– No i co? – zapytałem. – Nic. Jak dotąd nic. Ale znowu kogoś przesłuchiwali. Sprawa toczy się swym nieuchronnym trybem. To już tylko kwestia godzin… Wydaje mi się, że jestem śledzony. – E, to chyba złudzenie… – uśmiechnąłem się, ale dreszcz przeszedł mi przez krzyże. – Chyba nie – odparł. – Ciągle jeździ za mną czarna cytryna. Czasami, jak idę chodnikiem, sunie powoli przy brzegu o parę kroków z tyłu. Wszyscy znali czarne citroëny, pędzące często przez miasto. Były to szybkie samochody i świetnie trzymały się drogi.
Źródło: Sprawa holenderska
Peerelowska propaganda lubiła ten film, ponieważ bardzo łatwo można było uczynić z niego film antyniemiecki, jakim on w rzeczywistości nie był. Film opowiadał wprawdzie o zakonie krzyżackim, ale niesłychanie łatwo dało się postawić znak równości między rycerzami w białych płaszczach z czarnymi krzyżami a Niemcami.
Starałem się nie umieszczać w scenariuszu żadnych własnych przemyśleń, ani żadnej własnej ideologii. Jedynym moim celem było sprawne przełożenie powieści Sienkiewicza na język filmu.