Źródło: Artur Dmochowski, Wietnam: wojna bez zwycięzców, Kraków 1991, s. 15
Nie sądzę, by można było mieć dobre życie tylko jako jednostka. O tym także mówił już Arystoteles: uczestnictwo w życiu społecznym, dzielenie się z innymi ludźmi, udział w rządzeniu – to są warunki dobrego życia. To zupełnie inne podejście od dominującego dzisiaj przekonania, że sami możemy indywidualnie określić, co jest dla nas dobre – bez udziału w życiu obywatelskim i współkształtowaniu tego, co nazywam dobrem wspólnym. Rozdzielanie tych dwóch sfer [indywidualnej i kolektywnej] jest błędem. Nie ma opozycji między nimi.
Żeby czytać, trzeba być otwartym i gotowym na spoglądanie na świat z różnych perspektyw. Tymczasem teraz stawia się na indywidualizm, a zainteresowanie innymi traktowane jest jak perwersja.