stefan Starzyński przed aresztowaniem zalecił gromadzenie dokumentacji, jaka powinna być przechwytywana.