Sens właściwy płci tkwi w tym, że wszelkie piękno, dobro, mądrość, poezję i ład społeczny spełnia i wytwarza kobiecość – a że posługuje się do tego aparatem świadomości męskiej? – to cóż z tego? – cóż z najsilniejszego akumulatora, gdy jest bez elektryczności?
Tradycyjna wyższość męskości nad kobiecością jest u nas dalej powszechna. W moich stronach do dziś zarykują się z powiedzenia, że jak ci się cera urodzi, to gorzej, jakbyś zgorzoł. Czyli gdy urodzi ci się córka, to gorzej, niżby ci się chałupa spaliła. Nie tylko w moich stronach; na skalę ogólnokrajową mamy taki rodzaj wychowu, w konsekwencji – poczucie męskiej bezkarności. Polskie dziewczyny, fantastyczne przecież, piękne, błyskotliwe, pełne inwencji, czaru, wynikającej z wysokiej inteligencji wrażliwości – są w sytuacji strasznej: mają w zdecydowanej większości przypadków do czynienia – ze spokojem nazwę tak współplemieńców – z sytymi debilami.