Intruz (ang. The Host) – romans fantastycznonaukowy, amerykańskiej pisarki Stephenie Meyer. Cytaty wg wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2009; tłumaczenie – Łukasz Witczak.
Czy byłam tchórzem? Chciałabym wierzyć, że tak – że to strach przed bólem wziął nade mną górę. W istocie jednak powód, dla którego zaczęłam mówić, był o wiele bardziej żałosny. Pragnęłam mianowicie sprawić mu – człowiekowi, który zajadle mnie nienawidził – r a d o ś ć.
Źródło: rozdział 19. Rozstanie, s. 164
Jesteś najszlachetniejszą i najczystszą istotą, jaką kiedykolwiek poznałem. Bez ciebie wszechświat będzie gorszy i smutniejszy.
Źródło: rozdział 58. Koniec, s. 532
Kiedy o tym myślałam, czułam radość i napięcie, nieśmiałość i wielką niecierpliwość – wszystko naraz. Czułam się c z ł o w i e k i e m.
Źródło: Epilog, s. 552
– Musisz mnie pocałować. Teraz. Proszę. (…) – Co? – Wyjaśnię ci to za chwilę! To nieuczciwe, ale… proszę. Pocałuj mnie. – Nie poczujesz się źle? Melanie nie będzie zła? – Ian! – ponagliłam. – Proszę cię! (…) Nic. – Nie, Ian. P o c a ł u j mnie. Naprawdę. Tak jakbyś c h c i a ł oberwać w twarz. Rozumiesz?
Źródło: rozdział 41 Zniknięcie, rozdział 42 Przymus, s. 381, 382
Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna.
It’s not the face, but the expressions on it. It’s not the voice, but what you say. It’s not how you look in that body, but the things you do with it. You are beautiful. (ang.)
Postać: Ian
Źródło: rozdział 38. Dotyk, s. 346
Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało, powiedziała Melanie wiele dni temu, kiedy panowałam jeszcze nad swoim życiem.
You never know much time you’ll have. (ang.)
Źródło: rozdział 17 Odwiedziny, s. 146
No dobra westchnęła Mel. Róbcie, co chcecie. Ja… wyjdę do drugiego pokoju, dodała ironicznie.
Źródło: rozdział 56. Jednia, s. 513
Powiedz mu. Wybacz, ale nie jestem gotowa umrzeć w tej sekundzie.
Źródło: rozdział 16. Strzelba, s. 136
Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.
Źródło: rozdział 5 Płacz, s. 43
– To dla ciebie nie do zniesienia, że cię kocham? O to ci chodzi? Mogę zamilknąć, Wando. Nigdy więcej ci tego nie powiem. Możesz być z Jaredem, jeżeli tego właśnie pragniesz. Ale zostań! – Nie, Ian! – Wzięłam jego twarz w dłonie – Nie. Ja… ja też cię kocham. Ja, mała srebrna glista z tyłu jej głowy. Ale moje ciało cię nie kocha. Nie potrafi cię pokochać. W tym ciele nigdy nie będę mogła cię kochać (…).
Źródło: rozdział 56 Jednia, s. 513
– To dziwny świat – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego. – Jak żaden inny – przytaknął.
Źródło: Epilog, s. 556
To jak wybór między czekoladą a szpinakiem.
Źródło: rozdział 25. Presja, s. 224
– Ty… ty i Doktor mnie o c h r a n i a c i e? – Dziwny ten świat, co? Upłynęło kilka sekund, nim zdołałam odpowiedzieć. – Jak żaden inny.
Źródło: rozdział 24 Zmiana, s. 219
Z Ianem było inaczej, zupełnie inaczej, ponieważ Melanie nie kochała go tak jak ja. Dlatego kiedy mnie dotykał, doświadczałam czegoś głębszego i wolniejszego, przypominającego bardziej podziemną wędrówkę płynnych skał, ukrytych zbyt głęboko, by można poczuć ich żar lecz zarazem pozostających w ciągłym ruchu, który kształtuje od nowa posady świata. Moje ciało stało między nami jak całun gęstej mgły – wystarczająco jednak przezroczystej, bym mogła ja przejrzeć i odgadnąć, co się dzieje. Zmieniałam się ja, nie Mel. Był to proces niemal metalurgiczny, zachodzący głęboko we mnie, zaczęty dawno i zbliżający się ku końcowi. Ten długi pocałunek zwieńczył dzieło – zanurzył rozżarzone ostrze w zimnej wodzie, nadając mu trwały, niezniszczalny kształt. Znowu zaczęłam płakać, gdyż uświadomiłam sobie, że podobna zmiana musi zachodzić również w nim – w tym oto mężczyźnie, tak dobrym, że mógłby być duszą, i zarazem tak silnym, jak tylko człowiek potrafi być. Zbliżył usta do moich oczu, lecz było już za późno. Stało się. – Nie płacz, Wando. Nie płacz. Zostaniesz ze mną. – Osiem pełnych żyć – szepnęłam łamiącym się głosem, tuląc usta do jego policzka – Przez osiem pełnych żyć nie spotkałam nikogo, dla kogo zostałabym na jednej planecie, za kim powędrowałabym gdziekolwiek. Nigdy nie znalazłam sobie partnera. Dlaczego teraz? Dlaczego ty? Należysz do innego gatunku. Jak możesz być moim partnerem? – Świat jest dziwny – odparł cicho. – To niesprawiedliwe – obruszyłam się (…). To nie było sprawiedliwe. Znaleźć coś takiego, odnaleźć miłość – teraz, w ostatniej chwili – i musieć odejść? Czy to sprawiedliwe, że moja dusza i ciało nie mogły żyć w zgodzie? Czy to sprawiedliwe, że musiałam kochać również Melanie? Czy to sprawiedliwe, że Ian musiał cierpieć? Jeżeli ktoś zasługiwał na szczęście to właśnie on. To nie było sprawiedliwe ani słuszne, ani nawet… normalne. Jak mogłam mu to robić? – Kocham cię – wyszeptałam – Nie mów tego tak, jakbyś się żegnała Kiedy musiałam – Ja, dusza, której na imię Wagabunda, kocham ciebie, człowieka o imieniu Ian. Nigdy się to nie zmieni, nieważne co się ze mną stanie. (…) Zawsze będę cię kochała, zawsze będę o tobie myślała, Nigdy nie będę miała nikogo innego.
Źródło: rozdział 56 Jednia, s. 514, 515
Zastanowiłam się nad tym słowem. O d m i e n i e c. Czy to aby nie najtrafniejsze określenie, jakie o sobie słyszałam? Czy kiedykolwiek gdziekolwiek pasowałam?
Źródło: rozdział 24 Zmiana, s. 218
Wikiwand in your browser!
Seamless Wikipedia browsing. On steroids.
Every time you click a link to Wikipedia, Wiktionary or Wikiquote in your browser's search results, it will show the modern Wikiwand interface.
Wikiwand extension is a five stars, simple, with minimum permission required to keep your browsing private, safe and transparent.