Barbarzyństwo zdobywców Konstantynopola przeszło wszelkie wyobrażenia. (…) Nawet Saraceni okazaliby więcej miłosierdzia – wołał z rozpaczą historyk Choniates Niketas – i miał rację. (…) Nic dziwnego więc, że Bizancjum oddalało się coraz bardziej od chrześcijaństwa zachodniego.
Autor: Steven Runciman, Dzieje wypraw krzyżowych, t. III: Królestwo Akki i późniejsze krucjaty, Warszawa 1993, s. 125.
Opis: o masakrze ludności i złupieniu Konstantynopola przez krzyżowców w 1204.
Bizancjum przez wieki miało złą prasę ze względu na powtarzane opowieści o ucisku podatkowym i rozbudowanej administracji. Dziś jest to wyznacznik poziomu cywilizacji. Każde państwo uważające się za cywilizowane ma rozwinięty system podatkowy i rozbudowaną administrację, zdolną zarządzać krajem. W porównaniu do reszty Europy: chłopi byli wolni (owszem musieli płacić podatki lub służyć w armii – zależnie od rodzaju działki, którą zajmowali), wytwórstwo kwitło (choć w ramach systemu korporacji zarządzanych przez państwo), armia była dobrze opłacana i stała, arystokraci nie byli ponad prawem, a w rozbudowanej administracji karierę mógł zrobić każdy bez względu na stan.
Autor: Łukasz Różycki, Długa droga do Konstantynopola, Studia Periegetica nr 4, Poznań 2010.
Gdziekolwiek powstała monarchia, zawsze na początku władca był albo emanacją Boga, albo Jego potomkiem lub przynajmniej arcykapłanem, człowiekiem powołanym przez Boga, aby sprawować pieczę nad ludem. Jednakże cesarstwo, które zwykliśmy zwać bizantyjskim, miało szerszą koncepcję. Uważało się za cesarstwo uniwersalne. Teoretycznie biorąc, powinno objąć wszystkie narody ziemskie, które, w sensie idealnym, powinny wszystkie być członkami jednego prawdziwego Kościoła chrześcijańskiego, ortodoksyjnego Kościoła cesarstwa. I tak jak człowiek został stworzony na obraz Boga, tak ludzkie królestwo na ziemi zostało utworzone na obraz Królestwa niebieskiego.
Autor: Steven Runciman, Teokracja bizantyjska, przeł. Maria Radożycka-Paoletti, wyd. Książnica, Katowice 2008, s. 7–8.
Jeśli mierzyć kulturę umiejętnością czytania i pisania rozpowszechnioną wśród mieszkańców (nie kleru), to trzeba przyznać kręgowi bizantyńsko-słowiańskiemu znacznie wyższe kwalifikacje niż Zachodowi.
Autorka: Maria Janion, Niesamowita Słowiańszczyzna, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 221.
Krew bizantyjska nie była zmarnowana. Dała bardzo interesujące „zastrzyki” nowoczesności Włochom w XIII w. (…) Dała światu poprzez myśl bizantyjską wielki wkład – i nie myślę tutaj tylko o np. Kodeksie Justyniana czy architekturze Izydora z Miletu – ale o symbolach naszej cywilizacji obecnych także we wschodniej Europie.
Mkną wierzchem na delfinach, na krwi, błocie żywym, Nieprzeliczone duchy! Wstrzymują przypływy Kuźnie, gdzie złoto kują złotnicy Cesarza! Marmur posadzek tamę stwarza, Która wstrzymuje furię, zgmatwanie i grozę, Te wizje, z których nowe Rodzi się wizji mrowie, To delfinem rozdarte, gongiem bite morze.
Nie tylko antyczna Grecja położyła niepożyte zasługi dla rozwoju Europy, niosąc jej światła wysokiej kultury. Mniej twórcze, ale równie miłujące wartości kultury chrześcijaństwo greckie, zorganizowane w cesarstwie bizantyńskim, zdołało w „ciemnych wiekach Europy” odegrać tę samą rolę. Przez długie wieki roli Bizancjum Zachód nie doceniał; do słusznej oceny znaczenia Bizancjum w rozwoju średniowiecznej Europy nie dopuszczały uprzedzenia, które wyrosły jeszcze w dobie wielkiego konfliktu, będącego głównym niestety rezultatem wypraw krzyżowych. Dopiero wiedza historyczna XIX i XX w. zdobyła się na słuszne uznanie dla wartości wniesionych przez Bizancjum. Mozolne badania fachowców doprowadziły do „odkrycia Bizancjum”; ich rezultaty każą nam dzisiaj stwierdzić, że w cesarstwie bizantyńskim ujawnił się ten sam geniusz grecki, przed którym kornie się schylamy, myśląc o Grecji klasycznej: Grecji Peryklesa i Fidiasza.
Autor: Kazimierz Zakrzewski, Dzieje Bizancjum 395-1204 [w:] Wielka historia powszechna, wyd. Trzaski, Everta i Michalskiego, t. 4, cz. 1, Warszawa 1938, s. 252.
Od [poruszanych przez katolickich teologów] kwestii kobiet noszących prześwitujące jedwabne suknie było już niedaleko do potępienia długich szat stanowiących bizantyjski dworski strój męski, (…). Od widelca do innych odmiennych zwyczajów kulinarnych (…), od dziwnego jedzenia do jeszcze dziwniejszego zwyczaju powierzania eunuchom kierowania ceremoniałem dworskim, a od wszechobecności eunuchów do założenia, że wszyscy bizantyjscy mężczyźni są zniewieściali i unikają walki: te głębokie uprzedzenia żywiły się wynikającymi z niedoinformowania antybizantyjskimi stereotypami. (…) Nawet dziś niektórzy uczeni powielają stare stereotypy, nie zastanawiając się nad ich tendencyjnością. Używają ich, by dać do zrozumienia, że wszelkie bizantyjskie wpływy – wprowadzenie widelca, organów lub greckich dokonań naukowych – były pożałowania godne. Jednak za każdą obawą Zachodu przed bizantyjskimi zwyczajami kryje się przekierowanie teologicznego sporu z roku 1054 na konkretne bizantyjskie kobiety.
Przyjęcie chrześcijaństwa i w ogóle kultury z Zachodu, a nie od Bizancjum, było tym błędem inicjalnym, który zwichnął całą naszą historię i misję narodową. (…) Stąd ciągłe nasze szarpanie się w połowiczności między istotnym przeznaczeniem a skutkami pierwszego potknięcia się.
W Bizancjum przekupki na targu kłóciły się o filioque (pochodzenie Ducha Świętego), a w Polsce biskupi nie wiedzą, co to znaczy. (…) U nas dominuje tradycja aintelektualna.
Znaczenie Konstantynopola dla transformacji zachodniej Europy nie sprowadzało się jednak tylko do roli zewnętrznej tarczy. Imperialne ramy narzuciły kulturową hegemonię, która ułatwiła fuzję barbarzyńskich sił i przeszczepiła na Zachód pewien wariant jego własnej polityki akulturacyjnej za pośrednictwem gockiego króla Teodoryka i egzarchów. Poprzez swą stolicę w Rawennie cesarstwo podtrzymało na Zachodzie ideał sprawnych rządów usankcjonowanych przez prawo. Płynące z niego korzyści budziły szacunek i cień podziwu dla wschodnich cesarzy nawet wśród najbardziej zaciętych wrogów (…) Wpływ Bizancjum rozprzestrzeniany był zwłaszcza poprzez Rawennę. Miasto działało jako ważny katalizator rozwoju społeczeństwa, które miało ostatecznie je prześcignąć. W ten sposób schrystianizowany Nowy Rzym pozostawał nieustającą inspiracją dla sił, które przejęły Zachód.
Autorka: Judith Herrin, Rawenna. Stolica imperium, tygiel Europy, przeł. Norbert Radomski, wyd. Rebis, Poznań 2021, s. 463-464.