Janis Warufakis (ur. 1961) – grecki ekonomista, minister finansów.
DiEM stworzono, aby przedstawić autentyczną alternatywę, ponadgraniczną falę zdolną zjednoczyć nas politycznie w Europie – w Unii Europejskiej i poza nią opierać się to musi na sojuszu demokratów z różnych tradycji politycznej na wszystkich poziomach zaangażowania, od miejskiego po państwowy. Tym, którzy uważają wezwanie do ponadnarodowego ruchu demokratycznego za utopijne, odpowiadamy, że demokracja ponadnarodowa pozostaje pełnoprawnym i realistycznym celem długoterminowej polityki i, w lewicowej tradycji, od zawsze nim była. Osiągnąć ten cel można jednak wyłącznie dzięki szczegółowemu planowi na działanie tu i teraz.
Nie chcąc wydusić słowa o tym, że w ogóle trwa nasilająca się wojna klasowa, elity brną bez końca w teorie spiskowe o rosyjskim mataczeniu, o nagłym wybuchu spontanicznej mizoginii, o fali imigrantów, buncie maszyn i tak dalej. Chociaż te wszystkie obawy są wyraźnie skorelowane z nastrojami bojowej zaściankowości, które napędzają Trumpa i Brexit, ale schodzą na plan dalszy wobec głębokiej przyczyny: wojny klasowej przeciwko biednym.
Niewątpliwe lewica musi zmierzyć się – używając do tego całej swojej energii i wyobraźni – z praktyką odpolityczniania decyzji w Unii Europejskiej. Prawdę mówiąc, także Zieloni i liberałowie, inne europejskie formacje demokratyczne muszą podjąć się tego zadania. Te formacje nie muszą uważać się za lewicowe, ale podzielają nasz obowiązek sprzeciwu wobec autorytaryzmu i niekompetencji w Brukseli.
Sprzeciwiajmy się jakimkolwiek historyjkom o tym, że potrzebujemy „więcej Europy”, bo w dzisiejszych warunkach oznacza to tylko żelazną klatkę zinstytucjonalizowanych oszczędności.
To jest polityka upokarzania. To nie ma nic wspólnego z ekonomią. I nie ma nic wspólnego z wyprowadzeniem Grecji z kryzysu. To nowy traktat wersalski i premier Tsipras o tym wie. Wie, że zostanie przeklęty, jeśli go przeforsuje. I wie, że zostanie przeklęty, jeśli tego nie zrobi.
Opis: o porozumieniu w sprawie pakietu oszczędnościowego zawartym przez premiera Tsiprasa w Brukseli 13 lipca 2015.
Unia Europejska została intencjonalnie skonstruowana jako strefa wolna od demokracji – gdzie ludzie trzymani są z dala od procesu decyzyjnego przy jednoczesnym sprzyjaniu kartelowi wielkiego biznesu i międzynarodowych instytucji finansowych. Mówienie, że Unia Europejska cierpi na deficyt demokracji jest jak mówienie, że astronauta na księżycu cierpi na deficyt tlenu.
Wyjście Grecji, Portugalii czy Włoch ze strefy euro wkrótce doprowadziłoby do fragmentacji europejskiego kapitalizmu, która przyniosłaby poważną recesyjną nadwyżkę regionowi na wschód od Renu czy na północ od Alp, podczas gdy resztę Europy przycisnęłaby okrutna stagflacja. Jak myślicie, kto zyska na takim rozwoju sytuacji? Postępowa lewica, która niczym feniks odrodzi się z popiołów europejskich instytucji publicznych? Czy nazistowski Złoty Świt, banda neofaszystów, ksenofobów i cwaniaków? Nie mam wątpliwości co do tego, kto lepiej wykorzysta wyjście ze strefy euro. Ja na przykład nie jestem gotów dmuchać w żagle ponowoczesnej wersji lat trzydziestych. Jeśli znaczy to, że my, niekonsekwentni marksiści, musimy podjąć próbę ratowania europejskiego kapitalizmu przed nim samym, niech tak będzie. Nie ze względu na naszą miłość do europejskiego kapitalizmu, strefy euro, Brukseli, Europejskiego Banku Centralnego, ale tylko dlatego, że chcemy zminimalizować zbędne ludzkie ofiary tego kryzysu.
Tym, co niektórych denerwuje w Varoufakisie, nie jest jego radykalizm, tylko jego racjonalne, pragmatyczne umiarkowanie – jeśli dokładnie przyjrzymy się propozycjom Syrizy, nie sposób nie zauważyć, że były one niegdyś częścią standardowej, umiarkowanej agendy socjaldemokratycznej (w Szwecji w latach 60. program rządu był znacznie bardziej radykalny). To smutny znak naszych czasów, że dzisiaj musisz należeć do „radykalnej” lewicy, żeby bronić tych samych wartości (to znak mrocznych czasów, ale również szansa dla lewicy na zajęcie miejsca, które dekady temu należało do umiarkowanej centrolewicy).