klasa społeczna złożona z wyedukowanej elity Z Wikiquote, wolnego zbiornika cytatów
Inteligencja – określenie warstwy społecznej żyjącej z pracy umysłu, wykształconej ostatecznie w XIX wieku głównie ze zubożałej szlachty, ale również ze stanu mieszczańskiego, rzadziej bogatego chłopstwa i podupadłej arystokracji. Tradycyjnie inteligencja obejmowała nauczycieli, lekarzy, artystów, inżynierów i czasami też urzędników, obecnie – osoby zajmujące pozycje zawodowe, wymagające wyższego wykształcenia.
Ale na „inteligencję” naszą wyklinają i chyba mają rację. Odbiło im się tą naszą inteligencją jak podłym tłuszczem, gdy zobaczyli tę naszą zjełczałą śmietankę po ucieczce z Polski. Wielu z nich dostrzegło w emigrantach NOWYCH PODDANYCH, nowy narodzik w miniaturze, którym z punktu można było rządzić. Emigrancka cierpliwość wystawiona została na ciężką próbę.
Ja (...) na wylot znam tę naszą parafialną inteligencję. Każdy wuj na swój strój. Inteligencja nasza jest wielowarstwowa, w żadnym wypadku za nią nie dojdziesz.
Kłopot z klasyką, a szczególnie z klasyką wierszowaną, polega na tym, żeby to dobrze zagrać. Tak, to musi być szczere, ale nie zapominajmy, że Fredro tak jak Czechow pisał sztuki o inteligentach. A inteligent raczej chowa swoje słabości i uczucia, a nie wywala wszystkiego na zewnątrz.
Ma dla tego świata podziw i korne uwielbienie barbarzyńcy i coś z uczuć dziecka, które zaczyna odkrywać świat idei. Świat ten go przytłacza, gnębi swoją wielkością, ogromem dokonanych rzeczy, idei już wynalezionych, książek już napisanych.(...) Trzeba tylko w jakiś sposób dorwać się do tego skarbu i brać pełnymi garściami. Do tego właśnie sprowadzają się wulgarne przesądy polskiego zachodnictwa.
Autor: Andrzej Stawar, O Brzozowskim i inne szkice, wyd. Czytelnik, Warszawa 1961.
Opis: o polskim inteligencie.
Miłosz z Giedroyciem, znając dobrze przedwojenną polską inteligencję, pisali w latach 60., że niczego dobrego się po niej w przyszłości, w wolnej Polsce, nie spodziewają. Jest tradycyjnie skundlona, sprzedajna i podszyta endecją.
Myślę, że Kaczyńskiemu marzy się taka mapa sceny politycznej: my kontra oni, a w roli onych – rozemocjonowana wielkomiejska inteligencja, pomstująca na lud, który nie dorósł do jej wymagań. To dla niego bardzo korzystny podział. Ręce mi opadły, kiedy przeczytałem kilka dni temu na waszych łamach tekst Wojciecha Kuczoka. Znany pisarz obrzuca głosujących na PiS biedaków epitetami, bo „dali się kupić” zasiłkiem na dzieci. Nie zadaje sobie pytania, jak złą macochą musiała być Polska, skoro obietnica kilkuset złotych pomocy tak wielu przekonuje. To sarkanie z uprzywilejowanej pozycji na lud jest niemoralne, ale – co pewnie ważniejsze – jest też po prostu politycznie nieskuteczne. Jeśli tak miałyby wyglądać szańce obrony demokracji, to ja się na taką obronę nie piszę.
No to zrozum, głupcze, że wystrychnąć na dudka można właśnie inteligenta. Z nim nie ma kłopotu, kłopoty mamy z innymi. Spotkałeś kiedy robotnika, który wierzyłby w to, co piszą gazety? Robotnik po prostu wie, że to wszystko propaganda, i w ogóle nie czyta wstępniaków. Kupuje gazety dla wyników meczów futbolowych i dla wzmianek o dziewczynach, które wypadły z okna albo o trupach znalezionych w apartamentach w Mayfair. Tak, z nim mamy problem. Musimy nad nim popracować. Wymaga remontu. Ale ludzie wykształceni, ci, którzy czytają cotygodniowe tasiemce dla intelektualistów... ich nie trzeba remontować. Uwierzą we wszystko.
Autor: Clive Staples Lewis, Ta straszna siła (1945), tłum. Andrzej Polkowski
Patriotyzm czy polskość, nawet w tym najdyskretniejszym wymiarze, to wartość nieodwołalnie odchodząca. Czasy się zmieniają. Dorosło pokolenie, które nie przeczytało Trylogii, nie zna Pana Tadeusza, wierzby nad ruczajem nadają się, co najwyżej na landszaft. Dorosło pokolenie poprawniej posługujące się angielskim niż polskim. Nasz kraj się unifikuje. Za 10–20 lat wtopi się w Zachód. Ja zresztą tego nie wartościuję. Z czym innym trudno mi się pogodzić – z końcem inteligencji. Dziś lepiej nie przyznawać się do bycia inteligentem. (…) W rozmowach ze znajomymi, a nawet przyjaciółmi, czuję pogardę dla inteligentów i nadzieję na klasę średnią, która ich zastąpi. A to nonsens. Polskiej inteligencji nic nie zastąpi. Polska bez niej to naród z odrąbanym łbem.
Polacy, zwłaszcza inteligencja, mają skłonność do samobiczowania się (zupełnie jak Rosjanie), toteż chętnie przeklinają polską brawurę, niedbalstwo, brak odpowiedzialności itd.
Autor: Maksim Samorukow, Czegoś tu zabrakło, Slon. ru, tłum. „Forum”, 17 stycznia 2011.
Polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielane przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze.
Polski model [nowoczesności] opiera się na inteligencji – klasie, która buduje państwo i kulturę. I Niemcy, i Sowieci to rozumieli i chcieli zniszczyć polską inteligencję. Mówili o tym wprost. Część masowego zabijania można w jakiejś mierze tłumaczyć tym rozumowaniem.
Źródło: wywiad Adama Leszczyńskiego, Mord bez granic, „Gazeta Wyborcza”, 21–22 maja 2011.
Rewolucję robią robotnicy, nikt inny. A rewolucja zwycięża, jeśli popiera ją inteligencja. To jest abecadło. Inna sprawa, że ci robotnicy są później nabijani w butelkę (...).
Źródło: Magdalena Grochowska, Jerzy Giedroyc. Do Polski ze snu, Warszawa 2009.
W kwestii dotyczącej inteligencji konieczne jest w programie szczególne uwzględnienie pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Oznacza ono, że silna pozycja klasy robotniczej zwiększa możliwości przejawiania się twórczej roli inteligencji, a z kolei światła, oddana ideałom socjalizmu inteligencja jest cennym sojusznikiem robotników.
Źródło: Przemówienia 1985 / Wojciech Jaruzelski, Książka i Wiedza, Warszawa 1986, s. 412.
Opis: Przemówienie na II Ogólnopolskiej Partyjnej Konferencji Ideologiczno-Teoretycznej, wygłoszone 28 listopada 1985.
W nowoczesnym, demokratycznym, kapitalistycznym państwie nie ma już szczególnej roli inteligencji. Nie ma tej potrzeby. Ludzie się definiują przez różne role, zawód, pozycję społeczną, status ekonomiczny, ale nie przez przynależność do inteligencji definiowanej jako klasa z misją moralną i patriotyczną. Jest takie słynne zdanie Bertolta Brechta: „Nieszczęśliwy ten kraj, w którym bohaterowie są potrzebni” – naprawdę lepiej żyć w kraju, który ich nie potrzebuje. Więc tak, żałuję, że praktycznie nie ma już inteligencji, ale rozumiem, że było to nie do uniknięcia.
Wobec śmiertelnej walki, w której giną najszlachetniejsze jednostki, inteligencja polska odgrywa rolę w togę sędziowską udrapowanego widza. Lecz tajemnicą jej sędziowskiego spokoju – jest jej bierność, bierność wyrażająca prawdziwy, najistotniejszy stan jej ducha.
Opis: o postawie dużej części polskiej inteligencji podczas rewolucji 1905 roku.
Zrozumieć duchowe dylematy naszego inteligenta to tyle, co ogarnąć i opisać przestrzeń rozpostartą pomiędzy dziełem kardynała Wyszyńskiego a dziełem Witolda Gombrowicza.
Autor: Adam Michnik, Kłopot, w: Obecność, Londyn 1987, s. 197.