Ale czy miłość może być obowiązkiem? Czy można rozkazywać sercu? Nie sądzę. Według wielkich rabinów szacunek jest lepszy od miłości. Jest trwałym zobowiązaniem. To mi się wydaje możliwe. Mogę szanować tych, których nie lubię, lub tych, którzy są mi obojętni. Ale kochać? Zresztą czy muszę ich kochać, skoro ich szanuję? Miłość to trudna rzecz, nie można jej wywołać ani kontrolować, ani też zmusić aby trwała.
Ależ Rudi, być po stronie Izraela nie oznacza, że popiera się wszystko, co postanowi Izrael. Trzeba zawrzeć pokój z Palestyńczykami. Oni mają takie samo prawo jak ty do tego, żeby tutaj żyć. To jest także ich terytorium. Mieszkali tam, zanim jeszcze powstało państwo Izrael. Już sama historia naszych prześladowań powinna sprawić, żebyśmy przemówili do nich słowami, na które sami czekaliśmy przez wieki.
(…) chciałbyś wiedzieć, która z (…) religii jest prawdziwa. Żadna religia nie jest prawdziwa, ani fałszywa, proponuje tylko pewien sposób życia.
Któregoś dnia, kiedy było nas już w krypcie tylko pięciu pokazałem mu trzech uśpionych towarzyszy. – Widzi ksiądz, nie chciałbym umrzeć razem z nimi. – Dlaczego? – Bo nawet jeśli żyję blisko nich, nie są moimi przyjaciółmi. Co mam z nimi wspólnego? Tylko to, że jesteśmy ofiarami. – Dlaczego mi to mówisz Joseph? Oparłem głowę na jego kolanach i zwierzyłem się z nurtujących mnie myśli. – Wolałbym umrzeć razem z ojcem, dlatego że ojca lubię. Wolałbym umrzeć z ojcem, bo nie chcę ojca opłakiwać ani tym bardziej, żeby ojciec mnie opłakiwał. Wolałbym umrzeć razem z ojcem, bo w niebie bez ojca nie będzie mi się podobać, a nawet będę się bał.
(fr. Lorsque j’étais une œuvre d’art; tłum. Maria Braunstein)
I choćbyś posłał mnie na intensywne kursy, choćbyś mnie wychowywał latami, nie wyrwiesz ze mnie tego zwierzęcego, instynktownego podejścia do miłości.
Nie jest rozsądnie długo kochać, kochać bez przerwy to czyste szaleństwo.
(fr. La reveuse d’Ostende; tłum. Anna Lisowska)
Czytała, by nie dryfować samotnie. Nie po to, by wypełnić wewnętrzną pustkę, ale by dać upust nazbyt wybujałej wyobraźni. Literatura była dla niej niczym upuszczenie krwi, pomagała zapobiec gorączce…
Pewnego razu widziałam, jak piorun strzelił w drzewo. Widzi pan, ja też kiedyś byłam takim drzewem. Nadchodzi taki moment, w którym płoniemy, spalamy się. To bardzo intensywne uczucie. gdy się skończy zostaje już tylko popiół.
Spółgłoski i samogłoski wykreślają plan, stawiają mury, definiują klimat.
Śmierć nie doda mojej osobie żadnych talentów.
Z wielkiej miłości nie da się wyleczyć.
(fr. Odette Toulemonde et autres histoires; tłum. Jan Brzezowski)
Bardzo ją drażnił, ale gdyby mogła, zostałaby z nim na zawsze.
Chlubiła się tym, że odpowiada głosem serca.
Ciągle ma ten nieco zagubiony wygląd, to zadziwienie dziecka, które nie bardzo pojmuje świat.
Dotarła do owej szczęśliwej chwili żądnej sukcesów kobiety, kiedy nareszcie cynizm przemienia się w mądrość: wyzwolona z okowów moralności, cieszy się życiem takim, jakie jest, i mężczyznami, jacy po prostu są – nie oburza jej już nic.
Im bardziej się opierał, tym bardziej wzrastało jej pożądanie – to będzie on albo nikt!
Mieć pieniądze, to takie łatwe i pospolite, za to posiadać talent… Tak wielki talent…
My kobiety, umiemy tak dobrze udawać… Co nam szkodzi, jeśli oni też oszukują?
Pisarzem został po to, by głosić chwałę życia, jego złożoność i piękno.
Pragnęła wynagrodzenia doznanych krzywd: świat winien jej był odszkodowanie wraz z odsetkami za katastrofalny początek.
Spojrzała na siebie łaskawym okiem i uznała, że „jest o wiele za dobra dla byle faceta”. Uległość wynika z braku szacunku dla siebie.
Spytała go, co może być pięknego w szarym deszczowym dniu, a on opowiadał o niuansach barw, jakie przybierze niebo, drzewa i dachy, kiedy wybiorą się na spacer po południu, o nieposkromionej potędze wzburzonego oceanu, o parasolu, który zbliży ich do siebie, gdy będą szli pod ramię, o szczęściu, jakie odczują, wracając na gorącą herbatę, o ubraniach suszących się przy kominku, o zmęczeniu, które wtedy z nich spłynie, o tym, jak będą się długo kochać, a potem pod kołdrą opowiadać sobie o swym życiu, niczym dzieci kryjące się w namiocie przed rozszalałą naturą.
Szczęście wydawało się jej absolutną abstrakcją.
Uznała, że piękniej jest kochać kogoś, kogo nie można poślubić…
Uśmiech był jak balsam, który pozwalał uwierzyć, że mimo wszystko ludzkość nie zgniła tak całkiem.
Wielbimy kobiety, bo pojawiają się owiane tajemnicą, a gdy ona blednie, przestają się nam podobać. Kobiety myślą, że mężczyzn interesuje tylko to, co kryje się pomiędzy ich udami? Pomyłka! Bardziej od seksu mężczyzn pociąga romantyzm. Dowód? Jeśli mężczyzna odchodzi, to zwykle winne są nie noce, ale dni. Dni, pełne kłótni w promieniach słońca, odbierają ukochanej znacznie więcej blasku niż noce, podczas których kochankowie stapiają się w jedno. Pragnął często oświadczyć przedstawicielkom kobiecego rodu: zostawcie nam noce, a sobie weźcie dni – wtedy dłużej zdołacie zachować mężczyzn. (…) Chciałby, by wreszcie pojęły, że najwięksi podrywacze – to po prostu mistycy w pogoni za tajemnicą, i zawsze w kobiecej istocie przedkładać będą wszystko, czego im skąpi, nad to, co im hojnie udostępnia.
Z fryzjerem podobnie jak z mężem: człowiek jest latami przekonany, że własny jest najlepszy!
(fr. Oscar et la dame rose; tłum. Barbara Grzegorzewska)
Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Oskar i pani Róża.
Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy.
Im więcej dostajesz po buzi, tym więcej możesz wytrzymać.
Ale mężczyzna i kobieta nigdy nie będą się kochać równie autentycznie jak dwóch przyjaciół, gdyż ich relacja jest zepsuta uwodzeniem. Odgrywają role. Gorzej, każde z nich szuka najpiękniejszej roli. Teatr. Komedia. Kłamstwo. Nie ma bezpieczeństwa w miłości, gdyż każdy myśli, że musi udawać, że nie może być kochanym takim, jaki jest. Pozory. Sztuczna fasada. Wielka miłość to udane i wciąż ponawiane kłamstwo.
Jego spojrzenie czepiało się jej tak, jak słonecznik goni za słońcem.
Jesteś pamięcią mojej przyszłości.
Masturbował sobie umysł tak, jak opóźniony w rozwoju nastolatek rozpamiętuje bez przerwy pierwsze obrazy, które wywołały u niego podniecenie.
Na człowieka składają się wybory i okoliczności. Nikt nie ma władzy nad okolicznościami, ale każdy ma władzę wyboru.
Na szczęście powiedział pan: „Kocham siostrę, siostro Lucie”; bez „siostry” myślę, że straciłabym grunt pod nogami.
Pochyliła się tuż nad nim. – Czuje pan siłę, jaką panu daję? – Tak. – To miłość.
Przyjaciele, widziałem Was nieogolonych, ubłoconych, w złym humorze, kiedy się drapaliście, pierdzieliście, czkaliście, sraliście niekończącymi się biegunkami, a jednak nigdy nie przestałem Was kochać.
Przyjaźń to rzecz dziwna. Podczas gdy w miłości mówimy o miłości, między prawdziwymi przyjaciółmi nie mówi się o przyjaźni. Przyjaźń czynimy, nie nazywając jej ani jej nie komentując. Jest silna i cicha. Jest skromna. Jest męska. To romantyzm mężczyzn. Musi być dużo głębsza i solidniejsza niż miłość, skoro nie trwonimy jej głupio w słowach, deklaracjach, wierszach i listach. Musi być dużo bardziej satysfakcjonująca niż seks, ponieważ nie myli jej się z przyjemnością i świerzbieniem w ciele.
Rozkoszna chwila, kiedy w pełni korzystamy z tego, co za chwilę stracimy. Chwila szczęścia wzbogacona nostalgią za szczęściem.
(ang. Ulysse from Bagdad; tłum. Jan Maria Kłoczowski)
Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Ulisses z Bagdadu.
Ci, którzy zabierają zbyt wiele bagażu, sądzą, że przenosząc się, ułożą sobie życie. Tymczasem nigdy go sobie nie ułożą.
Im mniej we mnie życia, tym bardziej dziękuję naturze, że wymyśliła śmierć. Gdy tyle we mnie wściekłości i bólu, pozostaje mi tylko umrzeć.
– Jesteś jeszcze młody. – I co z tego. Młodość nie może cierpieć?
Moją towarzyszką jest śmierć. Zasypiam z myślą o niej i wiem, że jeśli mój stan się utrzyma, zawsze będę mogła się na niej wesprzeć i znaleźć pocieszenie po utracie życia.
– Można pozazdrościć, prawda? – Kretyn zawsze budzi zazdrość.
Nie chcę, by twoje życie skończyło się zanim umrzesz.
Nieważne, że czasami się mylimy. Lepiej zabić niewinnego, niż pozwolić działać winnemu.
Poza tym każdy miał inne zdanie. Jakże mogło być inaczej? Różniliśmy się między sobą. Co więcej: każdy z nas nosi w sobie kilka różnych istot.
Szczęście, którego wyczekujemy, potrafi zburzyć to, które właśnie przeżywamy.
Dziecko, gdy zadaje pytanie, jest tym naprawdę zainteresowane. Nie stoi za nim zazwyczaj żadna kultura, posługuje się ono tylko i wyłącznie własnym intelektem. Nie jest również pod wpływem żadnej retoryki ani sofistyki. Dopytuje z pasją i zaangażowaniem. Dziecka nie można spławić, odwołując się do jakiejś zagmatwanej kultury czy filozofii. Ja wierzę więc, że najbardziej filozoficznymi osobami jesteśmy, będąc dziećmi.
Etykę stawiam ponad wszystko. Estetyka następuje dopiero po niej.
Filozofia jest bliska dzieciństwu. Filozofowanie to dziwienie się, zachwycanie, zadawanie pytań, intrygowanie, odszukiwanie sensu, który nam ucieka. Przy okazji to także zdawanie sobie sprawy z tego, że nic nie wiemy. Dla mnie filozofia z dzieciństwem jest związana bardzo mocno. Gdy słyszę, że jestem jak dziecko, odczytuję to jako komplement pod moim adresem jako filozofa.
Gdy tylko Otylia otrzymała złoty medal i podjęła decyzję o zlicytowaniu go z myślą o dzieciach chorych na białaczkę, polscy przyjaciele zaraz mnie o tym poinformowali. Ta historia wzruszyła mnie z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że ja jestem synem mistrzyni. Moja matka była sprinterką, zdobywającą medale dla Francji w latach 40. Po drugie – cieszy mnie przypadek Otylii, gdyż obala on krzywdzący stereotyp, wedle którego sportowcy nie są wykształconymi ludźmi. Tutaj natomiast mamy wyraźny dowód na to, że sportowcy są osadzeni w kulturze i interesują się światem. Po trzecie wreszcie – raduje mnie to, ponieważ jedna z najlepszych pływaczek na świecie, osoba zdrowa i w pełni sił, pomyślała o dzieciach, które takim zdrowiem i siłą nie mogą się poszczycić. Nie było w tym ani krzty narcyzmu czy samouwielbienia – to było coś naprawdę wspaniałego i altruistycznego z jej strony.
Kochać to nie znaczy być szczęśliwym 24 godziny na dobę. Czasami znaczy to także cierpieć, nawet momentami bardzo ciężko. Wszystko to ma jednak głęboki sens – podobnie jak poród kobiety, który jest bolesny, ale który równocześnie przynosi życie. Trzeba bowiem pamiętać, że cierpienie niesie ze sobą wartość o tyle, o ile wierzymy, że idea, z powodu której się męczymy, jest ważniejsza od naszego aktualnego samopoczucia. Ludzie często kochają się, przeżywają silne namiętności – to bywa wspaniałe, ale prawdziwym wyzwaniem jest trwały związek, w którym dwoje ludzi ma szansę sprawdzić siłę swojej miłości.
Przeważnie krytycy boczą się na mój optymizm. Często też dorzucają zarzut mówiący o tym, że dzieci nie są w stanie snuć takich refleksji jak te w moich książkach. Oczywiście nie zgadzam się z tym. Optymizm i pesymizm biorą się z takiej samej konstatacji: z zauważenia zła w świecie. Pesymista przyjmuje zło, optymista je odrzuca. W pesymizmie odkrywam działanie, myśl i akcję, która powoduje, że ludzie są biedniejsi, ubożsi. Natomiast optymizm jest nieskończoną pracą nad ulepszaniem świata. Co zaś do dzieci – przekonanie, że wszyscy jesteśmy od nich mądrzejsi jest tylko i wyłącznie stereotypem nieznajdującym pokrycia w praktyce. Dziecko jest w stanie przez kilka tygodni nauczyć się języka – żaden dorosły tego nie potrafi.
[Bóg] jest dla mnie sensem całego istnienia, porządkiem rzeczy i istotą stworzenia. Ale nie miesza się do ludzkich spraw. Nie rozwiązuje problemów. Ale jest. Nigdy Go o nic nie proszę, bo wiem, że tego nie otrzymam. Bóg nie spełnia zamówień jak firma wysyłkowa. Modlę się, ale raczej po to, by się napełnić czymś ważniejszym niż byt materialny.
Byłem zaszokowany tym, w jaki sposób media przedstawiają emigrantów. Jak szczury, które ukrywają się pod pokładem. Nie będzie przesadą, jeśli porównam ten obraz do tego, w jaki sposób pokazywano Żydów w nazistowskiej propagandzie. Dzieje się tak prawdopodobnie nieświadomie. Ale my, czyści i schludni Europejczycy pilnujący prawa i porządku, jesteśmy przeciwstawieni wizerunkowi niedomytych i nieogolonych uchodźców.
Celem literatury nie powinna być sama literatura. Są autorzy, którzy szukają poklasku, chcą być admirowani. Tworzą na zasadzie: „Zobaczcie, jak ja świetnie piszę”. Narcyzm pisarza to jest coś zupełnie mi obcego, tego nie uznaję. Moja literatura ma na celu oddawać się innym, pomagać ludziom żyć. To coś więcej niż rozrywka, zwykłe opisywanie doświadczeń czy nawet chwytanie złożoności świata i natury ludzkiej. Dla mnie literatura powinna spełniać funkcję filozoficzną. Być narzędziem rozwoju osobistego. Takie same wymagania stawiam literaturze jako czytelnik. Oczekuję, że lektura mnie wzbogaci, zmieni moje spojrzenie na świat, pozwoli mi przekroczyć pewne granice we mnie samym.
Chcę, aby moje książki były przystępne dla każdego. Przestało mnie bawić pisanie językiem trudnym i niezrozumiałym, co robiłem na studiach, aby zabłysnąć inteligencją. Cóż za arogancja. Pisanie językiem prostym, a jednocześnie powiedzenie rzeczy ważnych – to jest wyzwanie.
Diderot nauczył mnie wolności i samodzielnego myślenia. Pokazał, że poważne pytania filozoficzne można przekazać w anegdotach, bajkach, sztukach lub powieściach. Są jak ziarna, które kiełkują w umyśle czytelnika. Dzieła Pascala są pełne tragizmu istnienia, z którym się konfrontuje, pozostając pełen wiary i nadziei, że człowiek może pokonać cierpienie, a ludzka przygoda jest nie tylko udręką.
Głęboko wierzę w wartości europejskie, ale nie można zapomnieć o niezbyt chwalebnych kartach naszej historii. Przypominam, że polityka nie powinna nigdy zapomnieć o moralności. Ponad partykularnymi interesami danej partii, kraju, grupy biznesowej lub jakiejkolwiek innej powinna kierować się humanizmem i poszanowaniem drugiego człowieka. Potrzebujemy utopii, aby małymi kroczkami codziennie się do niej zbliżać.
Jest prawda realistyczna i prawda psychologiczna. Realizm to pewien styl, przyklejony do rzeczywistości. Ja jestem pisarzem bardziej abstrakcyjnym. Wywodzę się z teatru i z filozofii.
Każdy z nas idzie jakąś swoją indywidualną drogą, różną od dróg innych. A żeby dobrze pisać, musi być przekonany, że tylko jego droga jest słuszna. Lepiej, żeby pisarze nie oceniali się nawzajem. Niech robią to amatorzy.
Moją prawdziwą życiową partnerką jest język. A język francuski jest niezwykle złożony, bogaty, precyzyjny, a przy tym szalenie elastyczny. Potrafi się kurczyć i cudownie rozciągać. To wyjątkowa kochanka. Codziennie w mojej pracowni nie tyle zmagamy się ze sobą, ile uprawiamy miłość. Ona nieustannie mi się opiera i, niestety, zawsze wygrywa. Ale to właśnie najbardziej w niej kocham.
Nie szukam tematów pod kątem wzbudzania kontrowersji. Szukam takich, które zainteresują innych, włączając mnie. Chcę odkryć coś, o czym zapomniano lub jeszcze nie mówiono. Rozglądam się. Rozmyślam. A tematy jak ptaki przylatują na moje drzewo. Mam wrażenie, że to raczej tematy wybierają mnie. Każda książka staje się dla mnie drogą prowadzącą do jakiegoś intelektualnego i duchowego przeżycia. Ja je tworzę, ale one mnie konstruują.
Odbiorca, którego sobie wyobrażam, to potwór o tysiącu głów. Są pośród tych głów intelektualiści, ludzie, którzy mają taki sami background jak ja. Czytelnicy, którzy właśnie potrafią dostrzec pod tą pozorną naiwnością moich opowieści prawdziwą literacką pracę, to właśnie filozofowie. Na pewno więc piszę dla nich. Ale wśród głów potwora są też głowy należące do ludzi prostych, niewykształconych. Ponieważ można być inteligentnym, nie będąc wykształconym.
Uważam, że nawet mając najczystsze intencje na świecie, nie jesteśmy w stanie nie sprawiać sobie wzajemnie bólu. W naszym życiu ból jest nie od uniknięcia, jest czymś pierwotnym.
Zarówno we Francji, jak i w Niemczech ludzie są islamofobami. Boją się muzułmanów, co wynika oczywiście z faktu, że ich naprawdę nie znają. Zawsze boimy się tego, czego nie znamy. Opisując w sympatyczny sposób osobę inną, chciałem zawołać do ludzi: Przestańcie się bać! Rozejrzyjcie się dookoła, spójrzcie na tego człowieka, na mądrość, według której żyje, na mądrość zawartą w islamie.