Bombardowanie Wielunia
Atak Luftwaffe na Wieluń 1 września 1939 o świcie, rozpoczynający II wojnę światową Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Atak Luftwaffe na Wieluń 1 września 1939 o świcie, rozpoczynający II wojnę światową Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Bombardowanie Wielunia – seria ataków lotnictwa niemieckiego na polskie miasto Wieluń 1 września 1939. Ataki były przeprowadzone przez bombowce nurkujące typu Ju 87B w ramach operacji Ostmarkflug, czyli ataku powietrznego na Polskę. Jest ono często przywoływane jako przykład bestialstwa i nieuzasadnionego terroru niemieckiego lotnictwa[1]. Nalot przeprowadzono nagle, bez wypowiedzenia wojny Polsce przez III Rzeszę. Jego skutkiem było zniszczenie zabudowy miejscowości w 75 procentach, ze szpitalem i zabytkami włącznie. Szacunki odnośnie do strat w ludności są bardzo rozbieżne.
II wojna światowa, kampania wrześniowa | |||
Zniszczenia po nalocie | |||
Czas |
1 września 1939 | ||
---|---|---|---|
Miejsce | |||
Terytorium | |||
Przyczyna | |||
Wynik |
zniszczenie miasta | ||
Strony konfliktu | |||
| |||
Straty | |||
| |||
Położenie na mapie Polski w 1939 | |||
51°13′14″N 18°34′13″E |
Niektórzy przyjmują, że nalot na Wieluń rozpoczął II wojnę światową, jako rzekomo pierwszy chronologicznie akt agresji Niemiec wobec Polski[2][3], nie ma jednak w tej sprawie jednomyślności[4].
Naloty na Wieluń odbyły się siłami Luftflotte 4 pod dowództwem Alexandra Löhra.
O godzinie 4:40 rozpoznawczy Dornier Do 17P wystartował z niemieckiego lotniska w celu rozpoznania miasta Wieluń i okolic; z powodu mgły załoga nie odnalazła miasta. O 5:02 następny Do 17P wystartował w tym samym celu, jednak i ten samolot prawdopodobnie nie odnalazł Wielunia.
Wtedy również wystartowało 29 Junkersów Ju 87B oraz mający sfotografować skutki nalotu Do 17P (5.21). Pierwsze bomby spadły na szpital Wszystkich Świętych, wyraźnie oznakowany – jak wspominają świadkowie – symbolami Czerwonego Krzyża. W tym ataku zginęły 32 osoby[5].
33 Ju87B wraz z Do 17 wystartowały o 4:50, ale zrzuciły tylko 22 bomby na miasto. Jeden stukas został uszkodzony odłamkami zrzuconej przez siebie bomby, natomiast dwa zostały uszkodzone ogniem z ziemi[b]. Oba ostrzelane samoloty wylądowały awaryjnie – jeden w Opolu (uszkodzona chłodnica), drugi blisko Dobrodzienia (uszkodzony zbiornik oleju). Inne źródło – krytycznie nastawione co do sensu nalotu[c] – podaje jedno awaryjne lądowanie niemieckiej maszyny spowodowane awarią techniczną pompy paliwowej[1].
Bombowce były osłaniane przez Bf 109D z Zerstörergruppe 2; z dokumentów jednostki myśliwskiej wynika, że start eskorty zaplanowano pierwotnie na 4:22 (1 eskadra) i 4:30 (3 eskadra). Ostatecznie klucz sztabowy i 1 eskadra startowały od 4:50, natomiast 3 eskadra od 4:57[6]. O 5:06 nad lotniskiem pojawiły się bombowce, które zostały przejęte przez 3 eskadrę[6]. Lot odbył się na trasie[6]:
Z powodu fatalnych warunków atmosferycznych jeden Bf 109D rozbił się koło Namysłowa; pilot zginął[6]. Dwa inne myśliwce podczas przymusowego lądowania w Radziejowie zostały całkowicie zniszczone, a trzeci uszkodzony w 65% i w konsekwencji przeznaczony na złom; piloci tych maszyn przeżyli[6]. Wszystkie wypadki dotyczyły samolotów z 3 eskadry[6].
Celem nalotu 30 Ju87B (start 13:20) była brygada kawalerii w lesie 12 km na północ od Wielunia[e]; nad miastem zrzucono kilka „najcięższych” bomb (według Oskara Dinorta biorącego udział w tych wydarzeniach i spisującego je w 1939) na straż pożarną blisko rynku[7]. Jeden stukas otrzymał poważne trafienie pociskiem przeciwlotniczym z ziemi i musiał lądować awaryjnie koło miejscowości Rubinitz; podczas tego manewru maszyna wywróciła się i spłonęła.
Meldunki zbiorcze 4. Floty nie wspominają o żadnych bombach zrzuconych na Wieluń w godzinach popołudniowych (tonaż bomb z pierwszego nalotu jest odnotowany)[7]. Braki w dokumentacji archiwalnej StG2 nie pozwalają na ostateczne rozstrzygnięcie kwestii, czy w godzinach popołudniowych na Wieluń ponownie spadły bomby[7].
Według dziennika I.JG/76, miała ona eskortować stukasy I/StG 2 podczas powyższego lotu bojowego, jest to jednak wątpliwe, ponieważ nie zgadzają się godziny eskorty myśliwskiej 8:23-9:10.
W sumie Niemcy, metodycznie, przez nikogo nie niepokojeni zrzucili na miasto 112 pięćdziesięciokilogramowych bomb burzących i 29 najcięższych bomb zapalających, o wadze pół tony każda. Wykonywali przy tym po raz pierwszy w warunkach bojowych lot nurkowy.
Za śmierć cywili i zniszczenie miasta pozbawionego całkowicie znaczenia militarnego żaden ze sprawców nie poniósł odpowiedzialności. Ppłk Walter Siegel zginął w 1944 roku, major von Dalwigk zu Lichtenfels w roku 1940. Major Oskar Dinort, który po ataku na Wieluń chwalił się w niemieckiej prasie, że ostatnią bombę zrzucił prosto na rynek, został jako as lotniczy udekorowany Krzyżem Rycerskim[5].
Opis Joachima Trenkera nieco się różni w detalach od powyższego – sugeruje on, że w drugim nalocie[f] uczestniczyło wszystkich 29 maszyn[8]; ponadto lot nurkowy stukasów trwał 5 minut[8]. B. Bojarska podaje, że miasto było wielokrotnie bombardowane do godziny 14 (trzy rano i kilka późniejszych nalotów)[2]. Według Olejnika tuż przed nalotem ogłoszono alarm przeciwlotniczy[2].
Adolf Hitler 1 września w przemówieniu powiedział „Od godziny piątej czterdzieści pięć odpowiadamy ogniem! Od tej chwili na każdą bombę odpowiedzią będzie bomba!”[8]; Joachim Trenkner uważa, że w wyniku zmiany czasu pomiędzy II RP a III Rzeszą należy uznać, że według czasu polskiego nalot na Wieluń odbył się o 4:40[g][8] a start stukasów o 4:02[1][9]. Wersję nalotu o 4:40 potwierdzają niektórzy świadkowie, którzy jeszcze teraz pamiętają dokładną godzinę niemieckiego ataku[10]; zeznania naocznych świadków są niespójne (niektórzy pierwsze bomby słyszeli już o 4:20)[2]. Burmistrz Wielunia uważa prace kwestionujące pierwszeństwo tego miasta za „wesołą twórczość”[10].
Również historycy prof. Tadeusz Olejnik, prof. Leon Kieres i szef Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – pionu śledczego IPN – prof. Witold Kulesza – uważają, że Wieluń był miejscem rozpoczęcia II wojny światowej[11]; jest to też teza powszechnie przyjęta w Polsce[1][9]. Kulesza powiedział, że „W tym stanie rzeczy ustalony w toku polskiego śledztwa czas rozpoczęcia bombardowania Wielunia nabiera zasadniczego znaczenia, gdyż staje się elementem działania oczywiście podstępnego”[12].
Według Olejnika teza o ataku o 5:45 nie może być prawdziwa, ponieważ polska ludność nie zostałaby zaskoczona we śnie; trwająca godzinę kanonada artylerii obudziłaby każdego[2].
Według Mariusa Emmerlinga wszystkie dokumenty Luftwaffe są czasowo spójne ze sobą i z czasem panującym w Polsce – według nich nalot na Wieluń odbył się o 5:30, natomiast lotnicze działania wojenne zostały zainicjowane bombardowaniem przyczółków mostów tczewskich, które według niemieckich dokumentów odbyły się o 4:40. Przyjęcie hipotezy przesunięcia czasu wymagałoby zmiany godziny we wszystkich dokumentach niemieckiego wojska (przykładowo, nalot na Tczew odbyłby się wtedy o 3:40, a bombardowanie Westerplatte o 3:45 czasu polskiego, co nie odpowiada prawdzie). Podobnie Grzegorz Bębnik z katowickiego oddziału IPN także twierdzi, że nalot na Wieluń był godzinę po ataku na Westerplatte, ponieważ czas w III Rzeszy był identyczny jak w II RP; a zeznania świadków (z których niektóre podają czas bliższy 06:00 niż 05:00) były zbierane dwie dekady po tym zdarzeniu, w 1961 – i dwa lata po odsłonięciu tablicy w Wieluniu podającej czas jako 04:40, i która mogła wpłynąć na ich zeznania dwa lata później[10][13]. Godzinę 05:40 podał także IPN w dokumencie umarzającym śledztwo w sprawie Wielunia[14].
Istnieją duże rozbieżności w szacunkach ofiar bombardowania. Imiennie udało się zidentyfikować 161 ofiar niemieckich nalotów na Wieluń[potrzebny przypis]. Najczęściej podawana w mediach liczba zabitych, oparta na starszych, propagandowych szacunkach ery PRL-u, wynosi 1200[9], 2000[11][15] lub 2169[h][16] osób. Historyk Mateusz Jan Piątkowski w 2013 r. stwierdził, że liczba potwierdzonych ofiar w mieście to 127 osób, a szacunki większe, rzędu ok. 1200 osób, to liczba ofiar całego powiatu wieluńskiego z tego okresu, błędnie przypisywana samemu Wieluniowi[17]. Liczba 127 ofiar jest też liczbą jaką podał IPN w 2004 r., stwierdzając, że tylko 127 ofiar można potwierdzić bez wątpliwości, aczkolwiek z zastrzeżeniem, że liczba wszystkich ofiar mogła być większa i wynosić „kilkaset”[18]. Jednak ustalenie i udokumentowanie pełnej liczby zamordowanych mieszkańców tego miasta, ze względu na ucieczkę ludności cywilnej z Wielunia oraz na fakt, że Niemcy pochowali większość osób w masowych grobach bez ich przeliczenia, nie jest możliwe[19].
Zdaniem Zygmunta Patryna, ówczesnego dyrektora szpitala, w nalocie na lecznicę zginęło 26 chorych, 2 zakonnice i 4 pielęgniarki (wspomnienia z lat 80.[8]).
Miasto zostało zniszczone w ok. 70-75% – z zabudowy rynku ocalało jedynie dawne kolegium pijarów. Całkowitemu zniszczeniu uległy m.in. kompleks budynków szpitala Wszystkich Świętych (gmach główny z 1840 r.) oraz synagoga z 1842 r. Poważnemu uszkodzeniu uległ również czternastowieczny kościół św. Michała, który Niemcy, po ograbieniu z cennych zabytków, wiosną 1940 r. wysadzili. Obecnie w centrum miasta można obejrzeć jego zrekonstruowane fundamenty. Wieluń jest miastem, które poniosło największe straty w pierwszych dniach II wojny światowej.
Przede mną na ukos grupa domów, jakieś zabudowania dworskie albo mała wieś. Dym unosi się stamtąd i powleka ciemną smugą żółte pola i połyskującą rzekę. Wieluń – nasz cel! W mieście kilka domów stoi w wielkim ogniu. Jednak wysoko ponad tym ciemne punkty na tle niebieskiego nieba, z błyskawiczną szybkością tu i ówdzie śmigające jak ważki nad lustrzaną taflą wody: to niemieckie myśliwce, które oczekują i mają osłaniać nasz atak. [...]. Mój pierwszy atak na żywy cel! Przez ułamek sekundy błysk świadomości: Tam w dole jest żywe miasto, miasto pełne ludzi [...]. Ulice w dole wyglądają jak obrazek z pocztówki, a ciemne punkty, które się na nich poruszają są celem. Niczym, tylko celem. Na wysokości 2500 metrów życie na ziemi traci swoją wagę [...]. Wysokość 1200 metrów [...] pierwsza bomba spada! [...] a teraz spojrzenie w dół bomba upadła dobrze, wprost na ulicę, a czarna masa, która sunęła wzdłuż ulicy, zatrzymuje się. Na miejscu w które trafiłem, powstało ciemne kłębowisko. I w to kłębowisko padają serie bomb z innych samolotów [...]. Kierujemy lot zgodnie z rozkazem ku północnemu wylotowi miasta. Znów bomby! Tuż za miastem jakaś zagroda zapchana wojskiem i zaprzęgami. Jesteśmy na wysokości zaledwie 1200 metrów, opadamy na 800. Bomby spadają, a zagroda tam w dole znika w ogniu i dymie razem ze wszystkim co się w niej znajduje. Odwrót! Ostatni ładunek, ten najcięższy, spada na rynek. Fontanna płomieni, dymu i odłamków wyższa niż wieża małego kościoła [...]. Ostatnie spojrzenie: z polskiej brygady kawalerii nie pozostało nic[20].
Dietrich Lehmann, obserwator rozpoznawczego dorniera, II/StG/77 (wylot 4.40):
(***) Przeczesujemy drogi i przelatujemy obok Wielunia kierując się na wschód. Daje się zaobserwować nieregularne formacje wroga rozstawione pojedynczo u dróg wyjazdowych z miasta oraz pojazdy zgromadzone na głównym rynku. Podczas kiedy my kryjemy się nieco w chmurach, ja wydaję polecenie przekazania wyników obserwacji do pułku[potrzebny przypis].
Lot powrotny nad Wieluniem w celu określenia skutków ataku:
(***) Jest już 6:00, jednak dzień jakoś nie chce się przejaśnić. Nie minęło wiele, a w szarości przed nami widać naraz ogromny pożar, z którego prawie pionowo wzbija się w górę ciemna, szeroka ściana dymu i miesza się z mgłą i wiszącymi nisko chmurami. Przerażająco piękny widok! W trzech różnych punktach palą się rogatki miasta, tam gdzie ulokowane były polskie wojska. Na dole widzę dziki chaos, wygląda na to, że ludzie kompletnie potracili głowy[potrzebny przypis].
Dyrektor IPN profesor Leon Kieres określił Wieluń mianem „polskiej Guerniki”[11]. Stwierdził też, że nie można zgodzić się z próbami niektórych historyków niemieckich pisania historii II wojny światowej na nowo (w tym próbami usprawiedliwienia nalotu na Wieluń)[11].
Zdaniem Joachima Trenkera „wiele poszlak wskazuje, że dowództwo Luftwaffe świadomie wybrało bezbronny Wieluń jako cel nalotu”[9] ponieważ „z premedytacją chciano przetestować nowy samolot Ju 87B”[9][21]. Michał Jagiełło z Gazety Wyborczej, Olejnik, Bortnowski i inni uważają, że celem nalotu było najprawdopodobniej wywołanie efektu psychologicznego – ludność miała masowo uciekać z miast na drogi, wywołać chaos, co ułatwić powinno natarcie sił niemieckich[9][15]; a także obniżyć morale polskiego wojska[1][2].
Według części historyków i publicystów nalot na Wieluń osobiście koordynował Wolfram von Richthofen[8][22].
Wieluń jest uważany za cel bez jakiegokolwiek znaczenia militarnego[8] ani strategicznego[15]; bez wojska, dowództwa wojsk[15], przemysłu, niebędący węzłem komunikacyjnym[8]. Nalot ten jest nazywany atakiem terrorystycznym[1][15], a przez Olejnika dywanowym[2].
Informacje o zbrodniczym zbombardowaniu Wielunia pojawiły się m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, Telewizji Zachodnioniemieckiej oraz Bitwach polskiego września autorstwa Apoloniusza Zawilskiego[2].
Wojna totalna, nierozróżniająca między cywilami i wojskowymi, mająca na celu masową eksterminację, 1 września 1939 r. stała się faktem.
Wieluń był jednym z miast leżących na głównej trasie natarcia 10 Armii, 30 kilometrów od granicy; głównym zadaniem stukasów w pierwszych dniach września była eliminacja oddziałów znajdujących się na drodze niemieckiego ataku. Niemcy posiadali, prawdopodobnie już nieaktualne, informacje o obecności brygady kawalerii w obrębie Wielunia; tego dnia wielokrotnie atakowano polskie oddziały zlokalizowane 5-12 kilometrów od miasta; zaś pod koniec sierpnia przez miasto przeszła 28 Dywizja Piechoty.
Część polskich badaczy i historyków jest zdania[7][9][23], że nalot został przeprowadzony aby „pokazać, na co stać Luftwaffe” oraz siać panikę wśród cywili, Informacje o tragicznych losach Wielunia z 1 września 1939 r. przedostały się do świadomości ogółu Polaków dzięki badaniom dr Barbary Bojarskiej z Instytutu Zachodniego w Poznaniu i wieloletnim staraniom wieluńskiego historyka prof. Tadeusza Olejnika.
Wzbronione jest atakowanie lub bombardowanie w jakikolwiek sposób niebronionych wsi, domów mieszkalnych i budowli.
Dowódca wojsk napadających zanim przystąpi do bombardowania, z wyjątkiem wypadków szturmu, powinien uczynić wszystko, co jest w jego mocy, aby uprzedzić o tym władze.
Podczas oblężeń i bombardowań należy zastosować wszelkie niezbędne środki, ażeby w miarę możliwości oszczędzone zostały świątynie, gmachy, służące celom nauki, sztuki i dobroczynności, pomniki historyczne, szpitale oraz miejsca, gdzie zgromadzeni są chorzy i ranni, pod warunkiem, ażeby te gmachy i miejsca nie służyły jednocześnie celom wojennym.
Zdaniem profesora Witolda Kuleszy bombardowanie Wielunia było pierwszą niemiecką zbrodnią wojenną[24]. W styczniu 2004 IPN wznowił śledztwo w sprawie nalotu na Wieluń; wcześniej prokuratura niemiecka umorzyła dwukrotnie śledztwo w tej sprawie[21][24]. Wieluń jest uważany za cel bez jakiegokolwiek znaczenia militarnego[8]; bez wojska, przemysłu, niebędący węzłem komunikacyjnym[8] ani miejscem aprowizacji jednostek wojskowych[21]. W mieście nie było obrony przeciwlotniczej[21]. Sztab 28 Dywizji Piechoty znajdował się w Wielgiem i Rychłocicach[2].
Jagiełło twierdzi, że pierwszym celem nalotu był szpital, pomimo wyraźnego oznakowania znakami Czerwonego Krzyża (wymalowanie znaku na dachu, co potwierdziło kilku świadków[2]), które lotnicy musieli zauważyć[9][15]; ponadto myśliwce ostrzeliwały uciekających cywilów[9][21]. Olejnik uważa, że nawet przy braku oznakowania szpitala jakakolwiek pomyłka w identyfikacji tego budynku przez nisko lecące samoloty jest wątpliwa; ponadto w nalocie brał udział były uczeń wieluńskiego gimnazjum znający topografię miasta[2]. Podawanie informacji o ataku na brygadę kawalerii i niewspominanie o ataku terrorystycznym w raportach bojowych składanych do własnych jednostek przez lotników nazywa cynizmem lub obłudą[9]; inni przypuszczają, że celowo wspominano o tej brygadzie kawalerii w raportach, aby usprawiedliwić przed sobą masakrę cywili[20]. Olejnik uważa, że w momencie startu samolotów Niemcy byli pewni braku wojsk w tym mieście[2].
„Powinniśmy przeciwstawiać się tego typu nacjonalistycznym historykom, którzy nadają swoim twierdzeniom znamiona naukowości” – tak profesor Olejnik skomentował artykuł niemieckiej prasy usprawiedliwiający nalot[25].
Nalot jest uważany za zbrodnię wojenną, ponieważ niemieckie lotnictwo[20]:
Trenker podaje nazwiska dowódców eskadr i pisze, że żaden z pilotów nigdy nie odpowiedział za tę zbrodnię wojenną[8]. Przemysław Kucharczak (Gość Niedzielny) uważa, że pociągnięcie do odpowiedzialności nie powinno ograniczać się do wydających rozkazy tego nalotu, ale do wszystkich „bezpośrednich wykonawców mordu”[26].
Dla uhonorowania tego wydarzenia 1.IX.1995 w Wieluniu odbyło się pierwsze spotkanie zbombardowanych miast otwartych[2].
Seamless Wikipedia browsing. On steroids.
Every time you click a link to Wikipedia, Wiktionary or Wikiquote in your browser's search results, it will show the modern Wikiwand interface.
Wikiwand extension is a five stars, simple, with minimum permission required to keep your browsing private, safe and transparent.