Mój brat Stanisław Miedza-Tomaszewski po skończeniu Akademii Sztuk Pięknych zaprzyjaźnił się z kołami związanymi z prezydentem Starzyńskim i z poruczenia tych właśnie ludzi organizował pierwsze wydawnictwa konspiracyjne. Stefan Starzyński przed aresztowaniem zalecił gromadzenie dokumentacji, jaka powinna być przechwytywana.
Od wielu lat polska i zagraniczna opinia publiczna zaskakiwana jest sensacyjnymi informacjami na temat sytuacji w Polsce pod okupacją 1939–1945. Do najbardziej nagłośnionych rewelacji, należy film Claude’a Lanzmanna „’Shoah”, seria publikacji Tomasza Grossa (do jednej z nich zainspirowała autora fotografia, błędnie opisana przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej”), do tej niechlubnej listy dołączyła ostatnia – z gruntu fałszywa – wypowiedź Pełnomocnika Premiera ds. Dialogu Międzynarodowego, Władysława Bartoszewskiego dla gazety „Die Welt”.
Opis: fragment listu w sprawie wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego dla „Die Welt” (art. Nie bałem się Niemców, tylko Polaków, 26 lutego 2011).
Pamiętam jedną biedną ranną dziewczynę. Miała poranione nogi owinięte w ceratę. Niosący ją powstańcy trafili w kanale na dość głęboką wodę i w ten sposób do ran dziewczyny dostało się błoto. Była w strasznym stanie, kiedy została wyciągnięta na powierzchnię, ale kiedy zobaczyła Śródmieście w słońcu, zaczęła się śmiać.
Pewnego razu poproszono mnie, żebym sfotografował oddział niemiecki, bombardujący miasto ze szczytu budynku. Udało mi się dostać na sąsiedni dom. By rozeznać się w sytuacji, wystawiłem swój kapelusz na kiju. Momentalnie został ostrzelany i rozerwany na części. To była bardzo niebezpieczna praca, ale byliśmy młodzi i nie zawsze rozumieliśmy zagrożenie, a także to, jakie znaczenie miała nasza praca.
Pracowałem do 6 września, kiedy to przy ul. Kopernika zostałem ciężko ranny. Oddałem zaprzyjaźnionym kolegom swoje przepustki, a aparat i filmy przekazałem swojej laborantce Wacławie Zacharskiej. Ocaliła ona wszystkie moje negatywy. Było tam kilka tysięcy zdjęć. Schowała je na Nowym Świecie 46, ukrywając je w mieszkaniu za wanną. Ten dom szczęśliwie ocalał. Negatywy odzyskałem dopiero po 30 latach. Wacława była ze mną także w okrążeniu na Kopernika. Byliśmy prowadzeni od ul. Kopernika przez Oboźną od tyłu na Uniwersytet Warszawski. Tam zostaliśmy rozdzieleni. Nie mieliśmy kontaktu przez 30 lat. Ona myślała, że ja nie żyję, ja to samo myślałem o niej.
Opis: wywiad z Agnieszką Żurek w „Naszym Dzienniku”.
Tych tragicznych zdjęć to ja nie robiłem, gdzie ludzie uciekali z tego Powiśla, błagali o pomoc. Ja nie mogłem tego fotografować, absolutnie. Jakiś człowiek nawet do mnie powiedział: dlaczego ty tego nie fotografujesz? Trzeba pomóc a nie fotografować.
Udało się przechwycić na przykład zdjęcia z masakr dokonywanych przez Niemców na Śląsku, na Pomorzu, z egzekucji w Wawrze, w Bydgoszczy i inne. Bardzo wiele zdjęć było przesyłanych na ręce rządu emigracyjnego w Londynie. Wiele z nich dokumentowało zbrodnie dokonywane na jeńcach wojennych. Już od 1940 roku, kiedy to pierwsi taternicy po zakończeniu działań wojennych zaczęli być wysyłani za granicę, także i oni zaczęli przemycać fotografie. W ten sposób rząd emigracyjny dowiadywał się o tym, co dzieje się w Polsce. Zdjęcia były jednak duże, niewygodne w przenoszeniu, toteż taternicy niechętnie podejmowali się tej misji. Zaczęto myśleć nad innymi rozwiązaniami. W polskim laboratorium na Powiślu rozpoczęto prace nad zmniejszaniem zdjęć i sporządzaniem mikrofilmów.
W czasie Powstania zginęli moi rodzice i bracia – starszy i młodszy. Przez wiele lat ci z nas, którzy ocaleli, nie rozmawiali o tym, co przeżyli. Było to zbyt trudne. Mój najstarszy brat Stanisław Miedza-Tomaszewski, naczelny plastyk Biura Informacji i Propagandy AK i jedyny rysownik w Akcji „N”, siedział z kolei w więzieniu już po wojnie, aresztowany przez UB. Podobnie Zbigniew, który wyszedł z Pawiaka, gdzie spędził cztery lata z wyrokiem śmierci, wkrótce po wojnie trafił do więzienia komunistycznego. Zmarł niedługo potem, był bardzo wyniszczony.
W imieniu moich braci i swoim pragnę powiedzieć Panu Bartoszewskiemu, że Polaków obawiali się ci, którzy współpracowali z okupantem i w związku z tym mogli spodziewać się zasłużonej kary ze strony Podziemia.
Opis: fragment listu w sprawie wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego dla „Die Welt” (art. Nie bałem się Niemców, tylko Polaków, 26 lutego 2011).
Z rozkazu, który otrzymałem 1 sierpnia 1944 roku zapamiętałem trzy podstawowe zasady: fotoreporter wojenny musi być wszędzie, a najczęściej na pierwszej linii frontu, filmy muszą być wywoływane możliwie natychmiast po zrobieniu zdjęć, negatywy chronić w pierwszej kolejności przed własnym życiem.