Nie ma większego twardziela niż twardy Meksykanin, podobnie jak nie ma łagodniejszego człowieka niż łagodny Meksykanin, uczciwszego niż uczciwy Meksykanin, a przede wszystkim smutniejszego niż smutny Meksykanin.
Autor: Raymond Chandler, Długie pożegnanie, Warszawa 1997, s. 333
Obojętność Meksykanina wobec śmierci wynika z obojętności wobec życia. Meksykanin nie tylko zakłada brak intranscendencji śmierci, ale także i życia (…). Śmierć jest naturalna, a nawet pożądana; im wcześniejsza, tym lepsza. Nasza obojętność wobec śmierci jest pochodną naszej (meksykańskiej) obojętności wobec życia. Zabijamy, ponieważ życie, nasze i cudze, nie posiada wartości. Jest to zjawisko naturalne: życie i śmierć są nierozłączne i za każdym razem, gdy życie traci sens, śmierć przestaje być transcendentna. W Meksyku śmierć jest zwierciadłem życia Meksykanina. Wobec obydwu Meksykanin się zamyka, nie chce nic o nich wiedzieć (…) Lekceważenie śmierci nie kłóci się z kultem, jakim ją otaczamy (my Meksykanie). Jest ona obecna podczas naszych świąt, jest w naszych zabawach, miłościach i myślach. Myśli o umieraniu i zabijaniu rzadko kiedy nas opuszczają. Fascynacja wynika chyba z naszego hermetyzmu i z furii, z jaką go przełamujemy.