miasto w województwie kujawsko-pomorskim Z Wikiquote, wolnego zbiornika cytatów
Bydgoszcz – miasto w Polsce, siedziba wojewody województwa kujawsko-pomorskiego.
Bydgoszcz – jedyne miasto moje, tutaj ujrzałam świat Tutaj jedynie, tylko tu wspomnień znajduję ślad Bydgoszcz najmilsze miasto w świecie, tu się nie wstydzę łez Kochaj to miasto tak jak ja, bo warte tego jest (…) A może ktoś tu pośród was za innym miastem tęskni Gdzie jest to miasto Czy jest daleko, czy w innej świata części Zapewniam cię, że w mieście twym to samo słońce świeci A kochać można nie tylko swoje, lecz cudze dzieci też Tu w Bydgoszczy ławkę w parku też odnajdziesz Słowik dla ciebie tu zaśpiewa W lesie dokoła miasta szumią drzewa A wiatr rozwiewa słowa te.
Bydgoszcz, ty i twoja rzeka, Ona płynie, a ty czekasz. Jak w małżeństwie wspólny los – Różne myśli, jeden głos… Bydgoszcz, ty i twoja rzeka, Tak wiernością swą urzekasz, Że w przeciągu tylu lat Nikt z nas nie wyjechał w świat…
Źródło: Miasto nad Brdą Franza Adolfa Jeskego w przekładzie Stefana Pastuszewskiego
Czuję więź z tymi wszystkimi, dla których Bydgoszcz jest moim miastem.
Do Bydgoszczy zbliża flota się totalnie uzbrojona Popularny pięściarz, jego twarz jakaś znajoma Dwóch rywali pokonał na potańcówce w „Mózgu” I boi się mafii, chyba trafił na Rusków Dzięki słusznym decyzjom nie ma śladów paniki Stan wyjątkowy – zawsze smaczny i zdrowy
Piją z beczki, nie pijani, To bydgoscy są ułani. Zawsze łasy na niewiasty, To ułanów pułk szesnasty.
Źródło: piosenka ułańska o 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich im. gen. Gustawa Orlicz-Dreszera
Przeto my, Kazimierz z Bożej Łaski król Polski i pan dziedziczny ziem krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej i pomorskiej, podając do wiecznej pamięci, zawiadamiamy wszystkich i każdego z osobna, tak teraz żyjących jak i w przyszłości, którzy treść niniejszego pisma będą czytać, że, ponieważ powinniśmy z urzędu królewskiego nam danego przez Boga pomnażać coraz bardziej pożytki naszego królestwa, by stąd dochód teraźniejszy i przyszły wzrastał dla nas i dla naszych następców, biorąc nadto pod uwagę stałą i niezwykłą mądrość przezornych mężów Jana zwanego Kiesselhuth i Konrada, jego towarzysza, im obu i każdemu z nich oddzielnie, nadaliśmy, dajemy i udzielamy na podstawie dojrzałej rady naszych baronów pewną równinę u stóp grodu powszechnie zwanego Bidgoszczą, niezajętą i opuszczoną, dla założenia lub zasadzenia tam miasteczka lub miasta, posiadającego i przestrzegającego prawa niemieckiego magdeburskiego, które to miasto winno nazywać się Kunigesburg.
Opis: fragment przywileju lokacyjnego miasta Bydgoszczy. Tłumaczył Józef Wolf, „Przegląd Bydgoski”, Bydgoszcz 1938.
Mieszkam tu od zawsze gdzie indziej nie umiałbym i mieszkać nie pragnę… Miasto nad rzeką biegnące w górę schodami ulic i uliczek barwna paleta mostów i parków na zawsze mych wzruszeń stolicą…
Sygnał naszej rozgłośni jest echem naszych serc wplata nutki radości w każdy świt i w każdy zmierzch płynie do mnie melodia, którą co dnia powtarza mi rzeka Brda Rzeka jest zakochana w swoim mieście tak samo jak ja Zielono jest w mojej Bydgoszczy zielony park, zielony skwer (…) Bydgoszcz wokół rozkwita rozrasta się, i wzdłuż, i wszerz, aż po las Ptaki w gwarnych ulicach tę piosenkę śpiewają co dnia…
Autor: Ola Obarska, Zielono jest w mojej Bydgoszczy
To nazwisko tak po prostu wpadło mi do głowy. Nie mam nic do Bydgoszczy – w latach 90. poznałem w „Mózgu” przy ulicy Gdańskiej wielu przyjaciół. I właśnie z życiem kulturalnym tego klubu przede wszystkim kojarzy mi się wasze miasto. Nie można tu wyciągać prostych analogii.
Opis: w odpowiedzi na protesty niektórych bydgoszczan po tym, jak ogłosił że bohater jego filmu komediowego będzie nosił nazwisko Jerzy Bydgoszcz.
Ulica biegnąc spadła z mostu do kanału. Prysła tafla zwierciadła i srebrzy się w szczątkach, prąd je porwał i niesie zielony z zapału, tańczący na zakolach, szumiący w zakątkach. I rośnie nie wstrzymanym podniecany biegiem, i zieloną przemocą rwie brzeg i przeszkody. Zbielały z przerażenia spichlerze nad brzegiem i przysiadły w przestrachu nadrzeczne ogrody. Aż zuchwalec na gwałty niebaczny i guzy szalejąc – wpłynął w chytrze zastawione sidła. Osaczyły go mosty, skuły zastawidła i porwały za gardło twardą pięścią – śluzy. Zachłysnął się, zapienił i zsiniały w pętach tak głową walił w groble aż deszcz krople trysnął, aż się twardy chwyt śluzy śmiertelnie zacisnął – wtedy ścichł, w szmaragdowych zamkniętych odmętach. Ścichł i zmarniał w okowach. Dawnych sił ostatkiem zwlókł się między uliczki, ogrody, podwórza, by brać na zgięte barki – tratwy, kutry, statki i pokornie spichlerzy obmywać podnóża. Czemu spichlerze nie są pałacami dożów, a berlinki nie wożą jak lotne gondole złotej pieśni kanałów otwartemu morzu, otwartemu na wszystkie błękitne swawole? „Wenecja” – tak się tęskny zwie sen wyrobnika – sen rozwiał się z ostatnim słonecznym przebłyskiem; została chmura „Bydgoszcz” – w chłód liter zamyka dni mych zieleń, śluz twardym je wiążąc uściskiem.
Z każdym kolejnym przystankiem w autobusie gęstnieje zapach bydgoskiego poranka: kawy, papierosów, ledwo przetrawionej wódy, kiełbachy i topionego sera zjedzonego z wczorajszym chlebem.Dezodorant Rexona i woda kolońska Old Spice przegryzają się z wonią swetrów przesiąkniętych dymem i przedwczorajszych podkoszulków.
Fordon ciemnieje wcześnie. Latarnie znajdują się tylko przy głównych ulicach, niektórym utrącono głowy, pozostałe nie palą się jeszcze z innego powodu. Droga łącząca dzielnicę z resztą Bydgoszczy również bywa nieoświetlona. Jest jeszcze ciepło, więc wina wciąż pija się pod chmurką. Nie ma tutaj knajp. Nie ma tutaj bibliotek, kin, pubów z bilardem, nie ma klubów tanecznych ani ogniska kulturystycznego, nie ma placów zabaw ani kwiaciarni, nie ma kręgielni, pływalni czy hali do koszykówki. Salonów z flipperami również nie ma, podobnie jak działek. Są tylko niewielkie ogródki, do których schodzi się po brązowych schodach z pierwszych pięter bloków. Bloki te ciągną się w nieskończoność czy jeszcze dalej, do morza, osadzone na zielonych wzgórzach i wrosłe w kotliny, czteropiętrowe i dziesięciopiętrowe, przedzielone przez parkingi, przedszkola, podstawówki tysiąclatki i dyskonty spożywcze o dachach pokrytych blachą falistą. W chaszczach Fordonu chrumkają dziki. Kuny skaczą po gałęziach. Lis myszkuje w śmietniku. Piszczą opony – młodzi jeżdżą za osiedlem tam i z powrotem w swoich oplach i polonezach. Szarpią kierownicami i piją kujawiaka za złoty sześćdziesiąt dziewięć.