Nad wieczorem, pod szopą zeszły się dwa pługi; jeden w niej z dawna leżał, z pola wrócił drugi. Toż samo w nich żelazo, ten sam majster kowal: pordzewiał ten, co leżał; jaśniał – co pracował.
Że zapracować sobie potrzeba pogodę I ciszę jasną, ucz się – duszo – od wsi cichych, Od starych krzywych pługów i lepianek lichych, Co kryją już dziesiąte pokolenia młode.