Źródło: Lee Haring, Stars and Keys. Folktales and Creolization in the Indian Ocean, Indiana University Press, 2007, s. XIII.
Jakże to państewko odbiega od stereotypu afrykańskich państw, w których rządzą egoistyczni, nadęci kacykowie, gdzie często wybuchają walki plemienne, a głód jest zjawiskiem powszechnym. Na Mauritiusie ludzie się śmieją. Państwo, by nie było bezrobocia postarało się – udało się to m.in. dzięki założeniu stref bezcłowych. Sąsiedzi, pomimo różnic rasowych i religijnych żyją w zgodzie, ba, uczestniczą wspólnie w świętach religijnych innych wyznań i dobrze się przy tym bawią. Wydawać by się mogło, że to przyroda – rajska roślinność – bujna soczysta zieleń i setki gatunków kwiatów, tworzących orgię barw i form, a także blisko dwieście kilometrów przepięknych plaż i przeczyste, spokojne, ciepłe wody oceanu wytworzyły tu specyficzną atmosferę spokoju i wiecznej sielanki… W myśl słów pewnego pisarza: „gdy Bóg stworzył Raj, na jego wzór wziął sobie wyspę Mauritius”.
Autor: Jarosław Kret, Mauritius – klejnot Oceanu Indyjskiego, „Poznaj Świat”, nr 12/1995 (470), s. 25.
Z okien samolotu, z wysokości kilku tysięcy metrów, jawi się nam jako zielona plamka na błękitnym bezmiarze oceanu. W miarę obniżania lotu pojawiają się coraz wyraźniej charakterystyczne szczegóły wyspy: gołe wierzchołki gór wulkanicznych, do połowy porośniętych tropikalną zielenią, równo wymierzone połacie uprawnych pól trzciny cukrowej, dziesiątki kilometrów białych, piaszczystych, palmowych plaż, omywanych lazurowymi, niespotykanie przejrzystymi wodami laguny, a za nią bariera, która chroni wyspę – malowniczy pierścień raf koralowych, o które rozbijają się z impetem fale groźnego oceanu. Nazwa Mauritius kojarzy się raczej z filatelistyką, aniżeli z tymi rajskimi krajobrazami.
Autor: Jarosław Kret, Mauritius – klejnot Oceanu Indyjskiego, „Poznaj Świat”, nr 12/1995 (470), s. 22.