Czas jakiś jechali w milczeniu, jasnym, oświeconym przez promienie księżyca, gościńcem. – Dwa wilki drogę przeszły! – rzekła nagle Helena. – Widzę – oparł Wołodyjowski. – A ot, trzeci! Szarawy cień przemknął się istotnie o sto kilkadziesiąt kroków przed końmi. – Ot, czwarty! – zawołała kniaziówna. – Nie, to sarna; patrz waćpanna: dwie, trzy! the – Co, u licha! – zakrzyknął pan Zagłoba. – Sarny za wilkami gonią! Świat, widzę, przewraca się do góry nogami!
Źródło: tom II, rozdział XXIII
– Człowiek póty młody, póki się rusza (tu pan Zagłoba opuścił melancholicznie głowę na piersi), a starzeje się w bezczynności (…).
– Dajże waćpan spokój – ozwał się Skrzetuski. – Przecie nie pierwsza to wojna dla pana Podbipięty, a daj Boże najlepszym rycerzom tak stawać, jak on wczoraj. – Robiło się, co mogło – odrzekł Litwin – nie tyle, ile by się chciało.
– Hej, nabrali Kozacy i Tatarzy polskiego dobra, ale wziąć a zachować – inna rzecz.
Postać: Zachar
Źródło: tom I, rozdział XV
– I co (…) za moje szczęście, że to ja go właśnie wszędy pierwszy spotykam! Psu w gardło takie szczęście! Czy to nie ma innych ludzi na świecie? Niech go inni spotykają! Nie! zawsze ja i ja!
Opis: Zagłoba o Bohunie.
Źródło: tom II, rozdział XXIII
Jak tatarska orda Bierzesz w jasyr corda!
Źródło: tom I, rozdział III
– Ja zaś wolę życie, bo śmierć to na raz sztuka, od której się żadnym dowcipem nie wykręcisz.
– Jedzże waćpanna – rzekł – „kiedy w brzuchu pusto, w głowie groch z kapustą…” „Chcesz nie podrwić głową, jedz pieczeń wołową.”
Postać: Zagłoba
Źródło: tom I, rozdział XIX
– Jeżeli tedy waćpan nie pojmujesz, dlaczego w Polsce najlepsza jazda, a u Niemców piechota, to ja ci to wytłumaczę. – No, dlaczego? dlaczego? – spytało kilka głosów. – Oto, gdy Pan Bóg konia stworzył, przyprowadził go przed ludzi, żeby zaś jego dzieło chwalili. A na brzegu stał Niemiec, jako to się oni wszędy wcisną. Pokazuje tedy Pan Bóg konia i pyta się Niemca: co to jest? A Niemiec na to: Pferd! – Co? – powiada Stwórca – to ty na moje dzieło „pfe” mówisz? A nie będziesz ty za to, plucho, na tym stworzeniu jeździł – a jeśli będziesz, to kiepsko. To rzekłszy, Polakowi konia darował. Oto dlaczego polska jazda najlepsza, a zaś Niemcy, jak poczęli piechotą za Panem Bogiem drałować a przepraszać, tak się na najlepszą piechotę wyrobili. – Bardzoś to waść misternie wykalkulował – rzekł pan Podbipięta.
Źródło: tom I, rozdział XXX
– Milczałbyś, panie Michale. Nie większyś od sikory, to się ziarnkiem prosa pożywisz, a z naparstka napijesz. Ale ja Bogu dziękuję, że nie jestem taki misterny i że mnie nie kura z piasku zadnią nogą wygrzebała, ale niewiasta urodziła; dlatego potrzebuję jeść i pić jako człowiek, nie jak chrabąszcz, a żem od południa nic prócz śliny w gębie nie miał, dlatego mi i twoje żarty nie w smak. Tu pan Zagłoba począł sapać gniewnie, a pan Michał wziął się za bok i tak mówił: – Mam ja tu na udzie manierzynę, com ją dziś Kozakowi wydarł, ale kiedy mnie kura z piasku wygrzebała, to już myślę, że i gorzałka tak nikczemnej persony nie będzie waści smaczna. W twoje ręce, Janie! – rzekł zwracając się do Skrzetuskiego. (…) – Przechera z ciebie, panie Michale – rzekł Zagłoba – aleś chłop setny i to masz do siebie, że sobie odejmiesz, a drugiemu oddasz. Niechby się święciły te kury, co by takich żołnierzów, jak ty, z piasku wygrzebywały – ale ich na świecie podobno nie masz i nie o tobie myślałem.
Źródło: tom II, rozdział XXVII
– Mości namiestniku, oto jest pan Powsinoga. – Podbipięta – poprawił szlachcic. – Wszystko jedno! herbu Zerwipludry… – Zerwikaptur – poprawił szlachcic. – Wszystko jedno. Z Psichkiszek. – Z Myszykiszek – poprawił szlachcic. – Wszystko jedno. Nescio, co bym wolał, czy mysie, czy psie kiszki. Ale to pewna, żebym w żadnych mieszkać nie chciał, bo to i osiedzieć się tam nie łatwo, i wychodzić niepolitycznie. Mości panie! – mówił dalej [Zagłoba] do Skrzetuskiego ukazując Litwina – oto tydzień już piję wino za pieniądze tego szlachcica, któren ma miecz za pasem równie ciężki jak trzos, a trzos równie ciężki jak dowcip. Ale jeślim pił kiedy wino za pieniądze większego cudaka, to pozwolę się nazwać takim kpem, jak ten, co mi wino kupuje.
Źródło: tom I, rozdział II
– Mości panowie! gdybym zaczął wszystko szczegółowie opowiadać, tedy i dziesięciu nocy by nie starczyło, a pewnie i miodu, bo stare gardło jak stary wóz smarować trzeba.
Postać: Zagłoba
Źródło: tom I, rozdział XXX
Nagle w trawach, trzcinach, szuwarach i zaroślach przybrzeżnych, naokoło całej łachy, rozległy się dziwne, a bardzo liczne głosy wołające: – Pugu! Pugu! Cisza… – Pugu! Pugu! I znowu nastało milczenie, jak gdyby owe głosy wołające na brzegach oczekiwały na odpowiedź. Ale odpowiedzi nie było. Wołania zabrzmiały po raz trzeci, ale szybsze i niecierpliwsze: – Pugu! Pugu! Pugu! Wówczas od strony statków rozległ się wśród mgły głos Krzeczowskiego: – A kto taki? – Kozak z ługu! Semenom ukrytym na bajdakach serca zabiły niespokojnie. Tajemnicze owo wołanie było im znane dobrze. W ten sposób Zaporożcy porozumiewali się z sobą na zimownikach, w ten także sposób w czasie wojen zapraszali na rozmowę barci Kozaków regestrowych i grodowych, między którymi bywało wielu należących sekretnie do bractwa.
(…) nie wolno jest chrześcijaninowi w moc Bożą wątpić, a obywatelowi więcej nad swym własnym niż nad ojczyzny nieszczęściem płakać, gdyż prywata to jest swego rodzaju mieć więcej łez dla siebie niż dla publiki – i więcej swego kochania żałować niż klęsk powszechnych.
Źródło: tom I, rozdział XXXIV
– Nie wylewaj, waćpan, wina!
Źródło: tom I, rozdział II
– Prawda, że gość nie w porę gorszy od Tatarzyna (…).
– Obrotny on jest, ale kolorysta z niego wielki, a u takich ludzi cała odwaga zwykle w gębie spoczywa.
Opis: pan Zaćwilichowski o Zagłobie.
Źródło: tom I, rozdział XXIII
– Mam manierczynę z gorzałką – oto jest! Pan Zagłoba uchwycił blaszankę i przechylił do ust; rozległy się długie grzdykania, a pan Skrzetuski, niecierpliwy, nie czekając ich końca pytał dalej: – A zdroważ ona? – Co tam! – odparł pan Zagłoba – na suche gardło każda zdrowa. – Aleć ja o kniaziównę pytam! – O kniaziównę? Jako łania.
Źródło: tom I, rozdział XXVIII
Po wojnie i głodzie miał nadejść trzeci wróg nędzy ludzkiej – mróz, a jednak ludzie wyglądali go z upragnieniem, był on bowiem pewniejszym od wszystkich układów hamulcem wojny.
– Spać mi się tak chce, że i do rozmowy straciłem ochotę, a choć milczeć nie mam zwyczaju, bo filozofowie mówią, że kot powinien być łowny a chłop mowny, jednakże widzę, że język mi jakoś zleniwiał.
Postać: Zagłoba
Źródło: tom I, rozdział XIX
– Straszne to czasy, gdy ludzie po lasach wyją, a we wsiach wilcy mieszkają!
– Strasznych to czasów dożyliśmy, gdyż wojna domowa to ze wszystkiego złego najgorsze. Nie będzie kąta dla spokojnych ludzi.
Postać: Zagłoba
Źródło: tom I, rozdział XIX
– Wiele mnie pan Skrzetuski jeszcze w Rozłogach o panu Wołodyjowskim jako o najlepszym swym przyjacielu powiadał… – I słusznie czynił. Wielka to dusza w małym ciele. Teraz on jakoś zgłupiał, bo go widać twoja gładkość odurzyła, ale poczekaj, niech się jeno oswoi i przyjdzie do siebie!
Opis: Helena i Zagłoba o Michale Wołodyjowskim.
Źródło: tom II, rozdział XXIII
– Wyrzekam się tego zdrajcy miodu, któren włazi w nogi, nie w głowę. Wszystko złe na świcie z pijaństwa, bo gdyby nas byli trzeźwych napadli, byłbym jako żywo otrzymał wiktorię i Bohuna w chlewie zamknął.
Opis: Zagłoba zamknięty w chlewie przez Bohuna po weselu.
Żeby ja ciebie nie pokochał, byłby ja wolny jak wiatr w polu i na sercu swobodny, i na duszy swobodny, a sławny jak sam Konasewicz Sahajdaczny. Twoje to liczko mnie nieszczęście, twoje to oczy mnie nieszczęście; ni mnie wola miła, ni sława kozacza!
Źródło: tom II, rozdział II
Sienkiewicz, opisując te wydarzenia w Ogniem i mieczem, pogardliwie nazywa lud ukraiński czernią. Ten wielki pisarz, choć dobrze rozumiał społeczne i narodowe korzenie powstania, nie mógł się zdobyć na obiektywne, antyszlacheckie przedstawienie zdarzeń, na ich uczciwą ocenę.
Autor: Leszek Podhorodecki, Kozacy Zaporoscy. Czy Polska stworzyła Ukrainę?, wyd. Bellona, Warszawa 2011, s. 119.
W jego powieści nie widzimy ani wyzyskiwanego ludu, ani pogardzanych popów, ani weteranów, rozpamiętywających czasy sławy i równouprawnienia pod sztandarami Rzeczypospolitej. Nie widzimy ani chciwych grosza panów i panków, ani zgrai Żydów – oficjalistów (…). Nie widzimy tych, których bito, którym zabierano fortuny, żony lub córki.
Autor: Bolesław Prus, „Ogniem i mieczem” – powieść z lat dawnych Henryka Sienkiewicza, cyt. za: Trylogia Henryka Sienkiewicza. Studia, szkice, polemiki, oprac. T. Jodełka, Warszawa 1962, s. 182.