Najlepsze pytania
Chronologia
Czat
Perspektywa
Czarcia Łapa
obiekt legendy związanej z charakterystycznym śladem widocznym na zabytkowym stole znajdującym się w Muzeum Narodowym w Lublinie Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Remove ads
Remove ads
Czarcia Łapa – obiekt legendy związanej z charakterystycznym śladem widocznym na zabytkowym stole znajdującym się w Muzeum Narodowym w Lublinie.





Podanie – zwane też czasami legendą o sądzie diabelskim – ma wiele wersji. Jedna z nich głosi, że w 1637 roku[1][2], w lubelskim trybunale koronnym, odbył się proces pewnej wdowy[3]. Stroną w sporze był magnat, który przekupił sędziów. Skorumpowani sędziowie, nie bacząc na fakty, przyznali rację magnatowi. Zrozpaczona wdowa wzniosła ręce do krucyfiksu wiszącego w sali sądowej i zawołała: Gdyby diabli sądzili wydaliby sprawiedliwszy wyrok![4] Jej pełen bólu i gniewu głos odbił się echem w wysokich salach lubelskiego trybunału i przestronnej sieni. Jeszcze tej samej nocy, o północy, w sali posiedzeń sądowych pojawiły się tajemnicze postacie odziane w żupany, szlacheckie kontusze i w czarnych perukach. Przerażony pisarz, notujący przebieg rozprawy, spostrzegł diabelskie rogi ukryte w kruczych włosach i poczuł zapach siarki. Wydali oni wyrok na korzyść kobiety. Ażeby go przypieczętować, diabelski sędzia oparł się ręką o stół, wypalając w desce ślad dłoni[5]. Wówczas to Chrystus na krucyfiksie w sali rozpraw odwrócił głowę, żeby nie patrzeć, jak diabelskie sądy są sprawiedliwsze od ludzkich. Krzyż trybunalski do dziś znajduje się w jednej z kaplic w archikatedrze. Niesprawiedliwi sędziowie połamali sobie nogi na trybunalskich schodach.
Remove ads
Najstarsze wersje legendy
Podsumowanie
Perspektywa
Legenda o procesie wytoczonym wdowie przez chciwego szlachcica, chcącego w ten sposób zagarnąć jej majątek, znana jest w Lublinie przynajmniej od początku XIX wieku. Informację o „sławnych diabelskich zjazdach” odbywających się właśnie w tym mieście, odnotował w 1810 roku poeta Wincenty Kamieński. W poemacie pt. Przypadki lubelskie zamieścił on „bajkę”, stanowiącą komentarz do fragmentu jego Pieśni Pierwszej. Jest to, jak dotąd, najstarszy znany tekst tej legendy[6].
Wincenty Kamieński, Przypadki lubelskie[7].
Razu jednego wdowa po długoletniej pieni, przez wpływ dzielnej przemocy, ostatecznym rozsądzeniem Trybunału Lubelskiego wyzuta została z całego majątku, i kiedy jej przeczytano Dekret, zawołała głośno przez skutek rozpaczającego żalu: „Ach gdyby mą sprawę i diabli sądzili, takowej krzywdy by mnie nie zrobili”. Gdy odwołano sądy, zaraz po odejściu wszystkich, diabli w całej okazałości sądu Trybunalskiego i ze wszystkimi obrządkami, przybrawszy postać na siebie Sędziów, Prawników, Sług Trybunalskich i innych ludzi, zasiedli w Ratuszu, na nowo przesądzili sprawę wdowy i wyrok od siebie napisany zostawili na stole. Nazajutrz niesprawiedliwi Sędziowie mieli nagle wszyscy pomrzeć.
Inna wersja legendy pochodzi z gawędy szlacheckiej Henryka Rzewuskiego Pamiątki JPana Seweryna Soplicy, cześnika parnawskiego, publikowanej (w częściach) w Paryżu w latach 1839–1841. Tę samą wersję przytoczył również Lucjan Siemieński w swojej książce Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie z roku 1845:
Wizerunek Zbawiciela w trybunale lubelskim
W sali sądowej w Lublinie stał krzyż kamienny z wizerunkiem Zbawiciela, a nad nim był napis wielkimi złotymi literami: Justitias vestras judicabo. Osobliwość tego wizerunku ta była, iż Chrystus Pan miał twarz odwróconą i rysów jej nie można było widzieć; jednakże snycerz nie był go tak wystawił, ale pewien wypadek stał się przyczyną tej zmiany:
Była wdowa szczupłego miana uciśniona procederem przez jakiegoś magnata. Jej sprawa była jak bursztyn czysta, ale magnat zobowiązawszy wszystkich członków trybunału zyskał dekret wbrew prawu i sumieniu. Gdy go ogłoszono, nieszczęśliwa wdowa wyrzekła na cały głos w izbie: – Żeby mię sądzili diabli, sprawiedliwszy byłby dekret. A że sumienie kłuło nieco deputatów, na roki jej nie pozwano i wszyscy udali, jakoby jej nie słyszeli, z czym się odezwała; i że to było pod koniec sesji, porozjeżdżali się marszałek i deputaci, tak duchowni, jako i świeccy; została się tylko kancelaria i pisarze trybunalscy. Aż tu zajeżdża przed trybunał mnóstwo karet, wysiadają jacyś panowie, jedni w kontuszach, drudzy w rokietach, z rogami na głowie i ogonami, które się spod sukien dobywały. I zaczynają iść po schodach, a przyszedłszy do sali trybunalskiej zajmują krzesła, jeden marszałka, drugi prezydenta, inni deputatów. Pomiarkowali się pisarze i kancelaria, że to byli diabli, i w wielkim strachu przy stołach swoich siedząc czekali, co z tego będzie. Wtem diabeł, co marszałkował, kazał wprowadzić sprawę tejże wdowy. Przystąpiło do kratek dwóch diabłów jurystów: jeden pro, drugi contra stawał, ale z dziwnym dowcipem i z wielką praw naszych znajomością. Po krótkim ustępie diabeł marszałek przywołał pisarza województwa wołyńskiego (bo ten interes był z Wołynia), ale prawdziwego pisarza, nie diabła, i kazał mu siąść za stołem i wziąć pióro. Zbliżył się pisarz wpółumarły z bojaźni i przymrużając oczy zaczął dekret pisać, jaki mu dyktowano. Dekret był zupełnie na stronę uciśnionej wdowy, a Pan Jezus na taką zgrozę, że diabli byli sprawiedliwsi niż trybunał przenajświętszą krwią Jego wykupiony i w którym tylu kapłanów zasiadało, zasmuconą twarz odwrócił i oblicza swego nie pokaże (jako miał o tym objawienie świątobliwy jeden bazylian lubelski), aż naród się pozbędzie zaprzedajności w sądach, łakomstwa w księżach i pijaństwa w szlachcie. Ów dekret diabli podpisali, a zamiast podpisów były wypalone łapki różnego kształtu i położywszy go na kobiercu, który pokrył stół trybunalski, zniknęli. Następnej sesji trybunał znalazł diabelski dekret, gdzie był położony; bo rozumie się, że nikt z kancelarii ruszyć go nie śmiał. Złożono go na wieczną pamięć w archiwach[8].
Remove ads
Geneza legendy
Podsumowanie
Perspektywa
Według pisarza i regionalisty Władysława Zielińskiego, legenda narodziła się z połączenia dwóch elementów: ustnego podania o niesłusznie osądzonej przez Trybunał Koronny wdowie oraz plotki o przechowywanych w lubelskim archiwum „diabelskich dokumentach”. Taką właśnie jej genezę miały potwierdzać odnalezione przez niego w Archiwum Akt Dawnych Grodzkich i Ziemskich (obecnie Archiwum Państwowe w Lublinie) zapisy, opatrzone podpisem „Plutona, władcy i króla piekieł”. W rzeczywistości wpisy te, umieszczone w księdze lubelskiego sądu grodzkiego z 1637 roku (seria: Relacje, sygn. 66, k. 177v-179v) i zatytułowane odpowiednio Marcin Luter w imieniu Statoriusza przywilej oblatuje oraz Oblata tegoż [przywileju][9], nie dotyczą żadnego sporu o majątek ubogiej wdowy. Jest to pastisz skierowany przeciwko innowiercom (zwłaszcza arianom), którzy mieli jakoby dzielnie służyć siłom piekielnym i promować fałszywą doktrynę wiary[6].
Fragment "diabelskich dokumentów" w przekładzie Władysława Zielińskiego[10].
[...] Listu tego jest słowo w słowo treść i porządek taki: Działo się w piekle na wielkim zgromadzeniu wszystkich diabłów, tak tych, którzy piastują wyższe urzęda jako też i tych, którzy wrota piekieł zamykają. Na uczynione przedstawienie wobec nas i urzędu naszego oraz usilne prośby najpodlejszych Statoriusza i Marcina Kalwinów, daliśmy zezwolenie wszystkim [...], ażeby zachowali dusze swoje czyste w najbrudniejszej wierze, strzegli się Chrześcijan, tak jak siebie samych, dajemy wszystkim najniegodniejszym zupełną swobodę Kakodemonów kształcenie, dajemy władzę kierowania żonami i dziećmi oraz prawdziwej miłości polecamy ich żony. [...] Dano w podziemiach Kocytu miesiąca bieżącego i piekielnego roku 00000 Pluton Władca, król Piekieł.
Remove ads
Obiekty i miejsca powiązane z legendą
Podsumowanie
Perspektywa
Stół z wypaloną czarcią łapą
Według niektórych późniejszych wersji legendy pamiątką po diabelskim sądzie nie były jedynie przechowywane w archiwum „diabelskie dokumenty”, ale także stół ze śladem czarciej łapy, znajdujący się obecnie w Muzeum Narodowym w Lublinie. Pierwsza informacja o widocznym na stole odcisku pojawiła się prawdopodobnie dopiero w 1876 w „Gazecie Lubelskiej” (artykuł autorstwa Władysława Zielińskiego). Do dziś nie wiadomo jednak, czy mebel ten kiedykolwiek znajdował się w głównej izbie posiedzeń sądu, czy stał jedynie w sali ustępowej, w której gromadziły się strony postępowania i świadkowie oczekujący na wydanie przez sędziów wyroku. Ponadto dotychczasowe ustalenia dowodzą, że sosnowy blat stołu pochodzi najpewniej dopiero z końca XVIII lub nawet początku XIX wieku[2].
Budynek Trybunału Koronnego
Budynek Trybunału Koronnego (dawny ratusz) w Lublinie to miejsce, w którym według legendy odbył się diabelski sąd. Wspominało o tym już samo podanie zanotowane w 1810 przez Kamieńskiego. Jednak według tekstu staropolskiego raptularza (notatnika) spisanego przez żyjącego w XVII wieku szlachcica Zbigniewa Borowskiego, wydarzenie to miało mieć miejsce na ratuszu w Piotrkowie Trybunalskim.
Fragment Raptularza... Zbigniewa Borowskiego[11].
[...] przy limitacji Trybunału Lubelskiego chłop, który bud miejskich pilnował, przystawiwszy sobie drabinę do ratusza, na niej obwiesił się. Marszałkiem na ten czas był pan [Jan] Adam Stadnicki, podczaszy krakowski, synowiec onego [Stanisława] Diabła Stadnickiego. Za którego dyrekcyjej i w Piotrkowie 1637 na początku Trybunału na Ratuszu nocy jednej źli widziani sądząc.
Informacje o diabłach sądzących w Piotrkowie pojawiają się również w książce Janusza Tazbira Arianie i katolicy z 1971. W rozdziale zatytułowanym Zagłada ariańskiej stolicy znaleźć można zdanie, jakie na sejmie w 1638 wygłosił podobno poseł rawski Stanisław Studziński. Miał on powiedzieć do zebranych Panowie, bójmy się, żeby tu diabli nie sądzili miasto nas, jak i w Piotrkowie sądzili[12]. Również Bohdan Baranowski w swojej książce Kultura ludowa XVII i XVIII w. na ziemiach Polski Środkowej podawał, że do diabelskiego sądu doszło właśnie w Piotrkowie.
Kawiarnia „Czarcia Łapa” i kabaret Czart
Lokal „Czarcia Łapa”, z charakterystycznym szyldem przedstawiającym diabelską dłoń, działał w Lublinie przez ponad pół wieku[13]. Mieścił się na Starym Mieście w zabytkowej kamienicy (róg Rynku i ul. Bramowej). Występował w nim kabaret Czart, założony w 1959 przez dwóch dziennikarzy „Kuriera Lubelskiego” – Andrzeja Malickiego i Ryszarda Nowickiego.
Diabelski sąd na elewacji kamienicy
Scenę przedstawiającą trzech diabłów w szlacheckich strojach stojących przy stole trybunalskim można znaleźć na elewacji kamienicy Rynek 4 w Lublinie. Wykonano ją techniką al fresco w 1954 podczas odbudowy i renowacji budowli Starego Miasta. Autorami polichromii, odnowionej w 2011, byli Stanisław Brodziak i Piotr Wollenberg. Poniżej, w kartuszu, widoczna była „ręka diabelska” (dziś już nieczytelna).
Krucyfiks Trybunalski
Jan Sas-Zubrzycki w wydanej w 1928 pracy Dwa podania lubelskie pisał, że do diabelskiego sądu doszło w roku 1727. Wskazał tę datę, łącząc legendę z informacjami o domniemanym cudzie, mającym miejsce w lubelskim Trybunale dnia 9 maja 1727. Na obliczu ukrzyżowanego Chrystusa, wiszącego w przedsionku izby sądowej, pojawiły się wtedy łzy. Świadkami tego zdarzenia było kilkadziesiąt osób, m.in. obecny na miejscu ówczesny Marszałek Trybunału Franciszek Salezy Potocki[6]. Krucyfiks przeniesiono wkrótce do kościoła pw. św. Michała Archanioła (obecnie nieistniejący), a 26 sierpnia 1832 do archikatedry lubelskiej, gdzie do dziś się znajduje.
Czarcia Łapa – instalacja artystyczna
W 2018 na placu im. Lecha Kaczyńskiego w Lublinie odsłonięto instalację artystyczną typu site-specific. Jej pomysłodawcą był Kamil Filipowski, a autorem rzeźby Paweł Pawluk. Przedstawia wielką, wyrastającą z ziemi czerwoną dłoń, ściskającą pień drzewa. Zimą 2018/2019 lubelska grupa „Bombardowanie Włóczką” przybrała ją w wełnianą rękawiczkę[14], a w marcu 2020 Filipowski zorganizował przy niej happening, zachęcający do mycia rąk w dobie epidemii[15].
Remove ads
Zobacz też
Przypisy
Linki zewnętrzne
Wikiwand - on
Seamless Wikipedia browsing. On steroids.
Remove ads