Zaślubiny Polski z morzem – patriotyczny akt, który wydarzył się 10 i 11 lutego 1920 w Pucku oraz w marcu 1945 w Dziwnówku (15), Mrzeżynie (17) i Kołobrzegu (18).
I choć fale germanizmu groźne biły i zalaniem ziemiom kaszubskim zagrażały, Kaszuba stał twardy i niewzruszony, jak ona – skała na morzu. Zawładnąć sobą nie dał, ducha polskiego w swej checzy kaszubskiej pielęgnował, pomimo wszelkich wysiłków nauczycieli germanizatorów, a nieraz i księży. Tem samem ziemie i morze kaszubskie dla Polski zachował. (…) Filli hominum benedicite Domino. – A i wy, syny kaszubskie, błogosławcie Panu, od dziecięcia zaledwie paciorek mówiącego, aż do starca siwowłosego, wyczekującego od lat zbawienia pańskiego i wy, synowie całej Polski, błogosławcie Panu, że dał wam dożyć tego dnia szczęśliwego w którym odzyskujecie wolność upragnioną w Ojczyźnie polskiej, a w zamian za to szczęście dar tak zacny dajecie Ojczyźnie – morze polskie.
Opis: o zaślubinach Polski z morzem w Pucku 10 lutego 1920, podczas mszy.
Źródło: Marian Marek Drozdowski, Powrót Polski nad Bałtyk 1920–1945
Idziemy nad polskie morze – idziemy w kraj odwiecznie polski, wielokrotnie wydzierany nam przez wrogą siłę niemiecką. Ale tęższą i większą jest moc polska – moc polskiego oręża i polskiego ducha. (…) Wraca do Polski ziemia polska, ziemia zroszona krwią męczeńską polskiego biskupa św. Wojciecha, gdzie niegdyś tylu znakomitych rodaków działało, gdzie żył i pracował człowiek, „co wstrzymał słońce, ruszył ziemię – polskie go wydało plemię” (…), skąd w czasach upadku wyszło tylu obrońców swobody narodu (…). Niech żyje zjednoczona nasza Polska!
Nigdy nie zapomnę tego momentu, kiedy w ciężkiej, prawdziwej walce pierwsi żołnierze dotarli do brzegu i dosłownie weszli do wody. Wchodzili w butach, grzęźli w tym mokrym piasku, maczali ręce, maczali twarze w tej wodzie. To wszystko brzmi dziś jak slogan, a to przecież prawda.
Oto dzisiaj dzień czci i chwały! Jest on dniem wolności, bo rozpostarł skrzydła Orzeł Biały nie tylko nad ziemiami polskimi, ale i nad morzem polskim. Naród czuje, że go już nie dusi hydra, która dotychczas okręcała mu szyję i piersi. Teraz wolne przed nami światy i wolne kraje. Żeglarz polski będzie mógł dzisiaj wszędzie dotrzeć pod znakiem Białego Orła, cały świat stoi mu otworem.
Pod pięknie udekorowanym namiotem odprawiona została Msza św. celebrowana przez Dziekana Frontu Pomorskiego księdza Wryczę. Po Mszy św. jeszcze przejechałem przed frontem oddziałów ustawionych wzdłuż wybrzeża. Na prawym skrzydle stał 1-szy pułk Ułanów Krechowieckich. Przeglądałem wojsko przy dźwiękach hymnu narodowego i salucie armatnim wjeżdżając przytem w wodę morza częściowo zamarzniętego: lód łamał się pod nogami końskimi. Na samym wybrzeżu na pięknie wybudowanym postumencie drewnianym stał stary strażnik polskiego morza – kaszubski rybak, w stroju rybackim z wiosłem na ramieniu i młody marynarz nowej wojennej marynarki polskiej. Na mój znak została podniesiona bandera wojenna, która uroczyście wzniosła się na maszt przy salutach armatnich i dźwięku hymnu narodowego; wszystkie oddziały wraz z całą ludnością, oddały honory z odkrytymi głowami; a radosne łzy błyszczały w oczach. Po uciszeniu przemówiłem krótko wskazując na ten dzień powrotu nad morze: „Dzisiaj od wiernego Kaszuby strażnika tego Bałtyku odbiera morską straż polski marynarz. Na znak ślubu Bałtyku z Rzeczypospolitą wrzucam jeden z pierścieni danych mi przez polską ludność Gdańska w nurty Bałtyku”.
Tamtego dnia – w tamtym symbolicznym akcie zaślubin – wstająca do życia Rzeczypospolita obiecywała morzu, do którego dostęp w niewielkim wymiarze otrzymała, miłość i wierność. Egzamin z tej miłości i wierności zdała. Aktu zaślubin dokonał żołnierz bez skazy, generał Józef Haller, organizator Wojska Polskiego w Rosji, a potem dowódca słynnej „Błękitnej Dywizji”, którą przyprowadził ze sobą z Francji, nie wiedząc jeszcze, jak wielką odegra rolę w kampanii 1920 roku.
Wspominamy dzisiaj dzień zaślubin Polski z morzem, jaki miał miejsce w Pucku, 10 lutego 1920 roku. Biły tego dnia radośnie dzwony kościołów i kaplic wojskowych całego kraju. A pierwszy biskup polowy Wojska Polskiego, Stanisław Gall, pisał w okolicznościowym liście pasterskim: „Ten przestwór morski, który się roztworzy – to wielka nadzieja najśmielszych naszych poczynań na wszechświatowej arenie pracy, przemysłu i handlu”.