Czas umyka nazbyt szybko. Każda litera, którą stawiam, przypomina mi o prędkości, z jaką życie podąża za moim piórem. Dni i godziny (cenniejsze, droga moja Jenny, niż rubiny na twojej szyi) przelatują nam nad głowami niby lekkie obłoczki w wietrzny dzień – by nigdy nie wrócić. Wszystko umyka z zawrotną szybkością, zanim zdążysz utrefić ten pukiel włosów… spójrz, oto już posiwiał. Każdy pocałunek, jaki składam na twej dłoni żegnając się z tobą i każde następujące po nim rozstanie to preludia przed wieczną rozłąką, która nas czeka niebawem…