Dobroczynność nie zmienia świata na lepsze. Odwrotnie, konserwuje niesprawiedliwe podziały. Nie chodzi o to, żeby ci w łódce rzucali tym płynącym żabką za burtą jakieś resztki z pańskiego stołu. Chodzi o ich powrót na pokład.
Źródło: Marta Żurawiecka, Z księdzem Twardowskim 2014, Wyd. Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2013, s. 22.
Na niewiele zdaje się dawanie własnych dóbr innym, jeżeli z tego powodu serce napełnia się dumą; dlatego nie szuka u ludzi uznania za swe czyny miłosierdzia ten, kto wie, że Bóg „widzi w ukryciu” i w ukryciu go wynagrodzi.
Sprawiedliwy podział owoców ziemi i ludzkiej pracy nie jest zwykłą filantropią. Jest obowiązkiem moralnym. Dla chrześcijan ten obowiązek jest jeszcze silniejszy: to przykazanie. Chodzi o oddanie ubogim i ludom tego, co do nich należy. Powszechne przeznaczenie dóbr nie jest ozdobnikiem katolickiej nauki społecznej. Jest czymś uprzednim względem własności prywatnej.
Żyjemy w społeczeństwie klasowym. Nie można powiedzieć, że „wszyscy płyniemy tą samą łódką”, bo część z nas wyrzucono za burtę. Fala przypływu oznacza dla nas co innego. (…) Postęp nie bierze się z dobroczynności, tylko z równości. Gdzie rządzi dobroczynność, biedni zawsze pozostaną biedni – jako żebracy. Gdzie rządzi równość, tam biedni sami wychodzą z biedy, domagając się swoich praw. Nie ma postępu bez redystrybucji.
Autor: William Dugger, Radical institutionalism. Contemporary voices, Greenwood Press, 1989.