Film to nie tylko działalność artystyczna, ale również przemysł… a także zwykłe, niezbędne, chamskie szczęście. Producent ma interes w tym, żeby jego film zaistniał. Interes ten musi być jednak wsparty odpowiednimi pieniędzmi. Ta prawda powoli zaczyna dobierać do uczestników naszego rynku.
Ludzie nie chcą oglądać „czarnuchy”, nie chcą oglądać filmów smutnych. Tymczasem już od dawna jesteśmy świadomi tego, że film nie zmienia świata, a na pewno nie potrząsa ludzkimi sumieniami. Funkcję taką już od dłuższego czasu spełniają telewizyjne newsy, które coraz częściej paradoksalnie pozostawiają nas obojętnymi. Metoda potrząsania sumieniami w kinie współczesnym, moim zdaniem w ogóle się nie sprawdza. W związku z tym musimy znaleźć sposób na to, żeby widz chciał zobaczyć film, mógł się na nim wzruszać i bawić jednocześnie. Przy okazji otrzymał też pewną dawkę propozycji myślowej, jakiegoś elementu do dyskusji oraz zapytań, które w nim potem pozostaną. Dla mnie prostą odpowiedzią na pytanie: czy film jest dobry, jest to czy on do mnie później wraca. Największy komplement, jaki może otrzymać reżyser następuje wtedy, kiedy ktoś po obejrzeniu jego filmu chce do niego powrócić i to czyni.
Myślę, że do Boga ludzie dochodzą w różny sposób. W ogóle, jeśli chodzi o Absolut i Wielkiego Scenarzystę, to tak się jakoś układa, że każdy kroczy własną drogą. Dowcip polega na tym, że trzeba Go zacząć szukać. W tym momencie mądrze analizowana potrzeba duchowości zakłada poszukiwanie. Bez naszej potrzeby znalezienia, na pewno Wielki Scenarzysta sam z siebie nas nie odwiedzi.
Na całym świece jest tak, że jeśli ktoś zostaje nagrodzony, to dla wielu osób jest to fakt, który warto wkrótce wykorzystać. W tym sensie, że ten ktoś przeszedł właśnie pozytywnie pewien test i można mu zaufać. U nas z kolej wciąż jakoś tak jest, że to się niestety nie przenosi. I jak spojrzy się na nagrody po ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni czy jeszcze wcześniej, to widać, że ci nagrodzeni nie zrobili jeszcze filmu. (…) Prawda jest taka, że ludzie mający wiatr w żaglach po prostu dużo lepiej pracują. Dlatego powinni natychmiast robić kolejne filmy.
Żeby film zaistniał na reklamę musi być przeznaczone 1/3 lub 1/4 budżetu. Jeśli na promocję zostaje wydana jakaś mizerna suma (1/20 lub nawet 1/50 budżetu), to możliwość zaistnienia takiego filmu jest praktycznie zerowa.