(tłum. Krzysztof Kornas, Copernicus Center Press, Kraków 2014)
Nawet jeśli nigdy nie zamierzałem zostać seksuologiem naczelnych, było to nieuniknioną konsekwencją mojej pracy. Widziałem, jak uprawiają seks w każdej pozycji, jaką można sobie tylko wyobrazić, a nawet w takich, z którymi nasza wyobraźnia mogłaby mieć kłopot (np. wisząc do góry nogami). Najistotniejsza obserwacja dotycząca seksu bonobo to fakt, że jest całkowicie swobodny i zharmonizowany z całością życia społecznego. Różni się to nieco od spojrzenia, jakie na życie erotyczne ma większość z nas, z naszymi kompleksami, obsesjami i zahamowaniami. Niektórzy ludzie nie potrafią nawet kochać się przy włączonym świetle! (…) Nam seks kojarzy się z reprodukcją i pożądaniem, ale w przypadku bonobo zaspokaja przeróżne potrzeby. Zaspokojenie seksualne w żadnym wypadku nie jest celem za każdym razem, a reprodukcja to tylko jedna z funkcji. Wyjaśnia to, dlaczego seks uprawiają tam wszyscy ze wszystkimi.
Tłumienie kojarzenia krewniaczego (…) jest dobrze rozwinięte u wielu różnych zwierząt, od muszek owocówek i gryzoni po naczelne. Dla gatunków rozmnażających się płciowo jest to niemal biologiczny nakaz. W przypadku bonobo seksu ojców z córkami unika się w ten sposób, że w okolicach okresu dojrzewania samice odchodzą, by dołączyć do sąsiednich społeczności. Seks matek z synami jest natomiast w ogóle nieobecny, mimo że zostają oni w grupie i często przemieszczają się razem z matkami. Tylko w tym wariancie seks jest w społeczności bonobo wykluczony. A wszystko to pod nieobecność jakiegokolwiek tabu.
(tłum. Mikołaj Golachowski; cyt. za: wyborcza.pl, 27 maja 2023)
Często sprowadzamy społeczną dominację u innych gatunków do dominacji fizycznej. Jak mogłoby być inaczej? Albo dominujesz, albo nie. Jeśli Mama [imię szympansicy] nie może fizycznie pobić żadnego dorosłego samca, to dlaczego w ogóle mamy ją nazywać samicą alfa? Fakt, że stosujemy tę uproszczoną logikę do zwierząt, jest zaskakujący, skoro nigdy nie robimy tak w przypadku naszego społeczeństwa. Nikt z odwiedzających jakąś firmę nie podchodzi do najmocniej zbudowanego faceta w biurze z przekonaniem, że to musi być szef.
Mówiąc, że u szympansów dominują samce, a u bonobo samice, musimy zatem doprecyzować, że ta mniej dominująca płeć nie jest nigdy całkowicie bezsilna. A także, że oprócz trzech głównych wyznaczników statusu, czyli zdolności do walki, rangi i władzy, istnieje jeszcze czwarty: prestiż. Prestiż ma podstawowe znaczenie u gatunków takich jak nasz, które polegają na przekazywaniu wiedzy.
Nauka wciąż postrzega przemoc i wojnę jako integralne części dziedzictwa naszego gatunku, mimo że dowody na takie zachowania w trakcie naszej prehistorii są raczej słabe. Na przykład w zapisie archeologicznym nie ma ani jednego świadectwa zabijania na dużą skalę z czasów przed rewolucją rolniczą dwanaście tysięcy lat temu. Sprawia to, że scenariusze ewolucyjne oparte na założeniu, iż wojna jest w naszym DNA, wyglądają na wysoce spekulatywne.
Ta dobrze znana tendencyjność w sposobie oglądania przez nas wieczornych wiadomości dotyczy również zachowań zwierząt. Telewizja oferuje znacznie więcej programów przyrodniczych o rekinach niż o kozłach śnieżnych. Zawsze kiedy pytam producentów seriali przyrodniczych o to, dlaczego mamy mnóstwo dokumentów o szympansach, a tak niewiele o bonobo, odpowiadają, że te drugie pokazują za mało akcji. (…) Krew i konfrontacje się sprzedają. W programie można pokazać krwawiącego szympansa, jak kulejąc, schodzi ze sceny, podczas gdy narrator ponurym głosem przypomni nam o „prawach dżungli”. Kanały przyrodnicze uwielbiają pozostawiać nas z tym mrocznym przesłaniem. Jednak sami się przez to zapędzili w kozi róg, wykluczając opowieści bardziej skłaniające do myślenia. Bonobo jak najbardziej zapewniają sporo akcji, choć większość z tego ma charakter erotyczny. Telewizje mają z tym problem.
Aspekty psychologiczne wojny są bardzo złożone i wydaje się, że większą rolę odgrywają w niej hierarchia i uległość wobec rozkazów, a nie agresja i brak litości. Jesteśmy oczywiście zdolni do prowadzenia wojny i zdarza nam się zabijać za swój kraj, ale stoi to w sprzeczności z najgłębszym poziomem naszego człowieczeństwa.
Empatia jest tak naprawdę reakcją automatyczną, nad którą mamy tylko ograniczoną kontrolę. Możemy ją powstrzymać, mentalnie zablokować albo nie zadziałać zgodnie z tym impulsem, jednak z wyjątkiem maleńkiego odsetka populacji – psychopatów – wszyscy reagujemy emocjonalnie na sytuację, w jakiej znalazł się drugi człowiek. Fundamentalne pytanie, pominięte w przygnębiającej literaturze z ostatnich trzech dekad, brzmi: dlaczego dobór naturalny tak ukształtował nasze mózgi, że jesteśmy nastrojeni na innych ludzi, cierpimy, gdy oni cierpią, i cieszy nas ich szczęście? Gdyby ewolucyjnie istotne było tylko wykorzystywanie innych, cała ta empatia nigdy by nie powstała.
Ludzi uważam za jeden z najbardziej agresywnych gatunków naczelnych, jednak uważam też, że osiągnęliśmy mistrzostwo w łączeniu się ze sobą, a więzi społeczne silnie dziś ograniczają wolną konkurencję. Inaczej mówiąc, nie jesteśmy agresywni z konieczności w takim sensie, w jakim jesteśmy z konieczności zwierzętami stadnymi.
Nie wierzcie tym, którzy mówią, że musimy walczyć o przetrwanie, bo taka jest natura. Wiele zwierząt przeżywa nie poprzez eliminowanie innych i przywłaszczanie sobie wszystkich zasobów, lecz poprzez współpracę i dzielenie się. (…) Potrzebna jest więc całkowita rewolucja w tym, jak postrzegamy naturę ludzką. Zbyt wielu ekonomistów i polityków modeluje społeczeństwo ludzkie jako wieczną walkę, jaka ich zdaniem występuje w przyrodzie, a która jest tak naprawdę czczym wymysłem. Zachowują się jak magik, który najpierw podrzuca swoje założenia ideologiczne do kapelusza natury, aby następnie wyciągnąć je triumfalnie za uszy, demonstrując nam, jak bardzo świat przyrody zgadza się z ich poglądami. To sztuczka, na którą zbyt długo dawaliśmy się złapać. Jest jasne, że w świecie występuje konkurencja, jednak ludzie nie mogą żyć, jeśli ograniczą się tylko do niej.
Spośród trzech ideałów rewolucji francuskiej – wolności, równości i braterstwa – Amerykanie kładą nacisk na pierwszy, a Europejczycy na drugi, jednak dopiero ten trzeci oznacza jedność, zaufanie i wspólnotę. Z moralnego punktu widzenia braterstwo jest prawdopodobnie najbardziej szlachetnym z tych trzech ideałów i nie da się go zrealizować bez zajmowania się przy tym dwoma pozostałymi.
W trakcie II wojny światowej (…) jeden z oficerów opisywał, że „dowódcy drużyn i plutonowi musieli wędrować wzdłuż linii ognia i kopać żołnierzy, żeby strzelali. Uważaliśmy, że spisaliśmy się dobrze, kiedy dwóch lub trzech mężczyzn z drużyny faktycznie strzelało”. Oszacowano, że w czasie wojny w Wietnamie na każdego zabitego wroga przypada pięćdziesiąt tysięcy kul wystrzelonych przez amerykańskich żołnierzy. Większość strzałów musiała być wycelowana w powietrze.
Antropolodzy zawsze faworyzowali nasze pokrewieństwo z szympansem zwyczajnym. Bonobo wydawały im się zbyt pokojowo nastawione, przesadnie zainteresowane seksem oraz zdominowane przez samice. Nigdy nie kupowałem takiego podejścia do sprawy. Nie jestem przekonany, że ewolucyjnie rzecz biorąc, należy przywiązywać aż taką wagę do przemocy.
Humanista to ktoś, kto uważa, że człowiek może rozwiązać swoje problemy, studiując własną naturę. I może osiągnąć postęp społeczny, nie uciekając się do boga czy religii. (…) Jestem człowiekiem, więc w sposób naturalny jestem z ludzkością związany. Ale nie sądzę, żeby ludzie byli ważniejsi od słoni.
Kobiecy orgazm był też często przedstawiany jako ewolucyjny „cudowny wypadek przy pracy”. Ludzi wciąż dziwi, kiedy im się mówi, że samice wszystkich ssaków mają łechtaczki. I że za ich pomocą czerpią radość z seksu.
Moralność jest po to, żebyśmy lepiej współpracowali. Dlatego wszystko to, co wspiera wspólnotę, uważamy za moralne. A to, co ją osłabia – za niemoralne. Co ważne, ta wartość opiera się nie na racjonalizmie, tylko na emocjach. Dlatego zwierzęta też są moralne. My po prostu przetłumaczyliśmy nasze zwierzęce odruchy na zasady, spisaliśmy je.
Źródło: rozmowa Tomasza Ulanowskiego, Ile w nas z szympansów, wyborcza.pl, 14 maja 2015.
Stereotyp każe nam patrzeć na zachowania innych gatunków z czysto biologicznego punktu widzenia, a na zachowania ludzi – z czysto kulturowego. Tymczasem także nami kieruje biologia, a osobnikami innych gatunków naczelnych również kieruje kultura, bo i one wiele muszą się w życiu nauczyć od swoich bliskich. Nasza biologia i kultura przenikają się więc i żadna nie występuje w czystej formie. Różnice biologiczne pomiędzy płciami są oczywiste, ale problem polega na tym, jak do nich podchodzimy. Czy nauczymy się z nimi żyć – nie tylko indywidualnie, ale także w całych społeczeństwach.
To zabawne, bo ludzie zwykle myślą, że najważniejszą cechą, która odróżnia nas od małp, jest inteligencja. Moim zdaniem najbardziej odróżnia nas inaczej zorganizowane społeczeństwo, którego podstawą jest układ: mama, tata i dzieci. Stąd kobiety konkurują o mężczyzn – szukają tych, którzy będą potrafili zabezpieczyć rodzinę. U samic bonobo i szympansów tej konkurencji jest mniej.
Źródło: rozmowa Tomasza Ulanowskiego, Ile w nas z szympansów, wyborcza.pl, 14 maja 2015.
U szympansów samce zajmują się dziećmi tylko wtedy, kiedy w pobliżu nie ma samicy, albo kiedy ich opiekunka umrze. U ludzi jest inaczej, bo mamy nuklearne rodziny, a kobieta w ciąży, w połogu i z noworodkami wymaga ogromnej uwagi ze strony swojego mężczyzny. Biologia daje więc nam o wiele większy potencjał opieki nad dziećmi, niż daje samcom innych gatunków naczelnych. Ten fakt uwiera z kolei ideologów konserwatywnych, którzy twierdzą, że opieka nad dziećmi to robota dla kobiet, a mężczyźni mają na głowie inne sprawy.
W Europie wyskoki Clintona mało kogo by obeszły. Kiedy przyjechałem do USA, zaskoczyło mnie, że w centrum handlowym policja zatrzymała matkę publicznie karmiącą piersią. Amerykanie obnażonych piersi boją się bardziej niż ludzi noszących broń!
Źródło: rozmowa Tomasza Ulanowskiego, Ile w nas z szympansów, wyborcza.pl, 14 maja 2015.
Założę się, że i w Polsce polityka to koszmar. (…) One [szympansy] przynajmniej nie udają, kiedy politykują. Wiadomo, że chodzi im o władzę. Nie wmawiają innym małpom, że zależy im na dobru ogółu. Są szczere.
Źródło: rozmowa Tomasza Ulanowskiego, Ile w nas z szympansów, wyborcza.pl, 14 maja 2015.